sobota, 27 kwietnia 2013

XII "Wyczekiwany powrót"

 "Wyjście jest łat­we. Powrót wy­maga wy­siłku wo­li, po­nieważ jest o wiele trudniejszy."

Opuszczenie łóżka Niall'a nie było wcale takie proste. Zasnąłem na brzegu, a on mocno trzymał mnie za rękę. Nie chciałem go budzić tylko szybko zrobić jakieś zakupy i po niego wrócić. Kiedy udało mi sie ostrożnie rozpleść palce przyjaciela najciszej jak potrafiłem opuściłem salę. Pech chciał, że zauważył mnie lekarz Horan'a i zaprosił do swojego gabinetu.
-Dzień dobry. Stało się coś?-spytałem spoglądając na niego przerażony, w obawie,że po raz kolejny zatrzyma Niall'a w szpitalu i nie pozwoli mu wrócić.
-Nie nic się nie stało, nie martw się zabierzesz go dziś do domu
-wiec o co chodzi?- zadałem pytanie chcąc jak najszybciej dostać się do supermarketu
-Niall musi być pod stałą kontrolą, musi mieć opiekę. Dopiero co wybudził się z półrocznej śpiączki, jego wyniki są dobre, jednak nie wiem co będzie dalej, a sam pan widzi, panie Styles, że raczej go już tu nie zatrzymamy. Jestem w szoku z jego rekordowego tempa odzyskiwania sił po takiej długiej fazie choroby, jednak jestem pozytywnie nastawiony, mam nadzieję,że dobrze, to jak zajmiesz się nim?
-zajmę. Właśnie taki mam zamiar.
-dobrze, w takim razie to ty będziesz odpowiedzialny za przyprowadzanie go na ewentualne badania czy kontrole. Musisz go bacznie obserwować i pilnować, zgoda?
-zgoda- przytaknąłem i już kierowałem sie schodami do samochodu.

Miałem chwilę czasu na zrobienie zakupów i dowiezienie ich do domu w czasie kiedy Niall siedział z lekarzem wypełniając kartę pacjenta, kartę danych, kartę wypisu z ostatnimi zapiskami badań i rozmowy kontrolnej. Jak szalony wbiegłem do sklepu przecinając kolejne alejki z produktami swoim wózkiem, w którym w krótkiej chwili przybyło wiele paczek i paczuszek. Ciągle kontrolując swój pozostały czas dobiegłem do warzywno-owocowego targu w centrum sklepu. Wybrałem kilkanaście rodzajów różnych warzyw i owoców. W ostatniej chwili napakowałem ulubionych słodyczy Niall'era. Cierpliwie zniosłem wyczekiwanie na skasowanie wszystkich zakupionych produktów. Zapakowałem je do siatek, zapłaciłem i już wsiadałem do samochodu przy okazji wrzucając torby do bagażnika. Na moje szczęście z Tesco do domu blondyna jest bardzo krótki odcinek drogi. Prędko odnalazłem klucze do mieszkania Irlandczyka, spokojnie wkroczyłem do kuchni. Powoli wykładałem wszystko na kuchenny blat. Wszystkie zakupy odnalazły swe miejsce w szafkach, szufladach i lodówce. Owoce staranie ułożyłem w wiklinowym koszyczku. Zadowolony z wykonania ostatniego zadania radosnym krokiem wróciłem do swojego Rang Rovera. Wdrapałem się na fotel. Przekręciłem klucz w stacyjce, odpalając silnik. Wewnętrznie szczęśliwy wracałem do szpitala, do Horan'a.

 "Za­bierz mnie da­leko stąd, tam gdzie będę mógł zacząć od początku."

