środa, 15 października 2014

Rozdział II

Od autorki: Zapraszam na rozdział 2 :) Chciałabym również uprzedzić, bo chyba tego jeszcze nie robiłam, że realne, wykorzystane tu, zdarzenia są w większości przypadków chronologicznie, no może z małymi wyjątkami.. i odstępy czasu w jakim coś się wydarzyło naprawdę bywa nieco zmienione etc.. jak ktoś czyta, to chyba sam zauważy. Dziękuje wszystkim, którzy poświęcą czas na przeczytanie tego :)
______________________________________________________

..Cause we belong together nowForever united here somehow
You got a piece of me
And honestly
My life would suck without you..*


-te słowa są takie trafione, nie sądzicie? – zapytał Liam, kiedy zakończyli swoją próbę – nie wiem, kto nam wybiera te piosenki, ale musi być spoko gościem.
-Liam, ty idioto –niebieskooki trzepnął się dłonią w czoło - sami je sobie wybieraliśmy, nie pamiętasz? – odpowiedział Lou, patrząc na kolegę jak na półgłówka - Wybieramy i wybierać będziemy
-to w takim razie, jesteśmy spoko kolesiami
-nie wiem, co bierzesz, ale zmień dilera Li, albo odstaw w ogóle – wtrącił się Malik ze śmiechem, zanim podniósł się z parkietu.
-a ty, dokąd? – głos Harry’ego zatrzymał go w pół kroku
-za potrzebą – odpowiedział wzruszając ramionami
-a co, chciałeś mu pomóc Styles? – zapytał Louis, a chwilę później wraz z Liamem zwijali się ze śmiechu na zimnej podłodze.
-co..ja..co..nie..ja..tylko.. – najmłodszy zaczerwienił się jak dorodny pomidor, podczas gdy jąkając się, próbował usprawiedliwić swoje pytanie.

Powiedzenie, że Niall nie uważał jego zmieszania za słodkie i urocze, byłoby niedopowiedzeniem roku. Zachichotał widząc zakłopotanie kolegi, który właśnie opuścił głowę i nerwowo wykręcał swe palce, próbując się uspokoić.

Kolejnym kłamstwem byłoby powiedzenie, że zespół się ze sobą nie dogaduje, a pomysł jurorów na połączenie ich razem, był najgorszym, jaki dotychczas mieli, bo chłopcy w ogóle do siebie nie pasują i nie współpracują ze sobą. Wręcz przeciwnie – cała piątka zaczęła traktować się jak bracia i najlepsi kumple, którzy znają się od czasów piaskownicy, którzy spędzają ze sobą wolne chwile i robią sobie żarty ze wszystkiego, co tylko przyjdzie im do głowy.
-wiesz co Harry – odezwał się Irlandczyk, który nagle poczuł, że natychmiast musi go wesprzeć i uratować z opresji – myślę, że musisz przyzwyczaić się do żartów tej dwójki, a w szczególności do głupiego Tomlinsona – zaśmiał się, wstając z podłogi i posyłając brunetowi pokrzepiający uśmiech, za który w zamian otrzymał delikatnie uniesione kąciki ust i dołeczki w zarumienionych wciąż policzkach. Ucieszył się, że to on był sprawcą poprawy jego nastroju – chodź – wyciągnął do niego dłoń – idziemy coś zjeść.

Następnym kłamstwem byłoby powiedzenie, że Niall nie poczuł niczego szczególnego, gdy długie, szczupłe palce zielonookiego dotknęły jego własnych, kiedy pomagał mu wstać. W tamtej chwili przez jego dłoń przepłynęła fala maleńkich iskierek ciepła, które wywołały przyjemne dreszcze i łaskotanie i które starszy chłopak zignorował, nie wiedząc skąd się wzięły, lecz przez moment zastanawiał się, czy Harry poczuł to samo, co on.

I w tym samym momencie, w którym Irlandczyk starał się wmówić sobie, że mu się wydawało, a Styles niczego nie poczuł, ten rozmyślał nad tym samym, mając w głowie te same myśli, których jak najszybciej chciał się pozbyć.

***
-to takie niewiarygodne! – krzyknął Louis wchodząc do garderoby, po kolejnym wygranym odcinku – ludzie nas pokochali – ekscytował się dalej
- nie wiem jak wy, ale ja jestem zadowolony z tego występu – wtrącił Zayn ze szczerym uśmiechem na twarzy – wszystko wyszło idealnie, nie to co na próbach – dodał
-to fakt – odparł Liam – bałem się, że to zawalimy, a tu proszę, jesteśmy na prowadzeniu w tej walce o wygraną i kolejny krok w naszej karierze! Czuje, że gwiazdy nam sprzyjają w spełnianiu marzeń! – zakończył, opadając na kanapę obok Nialla i Louisa, gdzie wygodnie się rozsiadł, opierając głowę na oparciu i pozwalając na to, by jego ciało wyzbyło się z emocji, jakie zebrały się w nim podczas występu.
-ktoś tu gada jak telewizyjna wróżka – blondyn poklepał Liama po kolanie
-wróżka, nie wróżka, nie ma co zapeszać i przedwcześnie się cieszyć – loczek wypowiedział te słowa nieco zmartwiony i przejęty
-ej, mały, wyluzuj trochę – Malik rzucił w niego poduszką – co ma być to będzie – dodał uśmiechając się promiennie.
-kto nie marzy, ten nie żyje, wiesz? – zapytał go Liam – więc pozwól sobie pomarzyć i puść wodzę fantazji, tak jak mówił Zi, co ma być, to będzie, więc cieszmy się chwilą, radujmy ze zwycięstw i wierzmy w najlepsze – podsumował puszczając mu oczko i jednocześnie zaczepiając się w najstarszego kolegę z zespołu, który siedział obok niego z nosem utkwionym we własnej komórce.

I chociaż Harry uśmiechnął się na słowa kolegi, nie był to prawdziwy uśmiech. Po raz pierwszy odkąd znalazł się w programie z tym zespołem, ogarnęły go złe przeczucia. I mimo tego, że jeszcze parę tygodni wcześniej, to on sam motywował chłopaków i wmawiał im magię jutra i blask spełnianych wspólnie marzeń, w samych dobrych chwilach, obecnie nie potrafił wmówić samemu sobie, że jest dobrze, bo wygrywają tydzień po tygodniu. Pierwszy raz poczuł, że coś pójdzie nie tak. Jednak by nie psuć humoru reszcie, nie odezwał się o tym ani słowem. Chciał o tym zapomnieć jak najszybciej, dlatego, nim ktokolwiek się obejrzał, pożegnał się i wyszedł z salonu pod pretekstem zmęczenia i kąpieli, choć jedyne, czego pragnął w tej chwili, to wymazanie z głowy wszystkich istniejących złych myśli, które postanowiły zakorzenić się w jego umyśle i nie raczyły zniknąć w najbliższej chwili.

Reszta chłopców pozostała w salonie. Nie zauważyli zmartwienia na twarzy loczka, z którym wychodził z pokoju. Nie zauważyli, bo uśmiechnął się do nich na pożegnanie, bo byli zbyt podekscytowani kolejnym zwycięstwem, bo byli zbyt zaabsorbowani ocenianiem innych występów. I tylko Niall w tym wszystkim dostrzegł przygaszone tęczówki Harry’ego, co sprawiło, że i jego dosięgło zamartwienie. Jednak i on, tak samo jak Styles, nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak i że on zwrócił na to uwagę. Chciał, by tylko mu się wydawało, iż coś gnębi jego przyjaciela. Wciąż pozostawał uśmiechnięty i ponownie włączył się do rozmowy chłopaków, by się nie zdradzić, gdy jego myśli postanowiły uciec do zielonookiego i jego smutku, oraz tego, co może być jego przyczyną.
W tamtej chwili chłopak nie zdawał sobie sprawy, dlaczego tak się przejmuje. Wziął to za zwyczajną troskę o jednego z czwórki swoich przyjaciół, których zaczynał traktować jak braci.

***
..We’ll do it all Everything
On our own..


..We don’t need Anything 
Or anyone..


..I don’t quite know How to say
How I feel..**


-muszę was przeprosić – głos Harry’ego przerwał ciszę panującą w pokoju, gdy odpoczywali po występie
-za co? – zapytał Liam
-za to, co mówiłem tydzień temu, wygraliśmy kolejny odcinek, więc chyba musi być dobrze, prawda?

Blondyn dostrzegł, że mimo wypowiadanych przez Stylesa słów, coś wciąż go trapi, dlatego, gdy tylko ten wyszedł z pokoju, postanowił pójść za nim i wyjaśnić jego zachowanie. Oczywiście odczekał chwilę po jego wyjściu, by chłopcy niczego nie podejrzewali. Chciał sam dowiedzieć się, o co chodzi i co dzieję się z nim od ostatnich kilkunastu dni i sam chciał poprawić nastrój najmłodszego. W efekcie musiał przeszukać kilka pomieszczeń, by znaleźć przyjaciela, który wyjątkowo szybko i sprytnie schował się przed spojrzeniem ludzi. I dopiero wtedy, gdy pomyślał o ukrywaniu się, do głowy przyszła mu pusta sala prób i występów, w której o tej godzinie nie powinno być ani jednej żywej duszy.  Bez zastanowienia dotarł na koniec ciemnego korytarza, gdzie po uprzednim rozejrzeniu się, niezauważony wślizgnął się do środka. Sala pogrążona była w półmroku, jedynie kilka drobnych lampek rozświetlało przód sceny. Niall szybko spostrzegł Harry’ego, który skulony siedział na jednym z krzeseł widowni.
-Harry? – szepnął blondyn, kucając przy loczku
-Niall? – wyrwany z zamyśleń chłopak, wyglądał na wyraźnie zaskoczonego pojawieniem się kolegi
-co ty tu robisz?
-a co ty robisz tu?
-zapytałem pierwszy – skwitował Irlandczyk
-nic.
-Nie wydaje mi się, żeby to było nic. Co się dzieje Harry? – zapytał, kładąc dłonie na kolanach młodszego i uważnie mu się przyglądając
-nic się nie dzieje, co ma się dziać? – odpowiedział, lecz jego oczy mówiły wyraźnie, co innego
-nie ma tu nikogo, nikt cię nie wyśmieje i nie oceni – kontynuował starszy, pragnąc dowiedzieć się, o co martwi się Styles – powiedz mi, co się dzieje mały? Co cię gnębi?
-ja..ja po prostu czuję, że zdarzy się coś złego.. – wyszeptał, niepewnie spoglądając na błękitnookiego, a w kącikach jego oczu zebrały się łzy
-oh – z ust starszego wyrwało się westchnienie - nie martw się – wstał, by przygarnąć do uścisku zielonookiego. Blondyn czuł, że ten potrzebuje w tej chwili wsparcia i drobnej czułości – ja też się boję, wiesz? – spojrzał w jego oczy i otarł spływającą samotnie łzę z jego delikatnego policzka – ale wiem, że mamy siebie, bez względu na wszystko – szeptał, gładząc go po plecach – a w razie czego ze wszystkim możesz do mnie przyjść, okej? Razem zawsze jest prościej znaleźć jakieś rozwiązanie problemu..
-dziękuję – wymruczał, nieco odsuwając się od Irlandczyka – jesteś kochany – dodał i dopiero po chwili zorientował się, co powiedział, a to jedynie sprawiło, że zaczerwienił się, na co Horan zachichotał.

Blondyn cieszył się, że po raz kolejny to właśnie on poprawił humor przyjaciela i ogarnęła go całkowita radość, gdy trzymał go w ramionach. Ciepło, które przepływało przez jego ciało, było czymś, co wywołało uśmiech na jego twarzy, było jak fajerwerki na nowy rok, jak nieopisana radość spotkania rodziny po długim czasie rozłąki, jak ekscytacja wymarzonym prezentem, to ciepło było po prostu magią. I mimo tylu pozytywów, to było czymś niezrozumiałym i tajemniczym.

Czymś niezrozumiałym dla Nialla, który nawet nie dopuścił do siebie myśli, że to może być coś więcej, niż przyjaźń, bo nie znał innej relacji między dwójką chłopaków, bo nikt nigdy nie mówił mu o takiej sytuacji. Nie rozumiał, bo był nieświadomy tego, że magia, która go ogarnęła, to coś innego, niż bliskie koleżeńskie relacje, dlatego nie kontrolował wmawiania sobie innych uczuć, nieświadomie eliminował wszystko poza przyjacielskimi relacjami, a tak dzieje się z ludźmi, którzy zostali wychowani w pewnych zasadach i normach, które nie mają prawa być zmienione. A jedną z najgorszych rzeczy jest ucieczka od prawdziwego uczucia w inne, które ludzie sami sobie wmawiają, by wszystko zostało normalne, codzienne, akceptowalne przez wszystkich.

To nie lęk sprawia, że uciekamy, to ucieczka rodzi w nas lęk. Dlatego staramy się zapomnieć i ukryć, zniszczyć i pozbyć się czegoś, co dopiero się zaczyna, co jest inne niż codzienność i przyzwyczajenia ludzi dookoła. Lecz uciekanie od własnych emocji nigdy się nie udaje, bo nikt nie jest w stanie tego zrobić. Uczucia, jak bumerang, powracają zawsze, by się z nimi zmierzyć i wygrać, by poradzić sobie z nimi i z ludźmi, których dotyczą.

..Nobody knowsNobody knows but me
That I sometimes cry
 If I could pretend that I’m asleep
 When my tears start to fall
 I peek out from behind these walls
 I think nobody knows
 Nobody knows no..


 ..Nobody likes Nobody likes to lose their inner voice
 The one I used to hear before my life
 Made a choice
 But I think nobody knows
 No no
 Nobody knows
 ..No


..Oh the secret’s safe with me..
..It’s win or lose not how you play the gameAnd the road to darkness has a way
Of always knowing my name
But I think nobody knows
No no
Nobody knows no no no no..


..Tomorrow I’ll be there my friend I’ll wake up and start all over again
When everybody else is gone
No no no..


..Nobody knowsNobody knows the rhythms of my heart
The way I do when I’m lying in the dark
And the world is asleep
 I think nobody knows
 Nobody knows
 Nobody knows but me
 Me
..***

Często wydaje nam się, że ukrywamy wszystko najlepiej jak potrafimy, a w dodatku nikt nie będzie mógł czytać z nas, jak z otwartej księgi. Bardzo często, choć nie skryjemy każdego uczucia, inni tego nie zauważą, bo nie przyglądają się nam, bo wolą bawić się, niż zamartwiać się cudzymi problemami. Lecz są ludzie, którym nie wszystko jest obojętne, którym nie wystarczy spojrzenie na uśmiech, którzy spoglądają w oczy, które nigdy nie uśmiechają się, gdy dusza jest zraniona, którzy widzą, kiedy radość ust nie dosięga duszy. I choć staramy się, nie jesteśmy w stanie schować wszystkiego przed światem. Czasami pozostajemy tylko nie świadomi tego, że ktoś interesuje się nami i tym, co się z nami dzieje, nie świadomi tego, że ktoś widzi, że ktoś czegoś się domyśla, bo żyjemy w przekonaniu, w którym ludzie nie zadają zbędnych pytań, bo chcą myśleć, że wszystko z tobą dobrze, bo nie chcą jednym pytaniem wywołać lawiny kolejnych, i odpowiedzi, które zburzą ich wszystkie wyobrażenia, o tym, że wszystko ci się układa, że wszystko jest w porządku, po staremu, bez zmian. Lecz należy pamiętać, że nie wszyscy są tacy sami. Nie wszystkim wszystko obojętne. Nie wszyscy interesują się tylko sobą i własnym światem. Są tacy, którzy nie kręcą się tylko wokół własnej osi, jak kula ziemska. Są również tacy, którzy bez względu na to, co dzieje się z nimi i ich własnym życiem, będą martwić się drugim człowiekiem.

***
Jeżeli chcemy być szczęśliwi na chwilę - wystarczy tylko zamknąć oczy. Jeśli jednak chcemy znaleźć stałe szczęście, należy zamknąć oczy, otwierając tym samym serce. Ale szczęście to również ta maleńka przelotna, czasem nieuchwytna i ledwo zauważalna chwila, chwila, która zbierając się z innymi maleńkimi, wprawia nas w stan szczęśliwości. Szczęście jest również, jak przelotny deszcz w słoneczny letni dzień, który nadaje życiu tęczowe barwy. Cała magia polega na tym, że nigdy nie wiesz, kiedy cię zaskoczy.

Tak było i tego słonecznego dnia, gdy wszyscy uczestniczy programu otrzymali dzień wolny, by mogli pojechać na plażę. Piątka przyjaciół, która z dnia na dzień dogadywała się ze sobą coraz lepiej, była wyraźnie zaskoczona chwilą przerwy i jednocześnie zachwycona możliwością wspólnych wygłupów i zabawy przez calusieńki dzień.

Radosny śmiech nastolatków roznosił się po całym brzegu piaszczystej plaży, kiedy chłopcy rzucali się na siebie i bawili w najlepsze, jak małe kilkuletnie dzieci podczas wakacyjnych wycieczek ze swoimi rodzicami. Nawet w wodzie pozostawali równie rozbawienie i tak zajęci sobą, że nie zwracali uwagi na otoczenie. Do czasu, gdy głośny rechot Louisa zamienił się w paniczny krzyk.
-jezus maria, Lou, co ci?! – Liam gwałtownie zatrzymał się, omal nie upadając do wody między wysokie morskie fale – co ci się stało? – krzyknął ponownie i wpatrywał w przerażonego kolegę oczekując natychmiastowej odpowiedzi
-moja stopa! Moja biedna kochana stopa! To tak cholernie boli! – wykrzyczał – to kolczaste coś! To tego wina! Jezu, jak to piecze!
-boże, Lou, ty krwawisz! – spanikowany Styles podszedł do Tomlinsona, by pomóc mu wyjść z wody – musimy jechać do szpitala! Nie wiadomo, czy to nie było trujące!

Chłopcy czym prędzej wyszli na brzeg i w miarę możliwości jak najszybciej postarali się o przetransportowanie Louisa do szpitala. Wszyscy byli tak samo przestraszeni, gdy wspólnie czekali na wieści o swoim koledze, na niewygodnych plastikowych krzesełkach w szpitalnej poczekalni.
Najmłodszy z nich wyglądał jakby zaraz miał się rozpłakać. Nerwowo skubał skórki przy paznokciach, tworząc krwawe zadarcia i co chwila przygryzał kciuki, jak gdyby miało to sprawić, że czas cofnie się a cała ta sytuacja nigdy się nie wydarzy. On ze wszystkich przejmował się najbardziej całym wydarzeniem i było to po nim wyraźnie widać do czasu, aż Tomlinson nie wyszedł z gabinetu wsparty kulami, z zabandażowaną stopą.
-Lou! – krzyknął, zrywając się z krzesełka – jak się czujesz? – zapytał, przytulając się do ciała szatyna, gdy cała reszta wstała by się do nich przyłączyć.

Mimo że całą ich piątkę łączyły te same przyjacielskie relacje, blondyn, któremu było równie szkoda najstarszego, co całej reszcie, poczuł ukłucie zazdrości, gdy spoglądał na przytulającą się dwójkę, gdy dostrzegł tę ogromną troskę Stylesa o niebieskookiego. Posmutniał, choć sam nie wiedział, dlaczego fakt, że to nie on był obiektem zainteresowań i tak ogromnej troski ze strony nastolatka wywołuje w nim tak negatywne emocje. Nie rozumiał swojej pojawiającej się zazdrości o to, że to nie jego osoba była otoczona opieką i ramionami Harry’ego, że to nie jego zdrowie i życie było ważne. Mętlik i sprzeczności, jakie pojawiły się w jego umyśle w tamtej chwili, wywołały w nim mieszane uczucia i przez to wszystko, nie był pewien, czy jest bardziej wściekły na siebie i swoją zazdrość, czy na to, że nie rozumie siebie samego i swoich niezrozumiałych pogmatwanych myśli.

***
Gdy tydzień później zła passa ponownie postanowiła ich odwiedzić, spodziewali się najgorszego – odwołania występu i utraty możliwości przejścia dalej. Sądzili, że los właśnie daje im do zrozumienia, że to czas na pożegnania, że już wystarczająco się zabawili i pomarzyli, że czas ponownie dostać w dupę, by potem zbierać się w całość przez kolejne tygodnie. Dlatego w ich głowach kłębiły się wyłącznie czarne myśli, o marzenia, które właśnie znikają dla nich za zamykającą się bramą, bo to był kolejny raz, w którym musieli martwić się o zdrowie jednego z nich i to, czy koło fortuny nie postanowiło pozbyć się ich – niewygodnych pięciu pionków - ze swojej niekończącej się planszy.

