poniedziałek, 1 lipca 2013

XXV "Druga szansa"

"Nie błagam, powiedzcie,że to był tylko zły sen !"

Krzyki i pisk na korytarzu ucichły. Nadal nie docierało do mnie to, co przed chwilą usłyszałem. To było dla mnie jak zły sen, łzy ciurkiem spływały po moich policzkach a ja w myślach modliłem się do Boga, o to, by to nie była prawda, o to, żeby wszystko okazało się jedną wielką pomyłką. Nagle znów ktoś głośniej zawołał.
-proszę o spokój ! Zamknijcie się ! Chcecie,żeby wszyscy się pobudzili ? Na co mi cały szpital straszycie ?! Natychmiast zapraszam do sali konferencyjnej- po głosie poznałem dobrze znanego mi ordynatora, kiedy wszyscy weszli usłyszałem trzask drzwi. Nie panowałem nad łzami i na tym co robię w tej chwili. Musiałem sprawdzić czy to wszystko prawda. Mój umysł nadal nie przyswaja tej wiadomości. 

"On nie żyje.."

Zapłakany wstałem z łóżka i bez zastanowienia wybiegłem z sali, biegnąc na boso wprost do sali Horan'a. W biegu modliłem się tylko o to,by nadal tam był. Kiedy dotarłem do szklanej szyby mocno szarpnąłem za klamkę i wszedłem do środka. Maszyna wykazująca pracę serca ukazywała prostą nieprzerwaną linie.

Byłem przerażony, przez łzy nic nie widziałem. Przytuliłem się do zimnego już ciała Niall'a i płakałem, okrywając go własnymi ramionami.
-Niall...błagam...Niall błagam obudź się ! Nie zostawiaj mnie proszę ! Ty nie możesz... nie możesz odejść, nie możesz mnie zostawić...Niall'er błagam cie...- wyłem i jęczałem coraz głośniej. Nie mogłem uwierzyć, że on naprawdę nie żyje. Teraz miałem ochotę popełnić samobójstwo. Z twarzą nadal przytulona do jego nagiej klatki piersiowej coraz mocniej przytulałem nasze ciała do siebie. Jedną dłonią złapałem jego i splotłem nasze palce razem. Poczułem od nich chłód, chłód martwego ciała.
-Niall wstań..Niall proszę cie obudź się i chodź ze mną...nie możesz się poddać..-nadal jęczałem niezrozumiałe słowa między duszeniem się własnymi łzami, mój umysł nie myślał trzeźwo.- Zrobię wszystko.. zrobię dla ciebie co chcesz tylko chodź ze mną...nie ty nie mogłeś umrzeć...Boże..dlaczego ty.. dlaczego właśnie ty a nie ja ?! Ty na to nie zasłużyłeś...Boże błagam zabierz mnie nie jego...
-Panie Styles !? Co pan tu robi !?- usłyszałem tłum krzyczących lekarzy.- On nie żyje ! Zostaw go!- dwóch pielęgniarzy oderwało mnie siłą od ciała Niall'a, szarpałem się i wyrywałem. Zacząłem gryźć lekarzy po rękach. Od długiej chwili nie przestawałem płakać i krzyczeć coraz głośniej, próbując przekrzyczeć zgromadzony personel.

"Cud"

Miałem tego serdecznie dość, byłem wykończony psychicznie i fizycznie, w głowie jedyną myślą było odebranie sobie życia i spędzenie go z Niall'erem po drugiej stronie. Zebrałem w sobie całą siłą i szarpnąłem całym ciałem jak najmocniej się dało. Udało mi się upadłem na podłogę i natychmiast rzuciłem się do ciała przyjaciela, które znów silnie objąłem kładąc się na jego łóżku.

Niespodziewanie po sali rozniósł się ogromny pisk urządzenia. Ekran wyświetlający pracę serca znów pokazywał zieloną linie życia. Wszyscy zamarli a ja przeniosłem wzrok na twarz Irlandczyka, który niespodziewanie próbował otwierać oczy. Jego klatka piersiowa zaczęła się unosić. Nie mogłem uwierzyć, w to co się właśnie stało.
-Niall !!!- krzyknąłem próbując nawiązać z nim kontakt. Ordynator podbiegł do łóżka i przyłożył dłonie do ręki Horan'a, sprawdzając mu puls.
-Boże Święty ! On żyje !-wydarł się lekarz patrząc przerażony to na nas to na swoją załogę
-Co się tutaj dzieje?-wyszeptał zdziwiony i przestraszony blondyn, który właśnie się wybudził a ja tylko wtuliłem się w jego ciało i zacząłem moczyć jego pościel łzami
-Niall....ty żyjesz...Boże dziękuje..

"Co teraz?"

-dobrze więc...proszę rozdzielić tych panów- kiedy usłyszeliśmy słowa lekarza, blondynek uniósł swoje dłonie i położył je na moich plecach
-nie..-szepnął a ja się ożywiłem
-chłopcy...eh, Niall to tak jakby niemożliwe..ty...ty umarłeś a teraz żyjesz
-tak tak, takie bajeczki to ty mów swoim dzieciom, w cuda nie wierzysz to nie moja wina..-odezwał się znów a ja go poparłem-Harry...-zwrócił się w moją stronę a ja uniosłem zaczerwienioną i zapuchniętą twarz od płakania w jego stronę- zabierz mnie do domu..
-chciałbym..-odezwałem się
-właśnie, chciałby a teraz musimy was przebadać...eh, obiecuję,że załatwimy to szybko.

"Modlitwa"

Siedziałem w łóżku w zupełnie innej sali niż zwykle i czekałem na przyjaciela, który nadal nie wrócił z badań. Obiecano mi, że kiedy on wróci przyniosą wszystkie nasze wyniki i zastanowią się co dalej. Tym czasem miałem trochę czasu dla siebie, który postanowiłem wykorzystać na podziękowania. Przeżegnałem się i złożyłem ręce do pacierza, pochyliłem głowę i zamknąłem powieki.
-Boże, dziękuje ci za pomoc..gdyby nie to, teraz zapewne rozmawialibyśmy osobiście na temat całego mojego życia, i wszystkich popełnionych przeze mnie błędów ,na sądzie ostatecznym, ponieważ nie dałabym rady żyć jeśli Niall by nie przeżył..nie jestem idealny, nie praktykuję wiary jak prawdziwy wierny ale dziękuje, wierzę w cuda a to był cud, to był ratunek dwóch żyć, dziękuje..

Zmówiłem jeszcze cały pacierzyk, który znałem z dzieciństwa, i przeżegnałem się na koniec. Następnie ułożyłem się wygodnie na poduszce a wtedy do sali weszło dwóch lekarzy, pchający łóżko Irlandczyka. Chłopak wyglądał na zmęczonego i wyczerpanego. W sumie mu się nie dziwiłem, ale wierzyłem, że szybko się z tego podniesie. 

"Wyniki"

-jak się czujesz?- poszedłem za blondynem i odwróciłem się na bok by go widzieć, kiedy pielęgniarze wyszli
-nie najgorzej...a ty?-zapytał
-uhh..bywało lepiej..ale cieszę się, że jesteś...-zamyśliłem się na chwilę a potem zamilkłem i wpatrywałem się w leżącego chłopaka, który na mnie spoglądał- Niall..Niall ty naprawdę chciałeś odejść?- zapytałem cicho i ze smutkiem. 
-ja...ee..ja..nie wiem...nie dawałem sobie rady..ja..miałem tego dość..-odpowiedział patrząc na mnie smutno. Kiedy chciałem mu oznajmić, o tym co zrobiłem kilkanaście dni temu, o powiedzeniu wszystkiego policji, naszą rozmowę przerwał ordynator, który  tak jak obiecał, przyszedł z wynikami.

-mam wyniki- oznajmił siadając na krześle między naszymi łóżkami
-i jak?-spytał Niall
-więc..-chwilę przeglądał nasze karty- miałeś zawahanie organizmu, śmierć kliniczna okazała się śpiączką kliniczną, przy której może zdarzyć się wyłączenie wszystkich czynności organizmu a następnie przebudzenie, jednak w wielu przypadkach to nie kończy się dobrze...w twoim przypadku to był cud, nie spodziewaliśmy się, że z tego wyjdziesz, jednak jak widać Bóg, anioły, wiara i...-zatrzymał się spoglądając na mnie- przyjaciel, na którego zareagowałeś pozytywnie sprawiły, że jesteś z nami i twoje wyniki zaczną wracać do normalności, jeśli uzupełnimy niedobory witamin i trochę się wzmocnisz. A ty, Harry.. ty mój drogi nabawiłeś się podejrzenia anoreksji i jeśli nie uzupełnimy ci, tak jak koledze obok, witamin i nie wzmocnimy cię, przypadkiem możesz wylądować na oddziale zamkniętym z anorektykami.- kiedy usłyszałem moją diagnozę, zdziwiłem się, ponieważ nie spodziewałem się wywołania anemii w tak krótkim czasie, widocznie stres się do tego przyczynił.
-dziękujemy za wiadomości..-odezwałem się
-właśnie, dziękujemy- zawtórował mi Irlandczyk
-a, właśnie...chłopcy..-spojrzał na nas z troską- ja nie chcę nic mówić, ale oboje powinniście znaleźć się piętro wyżej, tam skąd ty Harry, nam uciekłeś.. oboje macie podejrzenia zaburzeń psychicznych. Niall..ty się ciąłeś, nadal bandażujemy ci rany, które dzięki maścią powoli się goją i zamieniają w blizny, nawet znikają ale próbowałeś też popełnić samobójstwo..nie mogę być pewny, że nie zrobisz tego ponownie..a ty Harry, ty też się pociąłeś, na dodatek na naszym oddziale psychiatrycznym.- w tym momencie Niall spojrzał na mnie pytająco.
-Harry...dlaczego to zrobiłeś?- zapytał wpatrując się w mój zabandażowany nadgarstek, gdzie pod bandażem dalej spoczywała koniczynka mająca oznaczać Horan'a
-ja..ja nie wiem..ja już nie dawałem rady..a sekundę po tym jak to zrobiłem usłyszałem krzyki, że nie żyjesz omal nie miałem zawału, rozumiesz? Przepraszam cie..
-tak więc panowie..nie mogę być pewny, czy coś sie nie zdarzy nawet jeśli mi obiecacie, że nic nie zrobicie, przez kilka dni oprócz leków dostaniecie antydepresanty w małej ilości, które was wzmocnią a dodatkowo będziecie mieć terapię z naszą psycholożką, nie Harry, nie z tą, na którą się nadarłeś- opuściłem głowę
-kiedy będziemy mogli wyjść ?-zapytał lekarza Niall
-za miesiąc
-co?!-krzyknęliśmy zgodnie z otwartymi buziami i szeroko otwartymi oczami
-spokojnie, do dyspozycji macie telewizor, książki, terapie, badania, posiłki i ogródek..dacie radę..
_________________________________________________________________________________
Hej :> a więc zgodnie z postanowieniem kolejny rozdział, a jednak i Niall i Harry żyją !:) Długo zastanawiałem się, czy zakończyć to śmiercią czy nie... ale trzymam się mojej pierwszej wersji więc teraz czekajcie na dalszy ciąg historii jeszcze nie wiecie, co się może zdarzyć a tym czasem zapraszam do czytania:)

czytasz=komentujesz :3

4 komentarze:

  1. O BOŻE NIALL ŻYJE *--* KOCHAM CIE KOBIETO I CZEKAM NA NASTĘPNY <33

    OdpowiedzUsuń
  2. NIALLNIALLNIALL *-* WIEDZIAŁAM ŻE ON NIE UMRZE!
    NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ TAK SZYBKO KOLEJNEGO ROZDZIAŁU ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ON.ŻYJĘ.JEZU.JAK.SIĘ.CIESZĘ.KOCHAM.CIĘ.MOCNO.BARDZO.NIE.MOGĘ.SIĘ.DOCZEKAĆ.KOLEJNEGO.TYLKO.BŁAGAM.NIE.UŚMIERCAJ.JUŻ.NIKOGO.BŁAGAM. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. MEEEEEEEEEEEEEGA,CZEKAM NA NASTĘPNY !!!!!!

    OdpowiedzUsuń