 -Harry !- krzyknął Niall zeskakując z łóżka- gdzie ty byłeś ?- Już zastanawiałem się co by tu odpowiedzieć gdy do sali wszedł lekarz prowadzący Horan'a.
-dzień dobry państwu- przywitał się kierując do łóżka przyjaciela, który najwyraźniej przestraszył się, że nie będzie mógł wrócić do domu. Stanął w bezruchu z przerażeniem w oczach.
-cooo...- urwał blondyn
-spokojnie, Niall. Idziesz już do domu, potrzebuję tylko twojego podpisu.- wyraźnie mu ulżyło, podpisał papiery, wziął ubrania i poszedł przebrać się do łazienki. Kiedy tylko zniknął za drzwiami, lekarz zbliżył się do mnie.
-Mam nadzieję, że pamięta pan jak się umawialiśmy, panie Styles? Jest pan za niego odpowiedzialny, chyba że mam go zatrzymać i kontaktować się z jego rodziną.
-Nie nie, zajmę się nim. Jego rodzina nawet nic nie wie o tym całym zdarzeniu..-urwałem bo przypomniało mi się,że sam straciłem kontakt z własną rodziną. Matka mnie chyba zabije...- dopilnuję by pojawiał się na kontrolach i badaniach.
-dobrze, w takim razie proszę tu o podpis i już możecie znikać.
-proszę...-powiedziałem wpisując swoje nazwisko w dokumencie- i jeszcze raz dziękuje za pomoc.
-to dzięki tobie, Harry- spojrzał na mnie z troską w oczach- to ty nie dopuściłeś, byśmy odłączyli go od maszyn. To ty o niego walczyłeś i to dzięki tobie jest teraz z nami- podaliśmy sobie ręce.

-to jak gotowy ?- rzuciłem widząc wchodzącego do sali blondyna
-biorę swoje rzeczy i możemy iść- posłał mi radosny uśmiech. Spakował do torby piżamę, wrzucił kilka innych drobiazgów a następnie zapiął ją.
-zostaw to. Ja to wezmę- ruszyłem w jego kierunku odbierając mu z dłoni torbę
-daj spokój, nie trzeba
-albo mi to dasz i nie będziesz się przemęczał, albo cie tu zostawię- wyszczerzyłem zęby w uśmiechu
-..
-to jak wszystko masz? Idziemy ?
-tak, chodźmy.
Szliśmy szpitalnym korytarzem żegnając się z pielęgniarkami i lekarzami, którzy mieli do czynienia z naszą dwójką. Kiedy opuściliśmy mury szpitala Niall odetchnął głęboko przystając na moment.
-Nareszcie. Nareszcie wolność.
-ty wolność choć bo stanąłeś na środku parkingu jeszcze nas ktoś potrąci.- wolnym krokiem poprowadziłem Horan'a do samochodu, otworzyłem mu drzwi i sam spakowałem walizkę do bagażnika. Szybko wsiadłem do środka, gdzie zastałem uśmiechniętego Irlandczyka.

"Za­bierz mnie da­leko, gdzie marze­nia się spełniają, gdzie tros­ki ula­tują, gdzie żale zni­kają."

-Domek !- krzyknął wybiegając z samochodu i biegnąc radośnie jak dziecko w kierunku drzwi wejściowych. Przyglądałem się mu chwilę, przez moment znów widziałem w nim tego samego szczęśliwego chłopaka co rok temu. Zadowolony z dobrego początku powrotu do normalności, opuściłem mój samochód, wypakowałem torbę i ruszyłem z kluczami do domu.

-bardzo proszę, witaj w domu Niall- powiedziałem przekręcając klucz w zamku i puszczając go przodem. Chłopak wbiegł do środka, zdjął buty i biegał w tą i z powrotem jak szalony. Dałem mu czas na okazywanie swojej radości z powrotu do domu, kiedy sam zdejmowałem buty i bluzę.
-Niall'er ?-zapytałem zaglądając do salonu- Niall'er gdzie jesteś ?
-tu....-rozległ się cichy szept
-ty małpo, gdzie z tymi brudnymi łapami do jedzenia ?!- krzyknąłem jednocześnie śmiejąc się
-jestem głodny !- odpowiedział robiąc smutną minkę
-idź się wykąp a ja coś wymyślę. Dobrze ?
-okej.
Blondyn chwycił swoją torbę z brudnymi rzeczami i skierował się na górę, do sypialni. Chwilę później usłyszałem szum lecącej z prysznica wody. Złapałem za telefon i wybrałem numer jednej z restauracji - Nandos. Złożyłem zamówienie a potem sam rozsiadłem się na kanapie w salonie czekając na Niall'a i jedzenie. Siedziałem w ciszy i rozmyślałem nad tym co powiem mamie i siostrze, z którymi nie kontaktowałem się tak długo.