Od rana posyłali sobie jedynie smutne i zmartwione spojrzenia, niewiele się odzywali. Sytuacja nie poprawiła się również w chwili zejścia na próbę – wręcz przeciwnie – napięcie i strach dawało o sobie znać jeszcze bardziej niż o poranku.

Gdy z głośników wypłynęły pierwsze takty piosenki, ustawili się na swoich miejscach i zaczęli śpiewać. Niestety, gdy nadeszła kolej Harry’ego, melodia podążała dalej, bez niego, bez jego głosu. Nie był w stanie wydobyć z siebie nawet słowa. Zdziwieni brakiem solówki kolegi, przerwali próbę, a muzyka stopniowo wyciszała się. Blondyn bez namysłu rzucił się w kierunku chłopaka i otulił go swoimi ramionami.
-boże, Hazz, ty jesteś cały rozpalony – szepnął, widząc zanoszącego się płaczem przyjaciela – chłopaki, koniec próby, musimy przerwać, on nie jest w stanie śpiewać dalej.. on nawet nie jest w stanie ustać w miejscu – dodał, czując jak młodszy trzęsie się w jego uścisku
-trzeba powiadomić Simona! – rzucił Liam, schodząc z podestu – Niall, zaprowadź go do pielęgniarki, a my z chłopakami powiadomimy, kogo trzeba – zarządził bez dłuższego zastanowienia, wyciągając Louisa i Zayna z sali.

Blondyn czuł jak młodszy wtula się w niego coraz bardziej, wciąż nie przestając płakać.
-cii.. Harry, spokojnie – szepnął – chodź, zaprowadzę cię do lekarki
-ale Ni – wychrypiał – ja wszystko psuję – dodał z trudem
-cii.. mały, niczego nie psujesz – zapewniał, kołysząc go w ramionach – do występu jeszcze kilka dni, damy radę – rzekł, starając się jednocześnie uspokoić Stylesa, jak i siebie samego, starając się zapewnić, że jeszcze nie wszystko stracone i jeszcze wiele może się zmienić.

Jeśli chce się być wielkim i ważnym, powinno się zaczynać od rzeczy małych, powinno się zakładać na nich solidny fundament pokory, skoro zamierza się budować wysoko. I mimo że nie zawsze od samego początku jesteśmy świadomi tego, że będziemy wspinać się wyżej i walczyć o coś, co jeszcze nie pokazało nam swojej wagi, zawsze powinniśmy zaczynać od małych rzeczy, bo tylko o tych mówi się w trudnych chwilach, bo te duże rzeczy są w głębi duszy, niewypowiedziane, skryte, prywatne, bo czasami, te małe rzeczy, to jedynie troska i zmartwienie o drugą osobą, bo czasami tyle potrzeba, aby poczuć się kimś potrzebnym, by poczuć, że robi się coś dobrego i pożytecznego.

(Choć nie zawsze tak jak Niallowi, towarzyszy temu poczucie trzymania w ramionach swojego jedynego, upragnionego i najdroższego skarbu, o który należy się troszczyć i dbać bez przerwy i pomimo wszystko.)

Reszta pokaże się z czasem, bo z czasem dorastamy i dojrzewamy do zrozumienia niektórych kwestii, bo z czasem, coś, co było dla nas niemożliwe i niewyobrażalne ukaże się w pełnej krasie, udowadniając, że aby zrozumieć wszystko, należy wsłuchać się w siebie i nie oszukiwać własnego serca. Bo tylko szczerość z samym sobą, w każdej, nawet najdrobniejszej sprawie, może pozwolić na spełnianie naszych marzeń i pragnień.

* Kelly Clarkson “My Life Would Suck Without You” (x/x)
** Snow Patrol “Chasing Cars” (x/x)
*** P!nk “Nobody knows” (x/x)
(jak poprzednio, z wykorzystaniem tekstów piosenek, śpiewanych przez 1D w XF)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz