"Ciemne chmury"
Dzień za dniem leciał nieubłaganie. Dni stawały się coraz krótsze i chłodniejsze a to za sprawą później jesieni. Bez przerwy chodziłem do ośrodka i starałem się nakłaniać Harry'ego do zjedzenia czegokolwiek albo chociaż odezwania się jednym słowem. Niestety, nic nie skutkowało, a ja niechętnie widziałem jak jego ciało wciąż i wciąż robi się bardziej chude.
Na koniec ostatniego tygodnia listopada, dopadło mnie przeziębienie, które starałem się zaleczyć masą leków i choć naprawdę bardzo chciałem pozostać zdrowy, choroba ze mną wygrała. W niedzielny poranek zerwałem się z łóżka z niemiłosiernym bólem głowy, kaszlem i katarem, przez który omal się nie udusiłem. Zbiegłem do kuchni by przygotować kanapki przed wyjściem do ośrodka, jednak gdy mama mnie zobaczyła zaczęła się wydzierać i tym sposobem skończyłem uziemiony w łóżku. A chwilę później ni stąd ni zowąd w mojej sypialni pojawił się prywatny lekarz.
-dzień dobry Niall
-dzień dobry
-oo, widzę nie najlepiej wyglądasz
-czuję się świetnie
-nie wydaje mi się
-a mnie się wydaje
-dobrze,może po prostu cie zbadam i zobaczymy?
-jestem zdrowy- odparłem sucho, gdy lekarz mierzył mi temperaturę
-38,5 przykro mi, ale musisz zostać w łóżku, nie podoba mi się ten kaszel
-nie umrę od niego
-chcesz się nabawić zapalenia płuc i wylądować w szpitalu?
-nie
-no właśnie, więc zostaniesz w łóżku i będziesz brał leki
-ale ja muszę iść do ośrodka, zająć się Harry'm
-podejrzewam, że gdy zobaczą cię w tym stanie nawet nie wpuszczą cie na recepcje. Wątpię by chcieli mieć tam chorych pacjentów
-ile to potrwa?
-myślę,że tydzień i wrócisz do zdrowia
-ile?!
-tydzień, siedem dni. Coś nie jasne?
-nic.
Słyszałem jak moja rodzicielka rozmawia z lekarzem, który wypisał jej recepty na leki dla mnie a potem jak dzwoni do ośrodka by poinformować o tym,że nie stawię się w szpitalu przez kilka kolejnych dni. Miałem ochotę zakopać się w kołdrze i nigdy z niej nie wychodzić.
"Alarm"
Przez cały tydzień leżałem obrażony w łóżku. Nie miałem ochoty jeść ani pić, jednak jak nie matka to ojciec surowo pilnowali bym zjadał minimum 3posiłki dziennie a dodatkowo tonę owoców i warzyw. Grozili mi zakazem powrotu do ośrodka i odstawieniem mnie do więzienia, dlatego postanowiłem nie utrudniać sobie życia jeszcze bardziej. Całymi dniami myślałem o tym co u Harry'ego.
Na szczęście zgodnie z przewidywaniami lekarza leki postawiły mnie na nogi i po 5dniach leczenia byłem jak nowo narodzony, jednak wciąż musiałem przesiedzieć w domu weekend by odpoczynek trwał równe siedem dni, a choroba nie miała szansy wrócić.
W sobotni poranek rozbudził mnie dzwoniący przy mojej głowie telefon. Bez spoglądania na dzwoniącego nadusiłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.
-halo
-Niall Horan ?!
-tak przy telefonie
-potrzebujemy cie w ośrodku
-co się stało, halo z kim mówię?
-Niall tu Amy, musisz tu szybko przyjechać
-co,ale co się stało ?!
-chodzi o Harry'ego
-matko święta zaraz, chwila zbieram się !-przerażony zerwałem się z łóżka jak poparzony, bez zastanowienia zadzwoniłem po taksówkę by nie tracić czasu na jazdę autobusami. W jednej chwili zdążyłem się odświeżyć i ubrać, wrzuciłem do plecaka dokumenty i dziennik. Omal nie zabiłem się na schodach, gdy zbiegałem na korytarz, rzuciłem się do ubierania butów i kurtki gdy nagle usłyszałem głos matki.
-Niall dokąd ty się wybierasz?
-do ośrodka
-chyba sobie żartujesz
-nie
-masz zakaz, nigdzie nie idziesz, jeszcze nie możesz
-gówno mnie obchodzi co mogę, a co nie, potrzebują mnie tam, żegnam - wydarłem się i wybiegłem z domu wprost do zamówionej taksówki, zanim rodzicielka zdążyła mnie powstrzymać.
"Zrób to, co uważasz za słuszne"
Nerwowo kręciłem się na siedzeniu pasażera wciąż poganiając kierowce do szybszej jazdy. Niestety za wiele nie mogłem zrobić, ponieważ warunki drogowe były utrudnione przez padający deszcz. Takiej ulewy w Londynie już dawno nie było, ale przyzwyczaiłem się, ze zawsze mam pod górkę, bo krąży nade mną fatum.
Kiedy zatrzymaliśmy się pod bramą szpitala, rzuciłem taksówkarzowi pieniądze i wybiegłem wprost na ulewę. Droga, którą pokonałem sprintem od bramki po wejście do budynku ośrodka zajęła mi kilkanaście sekund, jednak i tak byłem cały mokry. Wbiegłem do środka przestraszony.
-jestem ! Dzień dobry ! Wróciłem- krzyknąłem wbiegając do pomieszczenia personelu
-nareszcie
-hej Amy
-hej
-błagam, mów szybko co jest nie tak
-od czasu gdy zniknąłeś Harry'emu się pogorszyło.
-co ? Jak to?! Dlaczego ?!
-nie wiem, praktycznie w ogóle przestał jeść, na dodatek mimo tej pogody wciąż przesiaduje w ogrodzie od rana do wieczora, nawet gdy zamykamy wszystkie drzwi on i tak ucieka. Niejednokrotnie Paul i Steven próbowali go przyprowadzić, ale im się to nie udaje, wieczorem gdy również nie chce wracać po prostu biorą go siłą i przynoszą na rękach, choć szarpie się jak wariat.
-dlaczego po mnie kurwa nikt wcześniej nie zadzwonił- dłońmi rwałem włosy z głowy
-wszyscy tu wiedzieli, że masz tydzień zwolnienia
-chuj mnie to obchodzi
-dlatego po ciebie zadzwoniłam
-dziękuje...przepraszam..boże nie mogę..idę do niego- rzuciłem wybiegając z gabinetu. Droga do stałego miejsca przesiadywania Styles'a w ogrodzie zajęła mi ze dwie może trzy minuty. W duchu dziękowałem sobie za dość dobrą kondycję.
-matko święta i błogosławiona...jezu...kurwa Harry !- krzyknąłem stając przed dobrze znaną sobie osobą. Chłopak uniósł głowę zaskoczony, a ja ujrzałem ogromne sińce pod oczami, zapadnięte policzki i ciemnofioletowe usta z zimna. Cały był przemoczony, jego ubrania wyglądały jak w trakcie prania.
-nic ci nie jest ?! Boże Harry idziemy stąd !- chłopak bez przerwy na mnie spoglądał- no dalej wstawaj, chodź bo tu zamarzniesz !-Styles nie poruszył się ani o centymetr, dlatego postanowiłem nieco mu pomóc i złapać pod ramię, mimo ogromnej obawy o jego ucieczkę i stratę dotychczasowego zaufania, jeśli cokolwiek między nami można tak nazwać.- no dalej, chodź- powiedziałem chwytając go za ramie, o dziwo wstał, wciąż na mnie patrząc, dlatego i ja utrzymywałem z nim kontakt wzrokowy- czemu tu siedziałeś..- odezwałem się, gdy nagle jego powieki przymknęły się, a wychudzone ciało opadło na ziemię.
-Harry !- wydałem się zrozpaczony klękając koło niego-Harry !- poklepałem jego policzki bardzo ostrożnie by nie zrobić mu większej krzywdy jednak nie poskutkowało. Przestraszony sprawdziłem oddech i pracę serca, na szczęście to było tylko zasłabnięcie, które musiało być efektem jego niejedzenia i wyziębienia organizmu. Delikatnie podniosłem bezwładne ciało loczka i ułożyłem je sobie przy klatce piersiowej starannie przytrzymując je dłońmi i najszybciej jak potrafiłem ruszyłem biegiem do budynku.
"Odpoczynek"
Zadyszany i zmęczony dotarłem do wnętrza ośrodka, gdzie przywitała mnie gromada lekarzy
-łóżko!- krzyknął któryś z nich, a moment później odebrali mi ciało Harry'ego z rąk i ułożyli je na posłaniu. Bez ostrzeżenia wywieźli go z korytarza do jakiejś sali, a ja nagle poczułem dłonie łapiące moje ramiona
-Niall ! Niall, halo !
