niedziela, 18 sierpnia 2013

Prompt XVI "Domowy rosołek"

anonim zapytał/a: Nouis. Niall ma grypę, a jedyny sposób na grypę jaki Louis zna jest rosół którego Ni nie
                              lubi. Karmi go.


ode mnie: gdzie nie czytam promptów, są takie krótkie,a ja się tak rozpisuję przy niektórych, no cóż. Niech
                 i będzie Nouis :)


-halo?-usłyszałem zaspany i mocno zachrypnięty głos 
-Niall?-zapytałem ze strachem
-mhm
-dobrze się czujesz?
-mhm
-weź mi tu nie mhm, tylko mów
-dobrze się czuje-ledwie wypowiedział krótkie zdanie
-nie ruszaj się z łóżka.-zagroziłem i zakończyłem połączenie czym prędzej udając się do kuchni. Bez problemu przypomniałem sobie, stary dobry przepis od mamy na domowy rosół. Przygotowałem duży garnek i wrzucałem do niego wszystkie składniki. Kiedy wywar wraz z mięsem i warzywami stanął na kuchence ustawiłem czasomierz na czterdzieści minut by dobrze się ugotował. Następnie ruszyłem do szafki z lekami, z której wygrzebałem syrop na kaszel, sprej i tabletki na gardło, krople do nosa, wapno, witaminy i jakieś proszki przeciw grypie. Zapakowałem wszystko do małej siateczki i postawiłem na blacie w kuchni. Sam ruszyłem do swojej sypialni i wybrałem czyste granatowoczarne rurki i ciemnoniebieski sweterek z uwagi na niezbyt ciekawą pogodę za oknem. Po szybkim prysznic wskoczyłem w czyste przygotowane ciuchy i udałem się do kuchni by sprawdzić gotującą się zupę. Na moje szczęście czas gotowania się kończył, więc spokojnie mogłem przygotować pieczywo tostowe na grzanki, tak jak uczyła mnie rodzicielka. Rosół i grzanki najlepsze na grypę. By pocieszyć Horan'a zapakowałem do torby paczkę żelek i babeczki z kawałkami czekolady. Ku mojemu zdziwieniu rosół wyszedł całkiem smaczny dlatego spokojnie przelałem go do termosu i dopakowałem do pozostałych rzeczy w torbie.

Stanąłem przed drzwiami mieszkania Irlandczyka i wyjąłem z kieszeni swoje zapasowe klucze. Po cichu wszedłem do mieszkania, rozebrałem się i zaniosłem torbę do kuchni. Postanowiłem zajrzeć najpierw do blondyna. Otworzyłem drzwi jego sypialni a moim oczom ukazał się wykończony grypą pozakrywany kołdrą i poduszkami Niall.
-hej Niall'er- przywitałem troskliwie 
-hej- ledwie szepnął zmuszając się do lekkiego uśmiechu
-bardzo źle?-spytałem ze smutną miną
-Lou, ja nie umieram, to grypa- cicho się zaśmiał kończąc na męczącym kaszlu
-zaraz wracam, trzymaj chusteczki- podałem mu opakowanie i opuściłem pomieszczenie. W kuchni wyjąłem dużą miskę i nalałem do niej rosołu. W jednej z szafek udało mi się znaleźć drewnianą tacę, na której ustawiłem rosół, dołożyłem grzanki, które szybko zrobiły się w tosterze. Oraz wszystkie leki i słodycze. Na koniec na tacy wylądował kubek z gorącą herbatą z miodem i cytryną.

-Ni?
-hm?
-usiądź proszę- odpowiedziałem stawiając ciężką tace na nocnym stoliku obok olbrzymiego łóżka, na którego brzegu przysiadłem zaraz przy ciele blondyna- proszę, ugotowałem rosół, zjedz
-nie
-dlaczego? Gotowałem go specjalnie dla ciebie
-nie lubię rosołu
-on postawi cie na nogi
-widzę,że masz tam leki, zadziałają tak samo
-nie. Bo leki to chemia, a tu masz naturalny rosół z warzyw z ogródka mojej mamy
-nie lubie
-zjedz
-nie chce
-Niall'er bo się pogniewamy-założył ręce na piersi i skrzyżował je
-nie zjem
-no gorzej niż pięciolatek mój drogi
-zjedz
-yyy- jego usta zacisnęły się w wąską linie
-nie będziesz jadł sam? W takim razie ja cie nakarmię- spojrzał na mnie zdziwiony. Usiadłem jeszcze bliżej chłopaka, kolanem stykając się z jego biodrem. Ostrożnie chwyciłem w dłoń miskę z gorącym rosołem. Nabrałem na łyżeczkę trochę zupy i przystawiłem ją do malinowych ust Irlandczyka, które nawet nie drgnęły.
-Ni..-szepnąłem spoglądając  w jego tęczówki
-hmm
-zjedz proszę, szybciej wyzdrowiejesz.- znów zamruczał w geście sprzeciwu dodatkowo przymykając powieki. Po chwili ciszy i zastanowienia nachyliłem się nad twarzą przyjaciela i złożyłem namiętny pocałunek na jego wargach. Otworzył usta ze zdziwienia co wykorzystałem na włożenie mu łyżki z rosołem w usta, szybko przytrzymując szczękę by nie próbował wypluć zupy. W końcu spojrzałem w lazurowe tęczówki Horan'a w których pojawiły się radosne iskierki mimo gorączki, kataru i kaszu.
-i co, aż tak złe?
-hmm-zamyślił się- tak 
-co tak? Aż tak zła zupa?
-co? Nie, nie-otrząsnął się ze swojego rozmarzonego stanu
-dobre
-co?
-to- odpowiedział składając pocałunek na moich ustach. Po czym odsunął się delikatnie i uśmiechnął.- Jeśli będziesz jadł ze mną i będziesz mnie nagradzał słodkimi pocałunkami to zjem- uśmiechnął się szeroko a ja zaśmiałem się radośnie składając całusa na jego zaróżowionym policzku i wziąłem miseczkę rosołu.

4 komentarze:

  1. Ej, właśnie dobrze że się rozpisujesz! :D kocham czytać to co piszesz i to że twoje prompty są dłuższe niż inne to lepiej <33
    No i oczywiście czekam na następne :* a najbardziej to czekam na twoje kolejne opowiadanie z Narrym <3 życzę weny i miłego dnia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam cię do Verisital Blogger i Liebster Awards.
    http://life-is-brutal-sweetie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń