anonim zapytał/a: Tak! To ja poproszę
Larry'ego i ujawnienie się przed rodzicami. Są urodziny Hazzy
i oni nie
mogą wytrzymać. Oczywiście wszystko kończy się happy endem i
pocałunkiem
:3 / Juszaawi
ode mnie: w pierwszej chwili miałam nie podejmować się żadnego Larry'ego ponieważ dla mnie jako Narry
shipperki jest to ym, 'trudny temat' (?)...no ale jak wszystko, to wszystko więc..
-przeklęty dzień, przeklęte urodziny
-wszystkiego najlepszego Hazz- usłyszałem promienny głosik, poczułem zaciskające się na moich biodrach dobrze znane mi dłonie- spełnienia marzeń i wszystkiego czego tylko zapragniesz kochanie- zakończył szybkim a zarazem delikatnym pocałunkiem obracając mnie do swojej twarzy
-Lou..-szepnąłem przymykając powieki i opierając głowe na jego ramieniu
-sto lat Harry i jeszcze dłużej-szepnął w moje włosy i objął mnie ramionami-cóż się stało?
-eh..na dole pełno rodziny, jakieś ciocie, babcie, wujkowie, kuzyni, niektórych nawet nie znam-jęknąłem
-to w czym problem? To tylko rodzina marudo- zaśmiał się spoglądając na mnie swoimi lazurowymi tęczówkami
-w tym,że znów zaczną się pytania o moją wspaniałą dziewczynę
-oh..dasz radę- odpowiedział nieco zasmuconym głosem- wierzę w ciebie- posłał mi delikatny uśmiech
-kocham cię Lou..-złożyłem na jego ustach delikatny pocałunek
-ja ciebie też..-potarł kciukiem mój policzek uśmiechając się szeroko- no a teraz na dół solenizancie, goście i obiadek czekają- powiedział radośnie i wypchnął mnie z pokoju.
Posiłek przebiegał dosyć spokojnie, rodzina rozmawiała ze sobą w najlepsze od czasu do czasu zadając mi pytania i wciągając do rozmowy na niezbyt ciekawy temat. Szczerze mówiąc trochę mi się nudziło i często wymuszałem uśmiech, jednak jednym z moich pocieszeń był fakt iż Tomlinson siedział obok mnie i mogłem go sobie spokojnie podziwiać. Chłopak bez skrępowania i oporów wdawał się w dyskusje z moimi krewnymi wyrażając przy tym jak największe chęci poznania ich jeszcze bliżej. Co jakiś czas jego dłoń znikała pod długim kremowym obrusem spoczywającym bezwładnie na stole po to by dotknąć mojego kolana albo uda. Musiałem ostro się pilnować, bo kiedy jego palce sunęły w górę i dół wywołując we mnie przyjemne dreszcze na moją twarz wpływał ogromny uśmiech.
-czas na tort kochani!- zawołała moja mama wesoło. Do salonu weszła moja rodzicielka wraz z ogromnym tortem i masą palących się świeczek. Jak na komendę wszyscy powstali i rozpoczęli śpiewanie urodzinowej piosenki. Jak co roku nie wiedziałem co zrobić w tym momencie, dlatego głupio uśmiechałem się do wszystkich.
-....jeszcze raz..a kto? Harry !-zawołała Anne i postawiła przede mną ciasto-czego sobie życzysz kochanie?
Powstałem ze swojego krzesła i rozejrzałem się po całym pomieszczeniu. Minęła dosyć długa chwila a ja nadal nie odezwałem się ani słowem, członkowie rodziny wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem i zaczęli szeptać między sobą wysyłając sobie porozumiewawcze sygnały. Nagle moim ciałem zawładnęła jakaś dziwna siła i chęć wyjawienia wszystkim skrywanej przed światem prawdy.
-ja...-zacząłem zdanie i spojrzałem na Louis'a, który w jednej chwili stał się zdenerwowany i zmieszany
-tak?-szepnęła jedna ze zgromadzonych ciotek
-nie chcę waszych prezentów i waszych życzeń..-wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli- jedynym czego bym chciał to to, żebyście zaakceptowali mnie takiego jaki jestem i z kim jestem bo już mam dosyć kłamstwa.
-ale..ale o czym ty mówisz?-zapytał mnie kuzyn
-o tym..-szepnąłem i wpiłem się w wargi zdezorientowanego Tommo, który po krótkiej chwili uśmiechnął się i zaczął oddawać mój pocałunek.
awww jakie to słodkie :d pięknie piszesz :3
OdpowiedzUsuńsłodko :3 tak właśnie to sobie mniej więcej wyobrażałam xD
OdpowiedzUsuńMogłaś dopisać jeszcze ich reakcje. Ale i tak jest świetne *_*
OdpowiedzUsuńjaki kochany ten imagin :3 x
OdpowiedzUsuń