niedziela, 5 maja 2013

XIII "Zabawa w detektywa"

"Zabierz mnie tam gdzieś najdalej gdzie najwolniej płynie czas,
Z Tobą za rękę przed siebie w nieznane będę szedł" 

Powoli uniosłem powieki rozglądając się po pomieszczeniu. Próbowałem ustalić, gdzie obecnie się znajduję, gdy poczułem, grzejące mój bok i ramie,  ciepło- Niall. Szybko uświadomiłem sobie,że znajdujemy się w jego domu, nie w szpitalu. Chciałem wstać i przygotować nam jakieś śniadanie, jednak uniemożliwiało mi to, przylegające do mnie ciało Horan'a. Ponownie oparłem głowę na tył kanapy, nie chcąc budzić blondynka. Dłuższą chwilę przyglądałem się niedużemu ogródkowi na tyłach domu przez duże okno, do czasu gdy leżący obok chłopak nie poruszył się. Już myślałem,że się obudził, jednak ten, tylko obrócił się w drugą stronę tym samym pozostawiając mi wolną przestrzeń na opuszczenie kanapy. Ostrożnie uniosłem zdrętwiałe ciało z wygodnej sofy, chwyciłem z fotela obok koc złożony w kostkę. Rozwinąłem go i delikatnie
przykryłem nim Niall'era tak, aby było mu ciepło. Na palcach wyszedłem z salonu i jak najciszej potrafiłem przymknąłem drzwi. Nie chciałem by jakikolwiek hałas zbudził Irlandczyka. Niech sobie chłopak wypocznie we własnym domu, a nie szpitalnym łóżku.

"Z życiem jest jak z go­towa­niem – 
we wszys­tkim trze­ba sta­rać się zacho­wać od­po­wied­nie proporcje."

Dokładnie przypominając sobie cały przepis na naleśniki, którego nauczyła  mnie mama, kolejno wyciągałem potrzebne składniki na blat. Przygotowałem dużą plastikową miskę i jeden za drugim produktem lądował wewnątrz. Po odstawieniu pozostałych pudełek do odpowiednich szafek, znalazłem w szufladzie drewnianą łyżkę, którą wszystko dokładnie wymieszałem. Ciasto przybrało doskonałą konsystencje i było gotowe do smażenia. Z dolnej szafki wyciągnąłem patelnie i rozgrzałem ją na kuchence gazowej.Odmierzałem porcje ciasta i wylewałem na gorącą patelnie. Kiedy góra naleśników urosła do rozmiarów maksymalnych po całkowitym opróżnieniu miski ze słodkiej mieszanki, zgasiłem gaz i odstawiłem tackę placków na bok. Na stół wjechały jeszcze 3słoiki z dżemem, Nutella i truskawki. Kiedy woda się zagotowała zalałem dwa kubki herbaty. Do kompletu dostawiłem dwa talerze i sztuce. Wszystko było gotowe i mogłem już iść po Niall'a.

"Uwiel­biam gotować,
ale bar­dziej od te­go kocham pat­rzeć jak Ci smakuje"

Głęboki oddech i już uchyliłem drzwi salonu, powolnym krokiem dotarłem do kanapy, na której jakiś czas temu zostawiłem Horan'a. Przez krótką chwilę przyglądałem się śpiącemu chłopakowi- wyglądał tak słodko, uroczo i bezbronnie. Od razu było widać spokojny wyraz twarzy, który rzadko towarzyszył mu w szpitalnych murach- delikatnie chwyciłem za ramie blondyna.
-Niall..-szepnąłem- Niall'er..
-hmnmmm..?-szepnął podnosząc powieki ku górze
-choć, wstawaj..
-nie...proszę
-śniadanko na stole, kochanie- powiedziałem szczerząc szereg ząbków w uśmiechu. Horan podniósł się z kanapy i razem za mną ruszył do kuchni.
-naleśniki !-krzyknął głośno zasiadając do stołu
-uważaj bo ciepłe- pouczyłem przysiadając się na przeciwko
-uwielbiam naleśniki, ale nie musiałeś tego robić- mówił z pełnymi ustami
-cała przyjemność po mojej stronie. 

Cały posiłek zjedliśmy w radosnej atmosferze, Niall'owi nareszcie dopisywał humor, uśmiechał się i był chętny do rozmowy, wziąłem to za dobry znak jako pierwsze kroki po leczeniu. Kiedy skończyliśmy jeść, kazałem Irlandczykowi iść na górę się ogarnąć, w czasie kiedy sam posprzątałbym kuchnię, jednak ten nawet nie chciał o tym słyszeć i to mnie wywalił pod prysznic a sam chciał posprzątać. Bronił się tekstami o tym,że nie jest kaleką i sierotą by nic nie móc robić. Nie chciałem sie z nim kłócić dlatego uległem. 

Ruszyłem do łazienki, wziąłem szybki orzeźwiający prysznic. Szybko wyszedłem z kabiny owijając się ręcznikiem. Bez trudu odnalazłem suszarkę, którą w miarę udało się doprowadzić do porządku moje loki. Ubrałem się w czyste ubranie, rozwiesiłem mokre ręczniki i wyszedłem do sypialni Niall'a. Nasłuchiwałem czy przypadkiem Horan nie wybiera się jeszcze na górę. Stwierdzając bezpieczny teren wspiąłem się na palce przy największej szafie w sypialni i ściągnąłem z niej groźby do Niall'era, które ukryłem przed nim w trakcie sprzątania domu.

-Nialler !- zawołałem z korytarza do blondyna, który zalegał na kanapie przed telewizorem
-co? gdzie ty idziesz?-zapytał spoglądając na mnie zdezorientowany
-łazienkę masz już wolną a ja wychodzę
-dlaczego?- spytał domagając się odpowiedzi
-muszę załatwić kilka spraw w urzędzie za twój i mój dom.. wszystkie sprawy dotyczące naszych domów, którymi nie zajmowaliśmy się od pół roku mogą źle się skończyć jeśli tego nie sprawdzę..a raczej ine chcemy wylądować na ulicy, prawda?- zapytałem wstając z kolan, po zawiązywaniu butów.
-wrócisz?
-wrócę
-kiedy?
-kiedyś.
-Harry !
-Niall
-...ni..-urwał
-spokojnie, wrócę. Tylko załatwię te głupie dokumenty i będę z powrotem, dobrze?
-okej
-a ty grzecznie mi tutaj, okej ?-spojrzałem na niego groźnym wzrokiem
-będę, jak zawsze.
-no ma nadzieję- rzuciłem klepiąc go w lewe ramię
-grzecznie mi tam i nie krzycz na panie- zaśmiał się a ja mu zawtórowałem
-będę, będę. Jak zawsze- posłałem mu ciepłu uśmiech- pa Niall- odezwałem się wychodząc z posesji.
-pa Harry, do później-odpowiedział zamykając drzwi i przekręcając zamek
"Ba­wiąc się w de­tek­ty­wa oszu­kuję świat."
I kogo ja oszukuje? Sam siebie. Sam siebie i Niall'a Horan'a. Mojego najbliższego przyjaciela, tylko po to by oszczędzić mu cierpienia. Mam nadzieję,że kiedyś mi to wybaczy. Znów okłamałem go, co prawda sprawa w urzędzie to była kwestia złożenia podpisu na obu dokumentach dotyczących w domu i już mógłbym wracać. Jednak nie, bo przecież ja to Harry Styles i zawsze muszę robić wszystko inaczej.

Wysiadłem z samochodu pod piekarnią, w której jeszcze do niedawna pracowałem. Na drzwiach wisiała kartka o treści nie bardzo mnie zaskakującej, a mianowicie o zamknięciu do odwołania. Musiałem dostać się do środka i bardzo ucieszyłem się kiedy oba klucze- srebrny i złoty- pasowały do zamków. Malik nie wymienił ich, a to tylko działał na moją korzyść. Rozejrzałem się po ulicy i przemknąłem do wnętrza piekarni. Zamknąłem za sobą drzwi i w razie czegoś przekręciłem na raz wewnętrzny zamek. Bez żadnych zahamowań wdarłem się do gabinetu Zayn'a. Od razu chwyciłem w dłonie ukryty w jego biurku notes z ważnymi adresami, telefonami i tudzież podobnymi rzeczami. Bez problemu odnalazłem jego adres domu, w którym już byłem. Udało mi się również, znaleźć informację na temat jego bliskich i tego skąd jest, jednak nie chciałem wplątywać to całej jego rodziny.  Zszokowała mnie natomiast krótka notatka o rzekomej dziewczynie. Do tej pory sądziłem,że ten bezuczuciowy dupek jest gejem, a tu proszę, czyżby bi? Dokładniej przeczytałem jego zapis o niejakiej Perrie Edwards. Miał zapisany jej adres domu i małe zdjęcie, blondynka z różowymi końcówkami, no świetnie sobie Malik wybrałeś, twój poziom widzę. Szybko wystukałem adres w telefonicznej nawigacji by w razie czego mieć go pod ręką. Odłożyłem wszystko na miejsce i wyszedłem z gabinetu. Rozglądając się jeszcze raz, kierowałem się w stronę wyjścia. W ostatniej chwili moją uwagę przykuł aparat znajdujący się na najwyższej półce zaraz przy wejściu na zaplecze. Praktycznie podbiegłem tam, by sprawdzić sprzęt, w głębi serca liczyłem na to, że niezastane tam nic, tylko pustą kartę pamięci. Jednak to, co tam zobaczyłem na tych kilku zdjęciach wywołało jeszcze większą niechęć, złość i furię w stosunku do mulata. Na tych kilku pojedynczych fotografiach wyraźnie widać znęcającego się Zayn'a nad Niall'erem i w sumie sam torturowany blondyn. Widocznie był to aparat Malik'a.
-ja.cie.kurwa.zabije.jak.cie.sukinsynu.dopadnę.- wycedziłem przez zęby sam do siebie, starając się uspokoić, licząc do dziesięciu i biorąc głęboki oddech. Niewiele pomogło jednak byłem już w stanie wyjść stamtąd i ruszyć dalej. Zabrałem ze sobą aparat i wyszedłem z piekarni.

-otwórz.te.zjebane.drzwi.kurwa.mać- drugi raz tego dnia ciśnienie podnosiło mi się maksymalnie, przyprawiając o zabójczo szybki rytm serca. Po raz kolejny stwierdziłem ,że w jego domu nikogo nie ma, chciałem, a raczej musiałem się z nim zobaczyć dlatego postanowiłem skorzystać z niejakiej pani Edwards w tym celu. W krótkiej chwili pokonałem trasę z domu Malik'a do domu Perrie. Dzwoniłem do drzwi kilkakrotnie. Po raz kolejny nikt nie otwierał mi drzwi. Byłem już wściekły. Miałem dość tego ciągłego zlewania wszystkich i samego zastraszania blondynka. Kiedy moje dłonie oplotły szczeble furtki, a głos wydarł się na maksymalny w tej chwili, w drzwiach pojawiła się zakochana para.
-dłużej się kurwa nie dało?- wycedziłem przez zaciśnięte ze złości zęby, kiedy podchodzili do furki. Miałem ochotę wypruć falki Zayn'owi i przypieprzyć mu w ten jego ryj.  Opanowałem się trochę.
-czego?- zapytał obojętnie mulat
-czego?! czego?! Do jasnej cholery człowieku omal nie spowodowałeś śmierci Niall'era !
-a szkoda- odparł krótko
-na co wysyłasz mi groźby żebym zostawił Niall'a ? Tak tego nie zrobię.
-jeśli nie jest mój nie będzie nikogo- uciął z frustracją wymalowaną w oczach i na twarzy
-ty jesteś jakiś chory ! O proszę proszę, najpierw kręcą się chłopcy teraz widzę jakaś blondyneczka, niezły gust Malik, naprawdę.
-masz coś do tego frajerze ?- zapytał z chamskim uśmieszkiem
-zapłacisz za to.
-uuuuuuuuu...mam się bać małej lokowatej dziewczynki?- drwiący ton i uśmieszek nie znikał z jego ust. Bez zastanowienia, w przypływie siły i energii wymierzyłem Zayn'owi pięścią prosto w twarz. Nie chciałem uciekać się do przemocy, jednak on mnie do tego zmusił. Zaraz złapał się za twarz, starając się znaleźć coś do tamowania krwi z nosa. 
-ty też chcesz oberwać?-zapytałem, widząc, że blondynka stoi trochę przestraszona- te groźby, te zdjęcia, słowa, nagrania, wszystko. Nie myśl, że to ci ujdzie na sucho- zauważyłem przelotny strach w czekoladowych oczach Malik'a. Usatysfakcjonowało mnie to. Zmierzyłem parę z góry do dołu i wsiadłem do samochodu. Spojrzałem na nich groźnie a potem odjechałem wprost do domu Niall'era. 
-jeszcze się spotkamy. Jeszcze się policzymy. Zobaczycie.- szepnąłem sam do siebie powoli się uspokajając.
"Życie to bru­tal­na, za­pierająca dech w pier­siach za­bawa –
 jak ska­kanie ze spa­dochro­nem al­bo niebez­pie­czna górska wspinaczka."
____________________________________________________________________________
Hej kochani !♥
Wybaczcie za kolejną nieobecność !:<
Ale tak jakoś wyszło, że w środę miałam gości, w czwartek świętowałam swoje 16urodziny a w piątek byłam nad morzem i w sumie nie miałam jak dodać. No ale mam nadzieję, że będzie ok. Myślę, że nie będzie teraz problemów z dodawaniem ;) Pozdrawiam Was wszystkich i do następnego :3
*Ja osobiście Perrie lubię !:) To jest tylko na potrzeby opowiadanie wymyślone.
czytasz= komentujesz i klikasz :)

4 komentarze:

  1. Genialne, dawaj następny. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie! :D dawaj szybko następny *-*
    +zapraszam do mnie http://save-my-heart-1d.blogspot.com :3

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny jak zawsze <3 xx

    OdpowiedzUsuń