środa, 24 września 2014

Rozdział I

Od autorki: chyba nie powinnam zabierać się za pisanie, gdy wokół tyle świetnych pisarek. Przedstawiam rozdział pierwszy i cóż, miło mi będzie gdy kogoś zainteresuje, czy coś :) Możecie też do mnie napisać, nie obrażę się, wręcz przeciwnie :)
________________
Marzenia nie spełniają się od tak, w tym cała ich magia, że są wyczekane. Więc jeśli powinny być wyczekane, to czy kilka lat dzieciństwa i okres dorastania w zupełności wystarczył? A może ten czas był za krótki i marzenie nie zebrało całej swej magii, a oni po prostu nie dorośli do jego spełnienia i dlatego teraz ponoszą tego konsekwencje? Może właśnie dlatego, ich życie przeplatają smutek i łzy?

Gdy kilka lat temu, każdy z nich został siłą ściągnięty z łóżka i doprowadzony do hali przesłuchań, nikt nie spodziewał się, że ich szara codzienność zostanie całkowicie odmieniona  jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. I nikt nie spodziewał się, że to stanie się tak szybko.

Tamtego pamiętnego dnia, każdy z nich był tylko sobą. Tylko jednym z wielu, którzy próbowali swoich sił w muzycznym programie. Jednym pośród grupy osób w różnym wieku i z różnych miejsc. Byli tylko nastoletnimi chłopakami i żaden z nich nie spodziewał się, że pośród tych wszystkich ludzi, którzy w tamtej chwili byli ich największymi rywalami, w walce o znalezienie się w kolejnym etapie, stoją osoby, które staną się dla nich tak ważne.

W tamtej chwili, w głowach mieli tylko jedną myśl – muszę przejść dalej, To muszę być właśnie ja – i żaden z nich nie przypuszczał, że los po raz kolejny zadrwi z niego, nie dając szansy na ruszenie naprzód.

Tamtego dnia, gdy przerażającą ciszę przerwał głos jednego z jurorów, wiedzieli wszystko – nie udało się – to nie ich imiona zostały wyczytane. To nie ich imiona znalazły się na liście uczestników. I to nie oni zostali zaproszeni na dalsze próby i przesłuchania.
Po raz kolejny, w swoim krótkim jeszcze życiu, przekonali się, że świat nie jest tak kolorowy, jak się niektórym wydaje, a wszelkiego rodzaju modlitwy i błagania, na niewiele się zdają i nie pomagają przy spełnianiu marzeń. Ich maleńkie światy nagle zadrżały i niespodziewanie rozsypały się na tysiące drobnych kawałeczków. Wiedzieli, że to koniec.

Wiedzieli, że ich przygoda zakończyła się i nie mają czego tam szukać. Stojąc tam, na hali, obok siebie, wciąż pozostawali nieświadomi niczego. Nieświadomi tego, co zaplanował dla nich los. Nieświadomi tego, jaką historie napisały dla nich gwiazdy. Nieświadomi tego, co wydarzy się niedługo i tego jak potoczy się ich życie. Jak obróci się o 360 stopni i namiesza w ich dotychczasowych historiach. Byli tam, załamując się coraz bardziej, z każdą chwilą, bo nie zdawali sobie sprawy z tego, co wydarzy się, gdy będą kierować się do wyjścia. Stali tam, rozpaczając nad swoim nieszczęściem i niespełnionym marzeniem, a w ich myślach nawet na ułamek sekundy nie rozbłysnęły fantazje, o tym, że mogą zdobyć świat. Pogrążeni w smutku nie zwracali uwagi na to, co dzieje się dookoła, nie chcieli myśleć o tym, jak ponownie zawalczyć o szczęście. Wiedzieli jedynie o tym, że ich przyszłość, jako solowego artysty, nie ma prawa bytu.

Kolory wygasły, radość zniknęła, a szczęście zaniemówiło. Pojawiła się szarość i czerń. Smutek i łzy, za niespełnionymi marzeniami, które zostały przekreślone z niewiadomych powodów, osobom, które nie zrobiły nic złego. Osobom, które żyły dziecięcymi marzeniami, które pragnęły zdobywać świat, które chciały zabłysnąć przed tysiącami ludzi.

W tamtej chwili żaden z nich nie myślał o tym, że nie wolno gasić swoich marzeń w popielniczce rzeczywistości i nie wolno pozwolić, by zamieniły się w popiół, czy uleciały z dymem. Nie myśleli o tym, że nie wolno pozwolić marzeniom zgasnąć, jak świeczce, która dopala się niewielkim płomyczkiem. Nawet nie przyszło im do głowy, by nie poddawać się tak łatwo, by pozwolić, aby następna kartka ich scenariusza została przerzucona i odczytana, by marzenia miały szansę rozwinąć skrzydła, by mogły wzlecieć i rozwijać się.

Nawet ciepły lipcowy poranek nie sprzyjał poprawie ich nastroju. W ich głowach nie było pragnień, nie było potrzeb, nie było nawet cienia zazdrości o tych, którym udało się przejść dalej, którym udało się dostać do kolejnego etapu. Czuli się beznadziejni i skończeni. Chcieli zniknąć i zapomnieć o wszystkim, jak o koszmarze, który budzi niespodziewanie w środku nocy, a po czasie odchodzi w niepamięć.

I mimo lecącego czasu, nie zdawali sobie sprawy z tego, że za moment piątka przegranych uczestników, stanie się zwycięzcami losu i koła fortuny, że ta piątka otrzyma kolejną szansę na spełnienie marzeń.

-Zayn Malik, Liam Payne, Louis Tomlinson, Niall Horan i Harry Styles.

Sekundy, w których ich nazwiska zostały wyczytane, już na zawsze pozostaną w ich pamięci, lecz pomimo tego, bez przerwy pozostawali nieświadomi tego, jak ważni się dla siebie staną, jak zbliżą się do siebie i razem zmienią bieg tysięcy ludzkich serc, a przede wszystkim jak zmienią swój własny rytm serca i nieprzerwany tor życia.

-jako zespół możecie przejść dalej.

Decyzja jedna na milion. Przypadek, czy może dar od wszystkich świętych? Zbieg okoliczności, czy przemyślana, rozsądna intencja? Sekundy milczenia i paniki, zmieniające się w nieopisaną radość. I to szczęście wymalowane na twarzach piątki nic nieznaczących dla siebie chłopaków. Zaczerwienione policzki i stróżki łez były w tamtym momencie wyrażeniem wszystkich uczuć. Były podziękowaniem za szansę. Za szansę, za którą dziękowali tak bardzo, nie wiedząc jeszcze, co ci ludzie i cały show biznes zrobią z ich życiem.

Lecz czy to wciąż mogło być nazywane spełnianiem marzenia, jeśli to, o czym każdy z nich marzył, zakończyło się, nawet nie dając szansy na rozwój? Czy to bez przerwy mogło być marzeniem, skoro musieli dzielić je z obcymi dla siebie osobami? Czy marzeniem można nazwać coś, co powstało z przypadku, co zrodziło się na szczątkach niespełnionych ambicji i bajecznych snów, coś, co nie zostało stworzone przez nich samych? Czy marzeniem jest coś, co w jednej krótkiej chwili wykreowali obcy ludzie, którym wydawało się, że to może być dobry trop na ich karierę?

Nikt nie powinien tracić z oczu tego, czego pragnie, nawet kiedy przychodzą chwile, gdy okazuje się, że świat i inni są silniejsi. Sekret zawsze tkwi w tym, by się nie poddać, dlatego właśnie chwałą i pamięcią okrzyknięci są ludzie, którzy bez względu na wszystko, zawsze podążali i każdego dnia, mimo wszystkich przeciwności i trudu, podążają za swoimi marzeniami.

Dlatego właśnie piątka nie dojrzałych jeszcze nastolatków zgodziła się na taki krok, jakim było zawiązanie zespołu. A ta decyzja przypieczętowała jedynie nieświadomą zgodę na ogromną zmianę w ich życiu. Na zmianę, którą w tamtej chwili nazwali spełnieniem marzenia.
Idąc tym tropem, dochodzimy do wniosku, że świat bez przerwy poddaje próbom ludzi, którzy odważyli się walczyć o swoje szczęście, by sprawdzić, czy są gotowi na ich spełnienie. Jednak podczas tych prób nikt nigdy nie dostaje instrukcji. Nie zostaje ostrzeżony przed tym, jakie konsekwencje będzie należało ponieść po spełnieniu marzenia. Nikt z ludzi walczących o marzenia, nie zadaje sobie pytania o to, co będzie potem. Nikt nie martwi się, bo nikt nie zastanawia się nad tym, że spełnienie jednych wymarzonych zachcianek, rodzi kolejne i wciąż nowe pragnienia, nad czym nikt nie ma kontroli, bo to po prostu się dzieje, bo życie biegnie do przodu i nie martwi się o to, czy wszyscy nadążają za wyznaczonym tempem i radzą sobie z oddzieleniem pragnień możliwych do zrealizowania od fikcji i wyobraźni, tak wielkiej, że zbyt często wprowadza nas ona w błąd swoimi wymysłami, dlatego choć tak potrzebna, nie ma prawa bytu.

***
-macie wybór – razem idziecie dalej, Osobno – musimy się pożegnać
Słowa, które echem odbijały się w głowie każdego z nich. Słowa, które śledziły ich, podczas drogi do domku letniskowego, należącego do rodziny Stylesa. Jedno jedyne zdanie, które wyryło się w ich pamięci, by pamiętali. By pamiętali o tym, że muszą funkcjonować jako zespół znający się od dawana, jako osoby znające się od lat, które postanowiły spróbować spełnić marzenia.
Każdy z nich doskonale zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Wiedzieli, że jedynym warunkiem zaistnienia w programie jest poznanie się i zawiązanie przyjaznych stosunków z nowo poznanymi osobami. I choć żaden nie powiedział tego głośno, panika przejmowała nad nimi kontrolę. Bali się otworzyć przed samymi sobą i pokazać, kim są. Bali się poznać siebie nawzajem. Chociaż od pierwszej chwili, w której stanęli obok siebie na ogromnej scenie, pustej hali, coś między nimi zaskoczyło, coś wyraźnie dawało do zrozumienia, że tak musi być i tak jest dobrze. I chociaż od razu rzucili się sobie w ramiona, ciesząc się z przybywającego do nich szczęścia, nie dopuszczali do siebie myśli, że mogą zdobyć nowych przyjaciół tak szybko. Skutecznie ignorowali dobre przeczucia, ze strachem patrząc na nadchodzące dni. Unikali myśli, mówiących im, że skoro mieli siłę marzyć, mają siłę walczyć dalej. Nie potrafili zdobyć się na wyciągnięcie ręki po to, co oferuje im los.
***
-nie mogę w to uwierzyć – szepcze Louis, spoglądając na twarze zgromadzonych wokół chłopców
-ja również – dopowiada Liam – nie sądziłem, że drugie podejście zakończę w zespole – mówi dalej, uśmiechając się szeroko – to niesamowite, że wplątali mnie w zespół z chłopakami, których dopiero teraz poznaję i już czuję, że to będzie świetne!

Wokół panuje cisza, przerywana głośniejszym strzelaniem ognia. Ognisko płonie żywymi jaskrawopomarańczowymi płomieniami, z których co jakiś czas ulatują pojedyncze drobne iskierki. Dym, który unosi się dookoła, nie jest nieprzyjemny dla oczu, dzięki niemu cały taras otoczony jest ciepłem. Ciepłem, które skrywa piątkę chłopców, pałających do siebie coraz większą sympatią.

Wszyscy ze spokojem wpatrują się w ogień, co jakiś czas przenosząc wzrok na zgromadzonych wokół kolegów. Wszyscy pogrążeni są w swoim świecie. Na ich twarzach błąkają się delikatne uśmiechy, bo wspominają chwilę z hali, chwilę, podczas której się poznali, bo zastanawiają się, jak to możliwe, że to wydarzyło się tak szybko, tak niespodziewanie. Tak nagle, podsyłając im przyjaciół i bilet ku sławie.

Niall podciągnął pod brodę ciepły koc, w który wtulił się jeszcze bardziej. Jak zaczarowany przyglądał się każdemu z osobna, starając się ustalić, co właśnie dzieje się z jego życiem. Uśmiech nie opuszcza jego zarumienionej twarzy, gdy przypomina sobie chwilę, w której usłyszał o stworzeniu zespołu z piątką tych chłopaków. Uśmiech nie opuszcza go także wtedy, gdy w pamięci przywołuje obraz następnych wydarzeń. Przytulił go. Przytulił Harry’ego i teraz sam nie wie, dlaczego na samo wspomnienie poczuł piekące policzki, a chwilę później zdał sobie sprawę z tego, że od kilku minut wpatruje się w Stylesa i to sprawia, ze zakrywa twarz dłońmi – pięknie Horan, początek znajomości z tymi ludźmi, a ty zachowujesz się jak pedofil.

Nie wiedzieć czemu, gdy tylko spojrzał na niego ponownie, po jego ciele rozlało się przyjemne ciepło. Nie mógł ustalić, dlaczego tak zareagował, dlatego postanowił zająć myśli czymś innym.

-pośpiewamy? – rzucił wesoło, ożywiając siebie i resztę, wyrywając tym wszystkich z rozmarzenia i błogiej ciszy.
-pewnie! – chórek odparł równie radośnie, czekając na pierwsze dźwięki dochodzące z gitary blondyna.

..Me and some guys from school Had a band and we tried real hard
Zayn quit and Liam got married
I should known we’d never get far..*


Śmiech rozległ się wokół paleniska i wypełnił cały taras wokoło, gdy Niall zaśpiewał ostatnie dwa wersy zwrotki.

-koleś, sugerujesz, że odejdę, a Liam się ożeni? – zapytał Malik śmiejąc się głośno wraz z Liamem
-Niall, ledwo zaczęliśmy, a ty już tu śpiewasz, że wiedziałeś, iż nie zajdziemy daleko. Gdzie twoja wiara i wsparcie dla nas? – starał się wykrztusić Tomlinson, gdy wraz z resztą głośno się śmiał, łapiąc się za brzuch – jak możesz! – dodał, rzucając w Horana poduszką.
-ja w nas wierzę! Będziemy lepsi od mojego idola! – odkrzyknął Irlandczyk.
-kogo?- równocześnie zapytali pozostali
-będziemy lepsi od Justina Biebera! – wykrzyczał wyraźnie uradowany, nie zwracają uwagi na ciszę, która zapanowała po jego wypowiedzi – no co? – zapytał, za co w zamian otrzymał kolejne salwy śmiechu.

..Oh when I look back now The summer seemed to last forever
 And if I had the choice
 Ya - I’d always wanna be there
 Those were the best days of my life..*


.. I knew that it was now or never Those were the best days of my life oh yeah..*

-stop! Stop! Stop! – krzyk Louisa przerwał śpiew chłopców i granie Horana.
-co jest Lou? – zapytał Styles zdziwiony wybuchem Tomlinsona
-nie możemy tego śpiewać!
-a to niby dlaczego? – wtrącił się Malik
-znacie dalsze słowa matoły? – zapytał spoglądając na zdezorientowane twarze reszty chłopaków. – to będzie zła passa! Nie rozumiecie? My dopiero zaczynamy! My będziemy wiecznie młodzi, piękni i szczęśliwi! Na tę piosenkę mamy jeszcze czas! – zakończył wyraźnie zadowolony ze swoich słów.
-ale musisz zgodzić się z tym, że (I knew that it was now or never ) to mogło zdarzyć się teraz albo nigdy – odezwał się Harry po dłuższej chwili –zresztą – zawiesił, zerkając na zgromadzonych – wy wszyscy musicie się zgodzić, że to, co się teraz zaczęło, musiało się wydarzyć. Spełnia się nasze marzenie i spełnimy razem jeszcze niejedno. Teraz jest nasz czas by się pokazać! Nasz czas, na to, by robić to, co kochamy, właśnie razem, naszą piątką. Bo nic nie dzieje się bez przyczyny, wszystko ma swój cel. I ja wiem, że razem będzie nam dobrze i nie wydarzy się nic złego, a nawet jeśli, to poradzimy z tym sobie razem! – zakończył swój monolog posyłając szeroki uśmiech do każdego z osobna i przyglądając się ich wpatrzonym w niego twarzom.
-wow – wymsknęło się Niallowi
-ta – szepnął Payne
-to było.. – zaczął Louis
-świetne – ubiegł go Malik – jak zawodowy psycholog, chyba pomyliłeś kierunek, stary
-więc bawmy się dalej i korzystajmy z życia! Jeszcze tyle przed nami! Jeszcze tyle rzeczy się wydarzy! – rzekł zielonooki, rozpoczynając bitwę na poduszki.

I w całym tym zamieszaniu i filozoficznej przemowie, nikt nie zauważył zahipnotyzowanego wzorku blondyna kierowanego na loczka, który wpatrywał się w niego jak w ósmy cud świata, podczas jego wypowiedzi. Nikt nie zwrócił na to uwagi, nawet sam Irlandczyk nie zdał sobie z tego sprawy.

I w całym tym szczęściu i rozbawieniu, nikt nie zwrócił większej uwagi na prawdziwość i trafność, wypowiadanych przez najmłodszego, słów. Choć wszyscy się z nim zgodzili, euforia, która ich ogarnęła wyciszyła refleksje o zapewnieniach na przyszłość. Radość uciszyła myśli o tym, że naprawdę jeszcze wiele przed nimi. I po raz kolejny pozostawali nieświadomi. Nieświadomi tego, co przygotował dla nich los, co zapisał na kartkach ich wspólnego scenariusza, co zapisał w książce każdego z nich i jakie atrakcje wymyślił, by każdy osobiście musiał się z nimi zmierzyć.

Pozostali ze świadomością jedynie tego, że tworząc przyjacielskie więzi w zespole, zrobią coś dobrego i pozostaną sobą bez względu na wszystko, bez sztuczności, która dociera do wszystkich z każdej strony, bez pieprzenia o pierdołach, bez udawania i ukrywania i całej masy zbędnych rzeczy.

Pozostali z nadzieją, że każdemu z nich zależy równie mocno i wszystko pójdzie choć trochę po ich myśli. Jednak żaden nie zastanawiał się, co w tym zespole może się stać. I jak to wszystko jeszcze może się pozmieniać, jak może się pozmieniać między nimi. Nie myśleli o tym, bo dopiero się poznali, dopiero zdobywali swoje zaufanie i odkrywali siebie nawzajem. Nie chcieli tego psuć, chcieli to budować i rozwijać. Chcieli iść dalej ze świadomością, że razem łatwiej będzie im się ze wszystkiego podnieść i wszystko przetrwać.

* “Bryan Adams - Summer of ‘69" (x/x)

2 komentarze:

  1. Wow. Naprawdę się cieszę ze rozpoczęłaś kolejne opowiadanie. Masz przeogromny talent, którego można tylko pozazdrościć! Ojoj Niall, juz w pierwszym rozdziale robi sie ciekawie. Naprawde niesamowicie oddałaś każdą najmniejsza emocje bohaterów. Czułam sie jakbym cofnęła się do 2010 i stała obok chłopaków. Niesamowite. Umiesz pobudzić wyobraźnie! Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i dalsze losy bohaterów. Pozdrawiam serdecznie, kochana!

    OdpowiedzUsuń
  2. masz bardzo bogate słownoctwo,pięknie :)) mw

    OdpowiedzUsuń