-gdzie go zabrali, ja chcę z nim być
-Niall spokojnie
-nie, ja muszę z nim być
-najpierw musisz ogarnąć sam siebie, bo inaczej i ty się rozłożysz na nowo
-ale gdzie go zabrali
-pomogą mu, spokojnie, chodź- powiedziała stanowczo ciągnąc mnie za ramiona do pokoju personelu
-nie nie nie, ja tu nie zostaje
-a właśnie,że tak, rozbieraj się, tam w szafie znajdziesz sobie jakiś dres, a ja już robię herbatę
-nie potrzebuję tego
-Niall do jasnej cholery, oprzytomniej !- rozzłoszczona twarz Amy pojawiła się przed moją własną
-prze..przepraszam
-nic się nie stało..wiem,że się stresujesz- rzekła, gdy kończyłem przebierać się w suche ubrania
-gdybym był tu wcześniej, nic by się nie stało..a teraz co?! A teraz on zemdlał i nie wiem co dalej i ...
-Niall- szepnęła Amy przygarniając mnie w swoje ramiona
-nie możesz się obwiniać, mamy tu doświadczony i wykwalifikowany personel, który mógł sobie poradzić z takim zachowaniem, a nie zrobili tego, zobacz..uratowałeś go..bo gdybyś się tam nie zjawił w tej chwili?
-wiem..
-więc będzie dobrze..dalej, napij się gorącej herbaty i zaraz cię do niego zaprowadzę.
-dziękuje..
Amy zaprowadziła mnie na korytarz na wyższym piętrze, gdzie sama dowiedziała sie na jakim etapie badań Styles'a są, na moje szczęście chłopak został już przewieziony na salę i jako, że jestem jego opiekunem dostałem prawo do krótkich odwiedzin. Cicho wszedłem do jednego z pokoju, a moim oczom ukazało się ciało Harry'ego porządnie okryte kołdrą z podpiętymi kroplówkami i kilkoma urządzeniami.
-matko święta..Harry..-szepnąłem czując łzy na policzkach. Przysunąłem sobie fotel koło jego łóżka i bez zastanowienia przysiadłem na nim, kładąc dłoń obok jego ciała i delikatnie gładziłem jego dłoń.
-Harry..
-będzie dobrze- usłyszałem głos lekarza- to zasłabnięcie spowodowane głównie brakiem witamin i wyziębieniem organizmu, ale dostaje leki, kiedy jego ciało się zregeneruje obudzi się, a myślę, ze nastąpi to szybko, ponieważ dostaje silne kroplówki. Głowa do góry- mężczyzna uśmiechnął się, a potem cicho opuścił pomieszczenie, zostawiając mnie samego.
______________________________________________________________________
od autorki: Hej kochani ! Ogromnie ogromnieeee przepraszam za ostatni brak rozdziału i to,że ten jest taki
krótki, ale moje liceum obecnie jest na fazie "a niedługo święta to zrobię im sprawdzianik" a jak
wiadomo nauczycieli jest kilkunastu, a że semestr kończy mi się 19 grudnia toteż mam w cholerę
nauki i na jutro też muszę umieć milion rzeczy..bałam się, że znów nic nie dodam, no ale..ogólnie
to...Welcome December...welcome Christmas time...Welcome a lot of Christmas things..
zapraszam na nieco odmienionego świątecznie Narry-tumblra oraz na aska, gdzie czekam na
wasze pytania. Mam nadzieję,że przeżyję ten tydzień męki i wielogodzinnego zakuwania..a tym
czasem czekam na wasze komentarze i do następnego !♥
ps.(ogromnie dziękuje za ponad 30tys wyświetleń bloga! I za każdy komentarz ! I mam
nadzieję,że jeszcze wiele ich będzie c: )
ps.II (od czasu do czasu zaglądajcie w zakładkę "czytam i polecam" bo może akurat pojawi
się tam coś nowego :> )
Super Dawaj następny! :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Cudowny!!! Tylko ubolewam nad tym że taki krótki:( Rozumiem nauka i nie mam pretensji ale po ubolewać sobie mogę :P Czekam z niecierpliwością na następny!
OdpowiedzUsuńCałuje Agnes:*
Biedny Harry 3; Wiem co on musi czuć, ponieważ sama miałam podobne problemy ale na szczęście on ma przy sobie Niall'a . Pozdrawiam, życzę dobrego zaliczenia semestru i weny :)
OdpowiedzUsuńCudownyyyy nowy rozdział ! ♥ Dziękuje za wpis ;* Gosia .
OdpowiedzUsuńŚwietne misiu ;* Narry forever! Ania
OdpowiedzUsuńCudowny! <3 Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńPięknie <3 współczuję ci z tą nauką :( ale powodzenia i wesołych świąt :D
OdpowiedzUsuńCudnyyyy *___* powodzenia w nauce kicia ;)
OdpowiedzUsuńSuper !
OdpowiedzUsuńCudowne, zupełnie jak każdy inny rozdział. Wiem, że masz dużo nauki, dlatego nie będę Cię pośpieszać, ale wiedz, że my cierpliwie czekamy i nie opuścimy Cię nigdy, słoneczko. Pozdrawiam xx. / K <333
OdpowiedzUsuń