środa, 13 marca 2013

II "Przemyślenia, nieobecność i szok?"

"Brak roz­mo­wy tworzy do­mysły. Do­mysły tworzą fałszy­we ob­ra­zy- fałszywą rzeczy­wis­tość. Brak roz­mo­wy pot­ra­fi niszczyć życie."

Po pamiętnej nocy, w której myślałem, płakałem i wymyślałem sobie co by  było gdyby, doszedłem do wielu wniosków. Obrazy posiniaczonego Horan'a stawały mi przed oczami wielokrotnie, to było straszne. Nie dawało mi to spokoju. W pewnym momencie miałem ochotę wstać, wyjść z domu dorwać mojego szefa i wszystko z niego wyciągnąć. Przecież to on musiał za tym wszystkim stać..

"Dob­ry sa­mobójca to ta­ki, który nie po­zos­ta­wiał domysłów."

Przecież to z jego gabinetu wybiegł zapłakany Niall z nadgarstkami zaczerwienionymi od szarpania. Nie mam wątpliwości co do tego,że to on zrobił, raczej sam sobie blondyn tego nie odstawił- prawda? Zdarzenie miało miejsce w czwartek. W piątek, sobotę i niedziele piekarnia była zamknięta co nigdy się nie zdarza. No właśnie- a to nie pozostawiało mi żadnych wątpliwości co do tego kto zranił Niall'era.

Przez cały ten weekend siedziałem w domu. Raz próbowałem się z kontaktować z Irlandczykiem, jednak ten nie odbierał. W głowie ciągle miałem najgorsze scenariusze. Mało jadłem i piłem, w sumie nie miałem na nic ochoty, nawet pracy nie miałem. Udało mi się ominąć spotkanie z mamą co wytłumaczyłem przeziębieniem. Chociaż faktycznie wydawałem się nieobecny. 3 dni spędziłem na drobnych rysunkach, to od zawsze była moja pasja. A teraz po prostu przelewałem swoje uczucia na papier. Wieczory spędzałem gapiąc się bezczynnie w sufit, walcząc z bezsennością. Idealnie dużo czasu na myślenie...

"Dziw­ne to uczucie
budzić się z mok­ry­mi powiekami
pus­tką w głowie
i masą domysłów"

W poniedziałek na powrót została otwarta nasza piekarnia, z jedną małą zmianą- nie było Niall'a. Co okropnie mnie zasmuciło i dało impuls do ponownego myśleni- coś musiało sie stać. Coś na pewno się stało! ale co?! Czy Niall...czy on..Nie to nie prawda!- Czym prędzej musiałem się dowiedzieć o co chodzi. Przerwałem swoją prace, otarłem dłonie o fartuch pozostawiając na nim mąkę i skierowałem się do drzwi gabinetu. Stanąłem przed nimi i już chciałem zapukać gdy usłyszałem podniesiony głos Zayn'a - ..nie obchodzi mnie to!...I tak będziesz ...nawet o tym nie myśl..Ty i ja zrozumiałeś? Dziś ! ..Tak jak ostatnio..- ledwo dosłyszalne słowa były bardzo dziwne, mówił to tak, jakby komuś groził. Nie wiedząc dlaczego dziwnie skojarzyło mi się to z Niall'em jednak postanowiłem dowiedzieć się co sie z nim stało od Malik'a.
-Proszę- usłyszałem głos, kiedy zapukałem do drzwi- Coś sie stało, panie Styles?
-Tak, to znaczy..nie..-plątał mi sie język
-Więc w czym problem ?- zapytał zniecierpliwiony
-Co się stało z Niall'em? Dlaczego go nie ma?
-ee..Niall? Niall jest chory ma tydzień zwolnienia, niedługo wróci. Ale spokojnie i tak kończymy dziś wcześniej, tak koło 14 możesz iść, nie będziemy tu siedzieć do 17 czy 18, dobrze?- odparł
-..dobrze, dziękuje- odpowiedziałem i wyszedłem z gabinetu, wracając do pieczenia bułek.

"Do­mysły mają niesa­mowi­cie roz­wi­nięty zak­res widzenia."

Do końca zmiany, nie widziałem się z mulatem. Obrabiałem jednocześnie za piekarza i przy kasie przyjmując zamówienia klientów. Kiedy tylko ludzie wychodzili ja znów stawałem sie nieobecny i zamyślony. Zwolnienie lekarskie Niall'era coś mi tu bardzo nie odpowiadało. Niby dlaczego, zniknął akurat po tym jak posiniaczony i podrapany wybiegł stąd w czwartek? Dlaczego go teraz nie ma? Dlaczego ta jego choroba tak mi tu nie pasuje. Niestety nie mogłem nic zrobić, tylko czekać.

Sprzedałem ostatnie gorące bułki, przekluczyłem kasetkę z pieniędzmi. Brudny fartuch wrzuciłem do kosza wywożonego do pralni. Przez swoje myślenie ledwo kontaktowałem z rzeczywistością. Jednak tym razem bardziej uważałem na ulicy, nie chcąc jeszcze zginąć pod kołami samochodu. Powolnym krokiem dotarłem do domu. Wszedłem do środka i od razu skierowałem sie do kuchni, chciałem zrobić sobie obiad. Stanąłem przy lodówce i myślałem co mogę zrobić. W pewnej chwili wkurzyłem się na siebie samego. Jeden chłopak- jeden piękny idealny blondynek zmienia moje zachowanie całkowicie co do cholery...- zrezygnowany odgrzałem sobie w mikrofali gotowanie danie. Razem z talerzem udałem się do salonu, gdzie do późnego popołudnia zaległem na kanapie. Przypomniałem sobie o obiecanym telefonie do mojej mamy. Wsunąłem ręke do tylnej kieszeni spodni, jednak nie znalazłem urządzenia. Szybko wstałem i sprawdziłem czy nie wysunął mi się na sofe, jednak ani tam ani w kuchni ani w kurtce go nie znalazłem - niech to szlag musiałem zostawić go na zapleczu piekarni- Założyłem białe conversy, zarzuciłem na ramiona bluzę, chwyciłem klucze od lokalu i szybkim krokiem przemierzałem uliczki by dotrzeć do pracy.

Otworzyłem górny zamek .Wsunąłem srebrny kluczyk w dolny zamek- otwarte, czyżby Zayn zapomniał zamknąć wszystkich zamków? Zdziwiony tym wszedłem do środka. Mój wzrok od razu skierował się na drzwi Malika. Cienka wiązka światła odbijała sie przy szparze łączącej podłogę z drzwiami. Stwierdziłem, że kierownik jak zwykle podpisuje jakieś papiery i robi porządki, nie chciałem mu przerywać dlatego od razu udałem się na zaplecze, w którym w pewnym momencie dało się usłyszeć bolesny jęk. Moje ciśnienie podskoczyło, serce momentalnie przyspieszyło, źrenice powiększyły się- gdy otworzyłem pomieszczenie. Widok który tam zobaczyłem na zawsze pozostanie w mojej pamięci..



5 komentarzy:

  1. Świetnee! Jesteś geniuszem! Już ci to mówiłam, nie? :D Nie mogę się doczekać następnej części ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa, ciekawe <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurde! Strasznie to ciekawe! Zaintrygowałaś mnie! Ale czy ty zawsze musisz kończyć w punktach kulminacyjnych?!
    Ogólnie rozdział świetny, masz super pomysł na to opowiadanie.
    Pozdrawiam, życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww, genialne! <3
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału...
    Co on tam zobaczył?!
    Hahah, czekaaam. <3
    Życzę dalszej weny i pozdrawiam, kochana. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Umiesz podnieść ciśnienie!
    Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej, ale miałam dużo na głowie.
    Nigdy nie przepadałam za Narry'm, ale dzięki Twojemu opowiadaniu zaczynam lubić.
    Mam nadzieję, że szybko dodasz następny, pozdrawiam,
    xxx.

    OdpowiedzUsuń