niedziela, 20 października 2013

IV "Rozejrzyj się"

"Nie lubimy powtórek, a życie tak cholernie często nam je funduje"

-Niall'u Horan'ie proszę natychmiast wstawać !-wyrwany z głębokiego snu uniosłem się na łóżku, przestraszony donośnym krzykiem koło mojej głowy- co ja do cholery mówiłam wczoraj ?!
-em..-zająknąłem się- nie wiem?
-powtórzę po raz drugi i ostatni! Zmień swoje nawyki, bo jak się za ciebie wezmę to zobaczysz! Mówiłam, ci wczoraj,że jak znów zaśpisz to ci nogi z dupy powyrywam! Już cie tu nie ma, wypad z łóżka, ubrać się
-ale..
-nie ma żadnego ale
-ale jest..-spojrzałem na zegarek na szafce nocnej- ale mamo, boże, jest dopiero 6:30, to środek nocy
-zanim się przygotujesz i zjesz będzie akurat, w ośrodku masz być na 8
-cholera..-burknąłem pod nosem sam do siebie
-chciałeś coś powiedzieć?- zapytała matka z założonymi na piersiach rękoma
-nie
-to wspaniale, ubrać się i czekam na dole

Byłem zły na mamę, mogłem sobie jeszcze spać, ale nie, ona zaczęła bawić się w odpowiedzialną rodzicielkę, która pilnuje swojego syna, sprawdza czy zjada odpowiednie śniadanie i zdąża na autobus, by być gdzieś na czas. Nagle jej się przypomniało,że ma mnie i ja jestem. Kiedy na zmarznięte ciało założyłem jedne z ulubionych jeansów i ciepłą bluzę, chwyciłem w ręce nieduży plecak i wrzuciłem do niego tablet i słuchawki, żeby nie nudzić się w ośrodku. Potem pospiesznie zszedłem na dół, gdzie zostałem przywitany kolejnym kazaniem i talerzem prawie samej zieleniki. Nie było opcji, żebym cokolwiek zostawił, dlatego zjadłem wszystko i wziąłem przygotowane kanapki, które prędko wylądowały w plecaku. Następnie zebrałem pozostałe rzeczy i wyszedłem z domu wprost na przystanek autobusowy.

"Zas­kocze­nie jest ele­men­tem bu­dującym całą za­bawę"

Po raz drugi dotarłem do ośrodka, przedstawiłem się przy bramie i wolnym krokiem przeszedłem do białego budynku. Wewnątrz po raz kolejny uderzyła we mnie wszechobecna biel. Doszedłem do kontuaru na recepcji i podałem swoje dane bo jedna z sekretarek wypisała mi kolejny dzień mojej karty kary społecznej. Kiedy podała mi jeden z dokumentów do podpisania i ponownie go zabrała, miałem nadzieję, że to już wszystko i odszedłem parę kroków, gdy nagle zatrzymał mnie głos.
-panie Horan? A pan dokąd przepraszam?
-em,no tam
-tam, to znaczy gdzie?
-pozwiedzać?
-zwiedzał pan wczoraj, dziś Niall, będziesz pomagał podczas dyżuru, zrozumiano ? '
-mhm- kiwnąłem głową cofając się do wysokiego blatu
-co tam masz?- pielęgniarka zapytała wskazując na mój plecak
-kanapki
-i co jeszcze?
-nic
-na pewno?
-na pewno
-a sprzęt elektroniczny
-ymm...
-kurteczka i plecak zostają w szatni, telefon również
-no dlaczego
-dlatego,że takie są zasady, no już
-to głupie są te zasady
-nie marudź, wieszaj swoje rzeczy i zakładaj fartuch
-no już.
-wspaniale, w takim razie możemy zaczynać.

"Kiedy robimy coś co nie sprawia nam żadnej przyjemności, czas płynie dwa razy wolniej"

Przez kila dobrych godziny, latałem za kilkom pielęgniarkami, na parterze i pomagałem im w najprostszych czynnościach, od przyjmowania kart najmłodszych pacjentów, do podawania odpowiednich lekarstw i co tam jeszcze wymyśliły. Na szczęście udało mi się wymigać od czytania bajek w  świetlicy, ponieważ powiedziałem, że dziś wyjątkowo boli mnie gardło,co było kłamstwem ale nie chciałem tego robić.