Zachowałem się jak dupek i pieprzony egoista, nawet nie odezwałem się, że jestem zajęty tylko po prostu zniknąłem. Mama miała pewnie jedne z swoich najczarniejszych wizji mojej śmierci albo czegoś podobnego kiedy przestałem dzwonić. Ale w końcu walczyłem, walczyłem o Niall'a i w sumie mi samemu w szpitalu próbowali pomóc psychologowie, rodzina powinna mi wybaczyć.

"Za­bierz mnie tam gdzie świecą gwiaz­dy, a anioły tulą do snu.."

-jestem !- zawołał w moim kierunku Niall zbiegając ze schodów.
-to dobrze siadaj.
-jestem głodny, Harry. Mogę coś sobie wziąć z lodówki?- zapytał wstając z kanapy
-Nie nie możesz, chwila..
-ale..- nie dokończył, ponieważ przerwał mu dzwonek do drzwi.
-siadaj, zaraz wracam.- poczułem się jak jego matka a nie przyjaciel, jednak szybko skierowałem się do drzwi, odebrałem siatkę z zamówieniem, zapłaciłem, podziękowałem i wróciłem do salonu.
-Nandos ! aaaaaa ! Jak ja dawno tego nie jadłem ! Ja to kocham !- wyrwał mi siatkę z rąk
-cieszysz się ?-zapytałem zajmując miejsce obok niego.
-taaaaaaaak !- krzyknął i wypakował pudełka z jedzeniem.

Popołudnie i wieczór spędziliśmy razem jedząc, oglądając telewizję i nic nie robiąc. Cieszyłem się, że Niall jak na razie nie wraca do minionych wydarzeń. Nie pyta się o nic, po prostu zachowuje się normalnie. Jeśli tą jego normalność można tak nazwać. Głupek jeden. Wieczorem rozłożeni na kanapie oboje w skupieniu oglądaliśmy jakiś w miarę interesujący film.
-Dziękuje Harry. Dziękuje za wszystko- Irlandczyk złapał moją dłoń i spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem
-Nie ma za co Niall- odwzajemniłem uścisk- cieszę się,że wróciłeś.

Wróciliśmy do oglądania, Niall siedział oparty o moje ramie, co sprawiało mi ogromną przyjemność, cieszyłem się z tego że wyzdrowiał, że wrócił. Nigdy bym nie darował Zayn'owi gdyby stało się coś gorszego. Tak musiałem z nim załatwić parę spraw i wyjaśnić jego zachowanie. Dupek jeden. Jeszcze mnie popamięta. Spojrzałem na blondynka, miał przymknięte powieki i najwyraźniej spał. Jego klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała. Wyraz jego twarzy był taki uroczy. Wyglądał tak niewinnie, jak małe lwiątko. Aż mi się ciepło na sercu zrobiło widząc go, śpiącego spokojnie bez obawy, że coś mu się stanie. Jeszcze dobrą chwilę myślałem o moim sprzątaniu mieszkania Horan'a i tego, że się nie zorientował co bardzo mnie ucieszyło. Myślałem o Niall'u i tego,że nie wyobrażam sobie tego,że mógłby zniknąć.

"Kocham ten stan wyob­raźni. Tyl­ko Ty i ja. 
W moim ser­cu, w którym urządziłeś so­bie mie­szka­nie, na­wet nie sprzątam. 
 Może oprócz zużytych chus­teczek od płaczu."

___________________________________________________________________________________
Witajcie kochani !♥
wybaczcie za tak długą nieobecność ale niestety egzaminy zrobiły swoje. Dużo pracy, nauki i powtórek.
Teraz jest już po i wszystko wraca do normy ! Nareszcie :)
Tak więc teraz postaram się wrócić do systematycznego dodawania rozdziałów
śledźcie okienko z aktualizacjami tam na pewno będą daty kolejnych rozdizałów
i ewentualne wiadomości :) A teraz pozdrawiam, do następnego♥
czytasz= klikasz/komentujesz 

5 komentarzy:

  1. mam nadzieje, że testy poszły ci jak najlepiej ! <3
    rozdział jak zawsze wspaniały, cudowny <3
    czekam na następny :)
    pozdrawiam ciepło <3

    OdpowiedzUsuń
  2. no właśnie, jak testy - napisz mi :D
    a rozdział genialny jak zawsze i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, czekam na następny. :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham *-* dawaj szybko następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham *-* dawaj szybko następny <3

    OdpowiedzUsuń