"Zaakceptujcie fakty. Zróbcie to, ponieważ
akceptacja tego, co się wydarzyło,
jest pierwszym krokiem do sprostania
ich konsekwencjom"
-dziękuje..-szepnąłem
-za to,że opowiedziałeś mi to wszystko...bo..ja wiem, że jest ci trudno- loczek nie odpowiedział mi, jedynie delikatnie się uśmiechnął- mogę ci zadać pytanie?
-tak..-skinął głową
-dlaczego się nie odzywałeś do nikogo tutaj? Nie chciałeś pomocy?
-wszyscy tutaj to banda skończonych idiotów
-zauważyłem.. swoją drogą nawet nie zauważyli, że zniknąłeś z oddziału..nikt się nie zainteresował..
-właśnie..
-nienawidzę ich wszystkich.
-wiesz, staram się zrozumieć ciebie w każdym najmniejszym szczególe, całą twoją historie.. ja uwielbiam jeść, nie potrafiłbym chyba tego zostawić.. choć z drugiej strony, nie wiem czy miałbym na tyle silną psychikę, że jeśli ktoś znęcałby się tak nade mną również nie popadł bym w anoreksję czy bulimię...- mówiłem do kędzierzawego chłopaka, a on słuchał mnie uważnie- powiedz mi, Harry.. czy ty coś tu w ogóle jesz? Bo gdy ja byłem z tobą, nie ruszyłeś nic co przynosiłem, ani nic na stołówce.. czy nikt nie zwraca tu uwagi na to co robią pacjenci?
-na początku zmuszali mnie, ale potem wszystko zwracałem, nie potrafiłem przekonać się do normalnego zjedzenia posiłku, po prostu nie umiałem..-głowa Harry'ego zwróciła się w stronę okna, jednak wciąż wiedziałem, że mówi całkowitą prawdę- później coraz bardziej mieli mnie gdzieś, pojawili się nowi pacjenci, a mnie było to na rękę, nie chciałem jeść i nie potrzebowałem tego, a to, że nikt mnie nie pilnował, jedynie mi pomagało..a potem zasłabłem kilka razy i znów mnie zmuszali i znów nawróciła bulimia.. a zaraz po niej anoreksja, żyję wodą...bynajmniej w ostatnim czasie..- spojrzałem na niego przerażony, a on spojrzał się na mnie smutnymi oczami- po prostu nie potrafię..
-same chęci wyzdrowienia to już mały sukces i kroczek do przodu..nic na siłę- chłopak skinął głową i oparł ją o chłodną ścianę.
"Myślę, że to jest najgorsze. Kiedy tajemnica pozostaje niewyjawiona nie z braku słuchacza,
lecz z braku zrozumienia"
Siedziałem na przeciwko Styles'a przy małym stoliku w szpitalnej stołówce i powoli spożywałem śniadanie. Kuchnia zaserwowała dziś po trzy tosty z serem i pomidorem oraz szklankę herbaty, które chętnie przyjąłem i zajadałem co chwila zerkając na mojego towarzysza.
Od rana nie mówił zbyt wiele, właściwie nie odezwał się ani słowem, oprócz niemego przywitania na korytarzu po opuszczeniu przez niego porannej sesji z psychiatrą.
Obecnie siedział pochylony nad swoim talerzem i widziałem w jego oczach wewnętrzną walkę. Wiedziałem, że chciał się przełamać i spróbować coś zjeść, jednak choroba była silniejsza i nie pozwoliła mu ruszyć nawet szklanki z ciepłym napojem. W pewnym momencie uniósł głowę i spojrzał na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały, widziałem smutek i rozpacz w jego lekko zaszklonych łzami tęczówkach.
-Harry...-szepnąłem niemo- dasz radę..-dopowiedziałem ledwie słyszalnie bez przerwy patrząc się na niego, a on prawie niezauważalnie zaprzeczył głową i wstał z krzesła kierując się prosto do wyjścia ze stołówki. Bez dłuższego zastanowienia poderwałem się z miejsca i podążałem zaraz za Styles'em. Chłopak skierował się z powrotem do swojego pokoju, a nie jak zawsze na ogród, a przyczyną tego była kolejna ogromna ulewa i chłopak dobrze wiedział, że i tak zaraz zaciągnę go budynku.
