czwartek, 4 lipca 2013

XXVIII "Życie do góry nogami"

"Nareszcie w domu"

-oooo tak- powiedziałem sam do siebie rozsiadając się wygodnie na kanapie w salonie. Udało mi się wrócić dzień wcześniej od mamy i siostry, których miałem już szczerze mówiąc dość, dzięki nim poznałem chyba więcej przyjaciółek mamy niż mam przyjaciół i rodzinę, której nie spotkałem w dzieciństwie. Wróciłem do wysprzątanego domu, które ja i Niall'er spokojnie sprzątaliśmy przed telefonami naszych kochanych rodzicielek. W drodze powrotnej byłem w Tesco na dosyć dużych zakupach, żebyśmy jutro po przylocie blondyna z Irlandii i kilka kolejnych dni mieli spokój z kupowaniem żywności.

Przed pójściem spać, sprawdziłem sobie przyloty i odloty samolotów, tak aby zdążyć dotrzeć na lotnisko by odebrać przyjaciela, za którym bardzo się stęskniłem. W sumie można było powiedzieć, że się od niego uzależniłem przez tyle czasu spędzonego razem. Bardzo ciekawiło mnie jak minęły mu dwa tygodnie w Mullingar z rodziną i bliskimi. Zastanawiałem się co porabiał i jak sprawdził się w roli opiekunki do dzieci.

"Zazdrość"

-Niall'eeeeeeeeeeer !-krzyknąłem radośnie machając na powitanie przyjaciela- hej !
-Harry ! Hej ! Co ty tutaj robisz?-zapytał przytulając się do mnie. Od razu mi się lżej na sercu zrobiło, kiedy znów go zobaczyłem, naprawdę bardzo się za nim stęskniłem.
-nie chciałem,żebyś tłukł się do domu taksówką i chyba dobrze trafiłem, bo widzę masz o torbę więcej
-domowe wyroby mamusi..-westchnął kręcąc głową
-o, skąd ja to znam, również przywiozłem trochę od mamy..
-cieszę się,że jestem znów w Anglii, stęskniłem się
-uwierz mi, ja również. A teraz chodź jedziemy do domu, chyba zbiera się na deszcz.

Po wspólnie zjedzonej obiadokolacji wygodnie rozsiedliśmy się na sofie, w tle grał telewizor a my rozmawialiśmy co minionych dwóch tygodniach. O tym co się wydarzyło, co u rodziny i wszystkim ważnym, mniej ważnym i głupotach, do czasu aż telefon Horan'a nie rozbrzmiał wesołą melodyjką. Kontem oka zauważyłem jak radośnie zareagował na osobę, która dzwoniła. Usłyszałem jego radosne powitanie z tajemniczym rozmówcą a potem machnął na mnie głową, wstał i opuścił pomieszczenie przez co nabrałem dziwnych podejrzeń. 

Czy ja byłem o niego zazdrosny, słysząc wesołe rozmówki, śmiech i głupie słówka podczas konwersacji telefonicznej...nie skąd. Dlaczego miałbym być zazdrosny...Kurwa,nie kogo ja oszukuję, nie, nie, nie. Przez spędzanie czasu z nim, tak cholernie się do niego przyzwyczaiłem, że nie chcę go nikomu oddawać. To chyba nie jest zbyt normalne, taka zazdrość, prawda...?

"Złość"

Przez kolejnych kilka dni, dalej spędzaliśmy z Niall'em leniwe poranki, popołudnia i wieczory. Wychodziliśmy do ogrodu na basen albo zalegaliśmy przed telewizorem czy play station. Choć w sumie powinienem dodać, że robiliśmy to wtedy, kiedy jego telefon nie dzwonił. Kilkakrotnie tajemniczy rozmówca rozmawiał z nim na skejpie, a wtedy przypadkiem i nieświadomie dowiedziałem się, że te jego rozmówki prowadzi z kimś z Irlandii. Nie mniej jednak wciąż byłem zazdrosny. Może zły? Może smutny? Nie potrafiłem sobie wyobrazić Niall'a z kimś, a te jego zagrywki z tym kolegą bardzo mnie irytowały. Przez to wszystko posprzeczaliśmy się kilkakrotnie czego okropnie żałowałem. Zazwyczaj potem wychodziłem na dosyć długi samotny spacer, albo nie odzywaliśmy się do siebie.

"Niech wróci to co było, proszę..."

Było mi wstyd za nas oboje, za to,że kłóciliśmy się o głupoty a potem jak małe dzieci obrażaliśmy się na siebie. Dlatego postanowiłem skorzystać z londyńskiego słońca, które nie odwiedza nas zbyt często i wyciągnąłem Niall'a najpierw na spacer i lody a po powrocie do basenu. Wygłupialiśmy się jak dawniej. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy, pływaliśmy i podtapialiśmy się. Do późnego popołudnia leżeliśmy na leżakach na słońcu a potem zamówiliśmy pizzę i zjedliśmy ją po raz kolejny wspominając terapeutkę ze szpitala. Dzień wydawał się wspaniały i jak dawniej, zaczepialiśmy się, przytulaliśmy i bawiliśmy. Wieczorem pożegnaliśmy się z sobą jak kiedyś, słodkim dobranoc i życzeniem miłych snów. Lecz kiedy położyłem się na kanapie i wyłączyłem telewizor, salon pokrążył się w błogiej ciszy, którą przerwał cichutki, śmiech Horan'a. Nie byłem z tego zadowolony, wręcz przeciwnie smuciło mnie to, że znów z nim rozmawiał, nie obchodziło mnie o czy, po prostu z nim gadał. Wtedy zamknąłem oczy, żeby się nie rozpłakać, co ostatnio łatwo mi przychodziło, myślałem o tym co powinienem zrobić i czy powinienem walczyć o przyjaciela..
____________________________________________________________________________
Hej !:) och i znów zamieszanie,wiem wiem wybaczcie, nudno nie może być i trzeba was czymś zaskakiwać, a to tylko wina moich pomysłów, każdy rozdział piszę na bieżąco i spontanicznie więc różnie to bywa z tym co mi do głowy przyjdzie  no ale mam nadzieję,że się troszkę podoba, czekajcie na kolejny i już przed ostatni rozdział tej historii (chyba się rozpłaczę..tak szybko :c )

czytasz=komentujesz :)

5 komentarzy:

  1. świetny jak zawsze, ogólnie super że dodajesz tak szybko rozdziały ;> i szkoda że niedługo koniec opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowny <3 tak jak anonimek napisał, fajnie, ze dodajesz tak szybko rozdziały, nie trzeba długo czekać i w ogóle. :) uwielbiam cie x

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twoje pomysły i to jak piszesz, więc nie zmieniaj tego <3 czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Błagam zrób tak żeby byli razem...proszę.! kocham <3

    OdpowiedzUsuń