"O ileż lepiej płakać z radości, niż znajdować radość w płaczu"
-Niall...Niall ty żyjesz..-szepnąłem i gwałtownie wstałem z krzesła pokładając się na klatce piersiowej Niall'a. Przytuliłem się do niego oplatając ramionami. Po moich policzkach lały się potoki łez, trwałem tak dopóki nie poczułem na głowie delikatnego dotyku dłoni Horan'a.
-dlaczego płaczesz?- usłyszałem słaby głosik wydobywający się z jego krtani. Uniosłem głowę ku jego twarzy wciąż nie mogąc się uspokoić.
-bo się obudziłeś, bo jesteś tu ze mną. Tak strasznie cholernie się bałem. Bałem się,że się nie obudzisz..- moją wypowiedź przerwał ,wchodzący do sali, lekarz Niall'a, który stanął zdziwiony w progu. W jednej chwili wraz z zwołanym oddziałem pielęgniarek i lekarzy podeszli do łóżka mojego przyjaciela.
-Witamy w świecie żywych, panie Horan.- lekarz posłał mu promienny uśmiech.- w takim razie zabieramy pana na badania..to niesamowite,że pan z tego wyszedł.- Niall spojrzał na mnie przestraszony, dopiero co się obudził, a już mi go zabierają, ale muszą zobaczyć, czy już wszystko w porządku. Złapałem go za dłoń.
-Niall spokojnie, ja tu będę na ciebie czekał, zbadają cie i wrócisz, wszystko ci opowiem..- ścisnął moje palce i prawie niezauważalnie skinął głową, po czym został wywieziony z sali.
"Każda radość budzi w nas pragnienie innej radości."
Wiedziałem,że obiecałem Niall'owi być w sali, kiedy wróci, ale lekarz ostrzegł iż cały ten proces, przez jego wcześniejszy stan potrwa dłużej. Muszą przeprowadzić wiele badań. Dlatego sam, po raz drugi dziś wyszedłem do szpitalnego parku. Spoglądałem w błękitne jak oczy Niall'era niebo, ciesząc się chwilą. Powoli kierowałem się w stronę kaplicy, liczyłem na to,że znów będzie pusta i sam będę mógł spędzić tam niedługą chwilę.
"Czy choćby najmniejsze osiągnięcie warte jest radości,
jeżeli jego zdobyciu towarzyszyły ból i łzy?"
Na moje szczęście, znów miałem świątynie dla siebie. Kolejny raz dzisiejszego dnia zająłem to samo, co rankiem ,miejsce. Skierowałem się do ławki i przyklęknąłem w niej.
Czy mogę się teraz cieszyć? Czy mogę być szczęśliwy? Ból, tyle wylanych łez. Niejedna nieprzespana noc. Moje kilkakrotne lądowanie na oddziale. Próba dotarcia psychologów do mnie, po moim zachowaniu. Próba przekonania lekarza mnie,o tym by nie pomagać Niall'owi. Brak kontaktu z rodziną, otoczeniem..czy to miało sens?
"Nadzieja to dobra rzecz.
Może najlepsza ze wszystkich. A takie nigdy nie umierają."
..miałem nadzieję. Wciąż na nowo wierzyłem. Wierzyłem i czekałem na tą chwilę. Choć kilkakrotnie miałem dość, chciałem się poddać- zostałem. I dziękuje za to,że miałem tą silę. Miałem tę pomoc i wsparcie siły wyższej.. Nadzieja, wiele nadziei trzymało mnie przy drobnych kruchutkim blondynku. Nadzieja pozwoliła mi wierzyć w powrót, w jego obudzenie się. Dała mi wiarę w czekanie na ujrzenie tych wyjątkowych niebieskich magicznych oczu, na usłyszeniu jego irlandzkiego akcentu w niepowtarzalnej barwie głosu i uroczego uśmiechu z ledwie widocznymi słodkimi dołeczkami.
"Są takie chwile w życiu każdego człowieka,
od których nawet pamięć ucieka.
Lecz są też chwile, dla których trwania,
warto poświęcić wieki czekania."
"Jedna radość przepędza wiele trosk."
Trochę zasiedziałem się w kaplicy, w drodze powrotnej pospacerowałem trochę parkowymi alejkami. Przyglądałem się kwiatom i lekko fruwającymi motylami. Cieszyłem się chwilą i tym, jakie mnie szczęście spotkało. Chwilowa radość, napełniła mnie kolejną pozytywną energią, napełniła mnie nadzieją,na to,że szybko zabiorę ze szpitala Niall'a.
Wróciłem na szpitalny oddział wprost do sali, do której pięć minut później dotarł przyjaciel. Jego kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze gdy mnie zobaczył- wziąłem to za dobry znak.
-jak badania?- zapytałem, gdy znalazł się obok mnie
-nie najgorzej ale..ale mnie pokuli, zobacz- wskazał chudym palcem na rękę i zrobił smutną minkę.
-ojej, biedactwo- rzekłem z uśmiechem i przesiadłem się do niego na łóżko, obejmując ramieniem.
-pamiętasz wszystko..?- powoli wydukałem pytanie
-chodzi ci o zdarzenie z piekarni..?- zapytał spoglądając na mnie
-też...
-tak..pamiętam wszystko, do chwili w której chyba ty do mnie podchodzisz..-szepnął i opuścił głowę
-racja, to byłem ja..
-dziękuje. dziękuje Harry- powiedział patrząc wprost w moje oczy i przytulił się. Odwzajemniłem uścisk wewnątrz cholernie ciesząc się i radując.
-och Niall...czekałem na ciebie pół roku..pół roku spędziłem przy tobie.. czekałem. Czekałem i wierzyłem,że do mnie wrócisz, że się obudzisz, kilka razy kiedy ty byłeś w gorszym stanie ja nieświadomie lądowałem na oddziale, broniłem ciebie i byłem tu, czekałem....- kontynuowałem całą historię do momentu jego obudzenia się a blondyn z uwagą mi się przysłuchiwał.
____________________________
Zgodnie z rozpiską VII rozdział dla was :)
Myślę,że następne pojawią się zgodnie z przewidzianymi terminami.
A tym czasem czytajcie to co już na blogu jest!
CZYTASZ= KOMENTUJESZ/ klikasz
pytania czy coś? w komentarzach c:
pozdrawiam ♥
cudowny! :)
OdpowiedzUsuńJestem strasznie zła na siebie ,że dopiero teraz czytam twoje opowiadania i powiem szczere : genialne ! <3
OdpowiedzUsuńDołaczam się do wirtyny !
http://aonelove.blogspot.com/ - zapraszam na mojego bloga :)
cudowne :D zapraszam do sb :P pozdro i Wesołych świąt. Domi xxx
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego, a ten dopiero komentuję, ale rozumiesz święta i te wszystkie przygotowania.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Niall się obudził. Harry czekaniem udowodnił, że zależy mu na Horanie.
Chyba dzięki Twojemu opowiadaniu polubię Narry'ego, pomimo, że jestem fanką Zialla i Zouisa.
Pozdrawiam,
Sophiexxx.