-Harry !- cicho krzyknąłem wchodząc za chłopakiem do pokoju- Harry.. zaczekaj- brunet rzucił się na łóżku i schował twarz w poduszkach.
-nie potrafię..-wymamrotał
-ej..-zacząłem przysiadając na brzegu materaca i pogładziłem go po plecach- ej Harry.. spójrz na mnie..- loczek niechętnie odwrócił się w moim kierunku- co ja mówiłem? Małymi kroczkami, pamiętasz?
-mhm..
-więc się nie smuć, nie załamuj i co najważniejsze nie poddawaj, okej ?-zapytałem z nadzieją
-mhm..
-zacznijmy od czegoś prostszego...jaki owoc był twoim ulubionym zanim przestałeś jeść ?
-truskawki, banany, mandarynki..
-kocham truskawki !-zawołałem radośnie- dobrze, to dalej, a warzywo?
-um..ziemniaki, brokuły ?
-okej, a słodycze?
-twixy i żelki- odrzekł siadając na łóżku i opierając się o drewnianą ramę łóżka
-a jakieś ulubione danie ?
-makaron z kurczakiem i warzywami
-świetnie...to...hmm...potrafisz przypomnieć sobie smak każdego z nich?
-mniej więcej..
-wspaniale..to najpierw postaraj się wyobrazić sobie, że to wszystko co wymieniłeś leży przed tobą i próbujesz każdej z tych rzeczy..
-wyobrażanie jest zdecydowanie prostsze..
-wiem.. ale musisz na powrót wyobrazić sobie siebie, który je- posłałem mu łagodny uśmiech
-co to za pokój?- zdziwienie ogarnęło kędzierzawego chłopca
-mój pokój, tu mieszkam żeby nie wracać do domu
-o..
-siadaj sobie przy stoliku, za moment będę- powiedziałem i kilka minut później wróciłem do pokoju ze szklankami gorącej herbaty - już jestem
-co tam masz?
-herbatę
-po co?
-dla nas- odparłem przysiadając się do Styles'a i podając mu jedną ze szklanek
-ja..
-spokojnie...pamiętaj, powoli...nic na siłę...ale wierzę w ciebie- zachęcałem go, a on tylko na mnie spojrzał. Przez kilka chwil siedzieliśmy w ciszy, a ja uważnie obserwowałem zachowanie chłopaka, który spoglądał na herbatę jak na największego wroga
-czekaj...prosze, weź łyżeczkę, to ci pomoże
-w czym?
-a wiesz, jak się karmi małe dzieci? Z łyżeczki głuptasie, spróbuj tej herbaty nabierając jej na łyżeczkę
-em..
-no dalej, dasz radę !- brunet niepewnie zamoczył łyżeczkę w szklance, a następnie powąchał napój
-ładnie pachnie..co to?
-herbata z miodem i cytryną
-um..-metalowy przedmiot delikatnie musnął bladoróżowe usta Harry'ego, jednak szybko odłożył go z powrotem do szklanki i powoli oblizał wargi
-i?
-słodka
-spróbujesz więcej?-zapytałem z nadzieją, a on spojrzał na mnie swoimi dużymi zielonymi oczami, przepełnionymi strachem- a jak ładnie poproszę?- uśmiechnąłem się delikatnie, a chwilę później sam złapałem za napój Styles'a i nabrałem na łyżeczkę trochę naparu- no, otwórz ładnie buźkę- szepnąłem- ładnie proszęęęę- chłopak powoli rozchylił malinowe wargi wciąż wpatrując się w moje oczy, a ja wsunąłem łyżeczkę w jego usta, pozwalając herbacie na rozlanie się w jego buzi- aż tak źle?- brunet zaprzeczył lekkim uśmiechem- wiedziałem, że dasz radę...to teraz spróbuj jej ze szklanki, tak jak ja..
"Od zabawy zaczyna się postęp"
-Hej Harry !-zawołałem radośnie wchodząc do jego pokoju
-ugh
-mhm
-na pewno?
-tak
-to wspaniale, cieszę się
-masz herbatę?
-nie, a chcesz?
-to co tu masz?- wskazał na pleack
-a to już ci pokazuję- odpowiedziałem i wyciągnąłem na jego łóżko kilka pudełek- zamknij oczy
-po co?
-no zamknij...proszę- loczek siedział po turecku na materacu, a ja usiadłem na przeciwko niego, otwierając jedno z pudełek. Wyjąłem jeden z owoców i przyłożyłem mu pod nos- co to?
-hmm..
-dobrze się zastanów
-truskawki?- zapytał powoli unosząc powieki
-tak! A widzisz, pamiętasz jeszcze....zjedz
-nieee- jego mina automatycznie zmieniła się na smutną. A ja już wiedziałem, że to nie będzie łatwe zadanie.
-hmm..-zamyśliłem się- poliż ją
-słucham?- zdziwiony przyglądał się mnie
-no, poliż ją, poliż tę truskawkę
-po co?
-nie musisz jej od razu jeść, masz spróbować i przypomnieć sobie smak...więc masz ją polizać- po raz kolejny przystawiłem owoc do buzi Styles'a- no dalej!- zaśmiałem się- starałem się zachowywać normalnie i w miarę radośnie, by nie dokładać dodatkowego stresu na i tak wykończonego chłopaka. Znów widziałem jego wewnętrzną walkę, chęć zjedzenia i jednocześnie zahamowania przez chorobę.- hmn..hmn..co my tutaj mamy... taka słodziutka, taka pyszna, taka smaczna truskaweczka... mniam mniam- zaśmiałem się i przez moment zauważyłem cień uśmiechu na twarzy Harry'ego, a chwilę później zacisnął powieki i powoli nieśmiało wysunął język. Delikatnie zbliżyłem owoc, a on wykonał moje polecenie.
-i jak?
-dobre
-widzisz !-zawołałem i przytuliłem go by nagrodzić jego postęp- a mówiłem, małymi kroczkami i będzie wspaniale, tylko trzeba spokoju i cierpliwości.
Przez kilka kolejnych dni, przynajmniej raz dziennie starałem się bawić z loczkiem w naszą nową zabawę jedzeniem. Za każdym razem starałem się by próbował nowych rzeczy, lub tych, o których pamiętał z przeszłości.
Zauważyłem, że Harry ma mniejszy problem z przełamaniem się do jedzenia, gdy jesteśmy sami, dlatego przestaliśmy chodzić do stołówki w porach wydawania posiłków. Zdecydowaliśmy się zostawać w jego lub moim pokoju, lub wychodzić na obiad dopiero gdy jadalnia wiała pustkami.
Mimo ogromnych postępów, jakim było udzielanie odpowiedzi dłuższych niż słowa i nawiązywanie konwersacji czy chociażby próba przekonania się do jedzenia, Styles wciąż ignorował otoczenie. Nie odzywał się do nikogo oprócz mnie i choć czasem zdarzały się momenty gdy również i na moje pytania odzywał się milczeniem, robił więcej niż na początku naszej znajomości.
A ja z dnia na dzień, jedynie widziałem, jak to miejsce źle działa na Harry'ego. Wiedziałem, że jest mu źle wśród tych wszystkich ludzi, którzy mają go gdzieś. Wiedziałem, że muszę coś wymyślić by poczuł się lepiej, by w końcu zaczął wychodzić na prostą, tylko, że jeszcze nie wiedziałem jak. Zaczynałem bardziej nienawidzić tego miejsca, w którym nikomu na niczym i na nikim nie zależało. Wiedziałem, że muszę znaleźć jakiś sposób na pomoc Harry'emu i to jak najszybciej.
Kochana! Cudowny rozdział, piękny.. Mam nadzieję, że Niall szybko coś wymyśli i Harry już niedługo będzie mógł wyjść z tego przeklętego szpitala ;)
OdpowiedzUsuńBoziu ale to słodkie ♥ Mam nadzieje że Niallerek znajdzie sposób na zabranie Harrego z tego okropnego miejsc ;C / Gosia
OdpowiedzUsuńDziękuje za kolejny uśmiech już na początek dnia. Kiedy zobaczyłam, że dodałaś od razu uśmiechnęłam się. Co do rozdziału, jak zwykle świetny i znów wzruszający. Nialler, tak świetnie opiekuje się i zachęca do jedzenia Harrego, że aż się płakać chce. Fajnie, że szatyn robi postępy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nie no super ,wow
OdpowiedzUsuńcudowne, po prostu cudowne opowiadanie xx
OdpowiedzUsuńPiękne... aż się popłakałam... *.*
OdpowiedzUsuńBoże, jakie to piękne *-* popłakałam się... czekam na następny xx
OdpowiedzUsuń