Kiedy już myślałem,że spokojnie zabiorę swoje rzeczy i jak najszybciej wrócę do domu, po raz kolejny dzisiejszego dnia myliłem się
-Niall?
-tak?
-dokąd ty się znów wybierasz?
-em..
-o nie mój drogi, dziś nie znikniesz tak szybko jak wczoraj, no chyba,że mamy napisać do sądu o wydłużenie twojej kary...to jak?
-to co mam jeszcze zrobić
-choć, zaniesiesz kilka dokumentów do sekretariatu na końcu korytarza, a potem idź zobacz sobie ogród, niecała godzina i będziesz wolny
-wspaniale

"Żeby pow­stało coś wyjątko­wego, nie pot­rze­ba ta­jem­nicze­go skład­ni­ka. 
Wys­tar­czy wiara, że tak będzie"

Posłusznie zabrałem kilka teczek dokumentów i zgodnie z poleceniem zaniosłem je we wskazane miejsce. skąd udałem się do szpitalnego ogrodu. Spacerowałem ścieżkami, mijając rodziców odwiedzających swoje pociechy w ośrodku, starszą młodzież, który była tu zamknięta i korzystała ze świeżego powietrza oraz pojedyncze pielęgniarki z młodszymi pacjentami.
Co jakiś czas kontrolując zegarek, szedłem przed siebie jedną z parkowych uliczek, jak na ogród szpitalu zielona przestrzeń była sporą powierzchnią, choć w dalszej części zdawało się nie być nikogo. W oddali widziałem już bardzo wysokie mury oraz wiele krzaków i płaczących drzew, ścieżka prowadziła dalej, wprost do nich, jednak postanowiłem już zawracać, gdy nagle coś, a raczej ktoś zwrócił moją uwagę. Między jednymi z wyższych ciemnozielonych tui coś się poruszyło, przystanąłem no moment by dopatrzeć co to. Ciemny cień okazał się być człowiekiem, na co wskazały wystające z pod kaptura loki, jednak postać stała do mnie tyłem i nie mogłem określić płci. Chciałem przejść jeszcze kawałek, by dowiedzieć się, kto to i w jakim celu zapuścił się na samiutkie końce ogrodu, gdy z oddali doszedł mnie cichy krzyk, wołający moje nazwisko.

Niechętnie okręciłem się wokół własnej osi, by spojrzeć w przeciwnym kierunku. Jedna z pielęgniarek w białym kitlu, wyglądająca z tak dalekiej odległości, jak mały bałwan, machała do mnie, bym wrócił do niej. Powoli ruszyłem w jej kierunku, co jakiś czas odwracając głowę, za tajemniczą postacią, która niezmiennie pozostawała w tym samym miejscu, znikając za coraz gęstszymi roślinami, gdy  ja oddalałem się do budynku ośrodka.

________________________________________________________________________
od autorki:witajcie ♥ z góry przepraszam za błędy, ale jest już po pierwszej, a ja omal nie zasypiam na
                  laptopie..wiem,znów nie jest długi ale naprawdę ledwo funkcjonuję o tej godzinie, a nie chciałam
                  odpuszczać rozdziału w ten weekend. Nadal nie mam komputera, a jutro znów czeka mnie
                  dzień nauki, tak jak dziś. Chyba umrę..ledwo połowa października, a ja mam już dosyć i
                  naprawdę potrzebuję długiego wolnego bez zadań, nauki i wypełniania ćwiczeń...Czeka mnie
                  masa sprawdzianów i jak tak dalej będzie, nie będę miała czasu nawet na jedzenie. Liceum jest
                  okropne, zabierzcie mnie stąd :c tak więc wybaczcie,następny rozdział (mam nadzieję) w
                  następny weekend i myślę,że już będzie działo się coś więcej, a na razie piszcie co myślicie i
                  do następnego, pozdrawiam <3

7 komentarzy:

  1. Cudne!!! :*** Szkoda że taki krótki :( ...Nareszczcie pojawił się Harry...tak długo na to czekałam.Mam nadzieję że w następnej części wreszczie się poznają...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie nowa cudowna cześć :3 Czekam na kolejne . Bardzo ciesze się że Harry nareszcie ,chociasz nie całkiem pojawił się ;D ♥ Pozdrawiam Gosia c:

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam to <3 powodzenia z nauką!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, kocham twe opowiadania <3 Rozdział boski *o*

    OdpowiedzUsuń