niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział IV


Niespełnione marzenia to smutne cienie niestrudzenie kroczące tuż za nami, przesłaniając i teraźniejszość i przyszłość, dlatego niekiedy, gdy szczęście jest na wyciągnięcie dłoni, trudno dostrzec je, patrząc na życie przez łzy strat i niespełnionych marzeń, bo niestety, ale niezrealizowane marzenia, niezależnie od tego, czy wielkie, czy małe, zawsze pozostają tragedią. Tragedią, która nie zniknie, jeśli człowiek wyzbył się nadziei.

Wszelkie próby pocieszania osoby, która utraciła swój maleńki promyczek nadziei, spalają na panewce, bo te osoby utraciły wszystko, co było dla nich ważne i mówienie, że rozumie się przez to przechodzą pogarsza całą sytuację, bo tylko ktoś, kto stracił swoje szczęście, zrozumie wymiar piekła brukowanego dobrymi chęciami, gdzie po niebie płyną chmury niespełnionych pragnień, a potępione dusze spacerują z podciętymi skrzydłami, nie wiedząc, czego teraz pragną.

-Niall? – Malik zwrócił się do przyjaciela, zbierając swoje ubrania z szafy – tu są jeszcze twoje rzeczy
-chuj mnie obchodzą te rzeczy! – chłopak wydarł się niespodziewanie, trzaskając głośno swoją walizką - Jezu Zi, wybacz mi – podszedł do mulata – wszyscy mi wybaczcie – zwrócił się do pozostałej trójki sprzątającej w ciszy pokój – po prostu mnie nosi, nie mogę uwierzyć, że to koniec, to jest po prostu tak niesprawiedliwe – dodał chowając twarz w dłoniach
-rozumiemy cie Niall – odparł Zayn przytulając do siebie Horana – wszyscy cie rozumiemy, bo przechodzimy przez to samo, nie jesteś z tym sam, my wszyscy w tym siedzimy, maluchu – zachichotał, gdy blondyn próbował uderzyć go za to, jak się do niego zwrócił.

Harry przyglądał się całej scenie z drugiego koca pokoju, gdzie porządkował brudną pościel, na której mocno zacisnął dłonie. Jego usta zamieniły się w wąską linie, gdy analizował zmieniający się nastrój Irlandczyka. Czy był zazdrosny? Był, jeśli chęć uduszenia Malika i odebranie mu blondyna, by to właśnie on mógł go przytulać i sprawiać, że będzie się uśmiechał, się liczy. Mieszane uczucia przeplatały się w jego głowie, gdy starał się uświadomić sobie, że każdy ma prawo przytulić Nialla, tak samo jak Louisa i Liama. W końcu są, a raczej byli, w jednym zespole i zaprzyjaźnili się ze sobą, wiec to zupełnie normalne.

-Hazz – dłoń Louisa zamigotała mu przed oczami – Hazz, tu ziemia
-hm? – zamrugał kilkakrotnie, zdając sobie sprawę, że zbyt długo wpatrywał się w Zayna i Nialla
-jesteś tu? – Tomlinson zapytał przejętym głosem, a jego twarz wyrażała zmartwienie
-no – odparł Styles
-coś się stało? Mówię do ciebie, a ty nie reagujesz, tylko sobie odpłynąłeś, co jest? – kontynuował, kładąc swoje dłonie na jego ramionach, w które zielonooki po chwili wtulił się bez słowa.

Przytulił się do Louisa, chcąc poczuć się lepiej, lecz to niewiele dało, to nie były ramiona Nialla, to nie było jego ciało i jego magiczne ciepło. Harry poczuł się zraniony. Bo nawet jeśli nie łączyły go z Horanem żadne fizyczne relacje, psychicznie był z nim bardzo blisko związany. Poczuł, że został zdradzony i oszukany, a jego maleńki świat kruszy się bardziej, choć tak naprawdę nie stało się nic poważnego, w końcu Zayn jedynie przytulił Nialla, w geście pocieszenia.

(Wtulający się w szatyna brunet, nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak poczuł się Irlandczyk, gdy zobaczył go z Tomlinsonem.)

Czasami zdarza się tak, że zamykamy się na otoczenie, zamykamy się na to, co dzieje się dookoła i staramy pozbyć się emocji, które ranią naszą duszę, wbrew nam samym, bo boimy się przyznać do uczuć, których nie jesteśmy pewni.

Dlatego tak często ranimy siebie nawzajem, bo nie wiemy, co czuje druga osoba, bo pozostajemy nieświadomi, bo uczucie, którego baliśmy się od początku, zaczyna wzrastać bez naszej zgody, sprawiając, że stajemy się zazdrośni o każdą drobnostkę, która rozrywa na strzępy nasze dusze, choć tak często nic szczególnego się nie dzieje. Choć tak często wystarczyłaby szczera rozmowa i wyznanie prawdy, by pozbyć się poczucia zagrożenia i zyskać bezpieczeństwo.

***

Kiedy wezwano ich do gabinetu Cowella, właśnie wynosili swoje walizki na korytarz domu x-factora. W ciszy dotarli do niego, sądząc, iż chce się z nimi pożegnać, zanim znikną z jego życia na dobre. Wpuszczeni do pomieszczenia zajęli fotele przed biurkiem ich byłego mentora i posyłając sobie pocieszające spojrzenia, czekali na jego przybycie.

-witam moich kochanych chłopców! – radosny głos Simona wyprzedził jego wejście do gabinetu. Cała piątka siedziała zdezorientowała jego dobrym nastrojem, ponieważ jeszcze wczoraj po eliminacji z finału, wyszedł bez słowa. W głowach nastolatków pojawiła się jedna teoria – Simon cieszy się, że odpadli, bo będzie miał ich z głowy, bo nigdy w nich nie wierzył – no, co tak siedzicie jak na stypie, hm? – zaświergotał wesoło, siadając na obrotowym krześle. Rzucili po sobie zdziwione spojrzenia, a Liam już miał wyjaśnić, że to przez stratę szansy na wygraną, gdyby zapomniał, lecz głos mentora ubiegł go – wiem, wiem, przegraliście, a właściwie przegraliśmy razem, ale w tej chwili, wygrywacie więcej, niż moglibyście sobie wymarzyć – dodał szczerząc do nich bielutkie zęby.

Podczas gdy mężczyzna szukał czegoś w swojej szufladzie, po drugiej stronie drewnianego blatu piątce przyjaciół zmieszało się w głowach. W pokoju, jak na obrazie, dało się dostrzec dwie zderzające się ze sobą rzeczywistości – radosnej tajemnicy i zadowolenia, oraz braku zrozumienia, zdezorientowania i smutku.

-mam! – zawołał Cowell, machając im przed oczami plikiem kilkudziesięciu kartek, w które wpatrywali się, dalej nie rozumiejąc, o co chodzi – oj chłopcy, widzę, że dalej nie domyślacie się, dlaczego jestem taki szczęśliwy, ale już wam wyjaśniam i za chwilę to wy będziecie skakać tu z radości – dodał, podając każdemu czarny długopis. Z teczki wyjął kolejną stertę kartek i spojrzał się na siedzących przed nim przyjaciół, których miny nie wyrażały niczego więcej, niż zmieszania.

Simon poprawił się na krześle i usiadł prosto, układając brodę na dłoniach. Wpatrywał się w nich przez moment, ostatni raz zastanawiając się nad podjętą decyzją, a następnie, głosem wypranym z emocji, przemówił.

-mam nadzieję, że nie zmieniliście swoich planów, co do najbliższych tygodni i że nie jesteście mazgajami tęskniącymi za domem – mówił, a chłopcy patrzyli się na niego, jak na obrazek – mam też nadzieję, że dogadujecie się między sobą, bo jak nie, to zabawicie się w aktorów – zawiesił – oto wasz pierwszy kontrakt muzyczny – podniósł w górę jedną z kartek – i mam nadzieję, że nie ostatni – zakończył podając im teczki z dokumentami.

Kiedy pięć par oczu wpatrywało się w niego ze zdumieniem, zaczął zastanawiać się, czy przekazał im najważniejszą informację o kontrakcie, czy tylko powtarzał to sobie w myślach, ponieważ chłopcy w ogóle nie zareagowali na jego słowa.

Powiedzieć, że zaskoczenie wymalowało się na ich twarzach byłoby umniejszeniem prawdy. Szeroko otwarte oczy, przypominające pięciozłotówki, rozchylone usta, a całość wykończona szokiem i niedowierzaniem.

-nie cieszycie się? – zapytał Simon, dalej nie otrzymując pożądanej reakcji, na tego typu wiadomość.
-nie.. tak.. my.. wow – Payne postanowił odezwać się, jednak z marnym efektem
-coś nie tak? Nie pasuje wam? – tym razem to Cowell stał się zdezorientowany
-to niewiarygodne i.. Nie żartujesz sobie z nas? – Styles ożywił się, a jego tęczówki zabłyszczały, jak gwieździste niebo nocą
-a czy wyglądam, jakbym żartował? – zapytał
-nagramy razem płytę! – krzyk Louisa rozniósł się po gabinecie tak niespodziewanie, jak gdyby ktoś użył przycisku play, tym samym wyłączając chwilową pauzę rzeczywistości.

Są chwile by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym, co przynosi los. I chociaż nigdy nie powinno się pozwolić na to, by ktoś ingerował w nasze życie, zdarzają się sytuacje, które pozbawione są innego rozwiązania, niż to, by poddać się temu, co zaplanował dla nas ktoś inny, bez naszej wiedzy, bez decyzji, którą sami byśmy podjęli. W życiu nic nie dzieje się bez przyczyny, zawsze trzeba znaleźć we wszystkim dobrą stronę i nie narzekać. Jednak cudownie byłoby, gdyby wcześniej nie zdarzały się takie okropności i ludzie nie sprawialiby takich nieobecnych i wyłączonych z otaczającego świata, gdy przechodzili przez swoje prywatne piekło, by uporać się z każdym drobiazgiem i kłodą, jakie los rzuca nam pod nogi, zanim pozwoli nam spełnić marzenia. Jednak należy pamiętać, że po każdej wichurze zawsze nastaje cisza, a po każdym deszczu i burzy pojawia się słońce, bardzo często w towarzystwie tęczy, która przynosi nowe nadzieje i nowe marzenia.  

Los po raz kolejny uśmiechnął się do nich, zapraszając do dalszej gry. Powiedzieć, że wygrali najlepszy los na loterii, byłoby za mało. Pozytywna energia i szczęście wkroczyło w ich dotychczasowe życie ponownie i tak niespodziewanie, jak promienie słoneczne, które rażą w oczy, budząc nas o poranku.
Szczęśliwi to zbyt mało, by określić stan, w jakim znaleźli się chłopcy. Czuli się, jak po zażyciu środków poprawiających nastrój , jak gdyby wygrali życie. Życie, które postanowiło zabawić się ich kosztem, wprowadzając w depresję, by następnie wznieść ich na szczyt góry, przed bramę sławy i długiej muzycznej kariery.

Tempo, w jakim psychiczne załamanie zamieniło się w euforię, zaskoczyłoby niejednego renomowanego psychiatrę. Tak samo jak zespół cieszył się z możliwości bycia razem dalej i wspólnego grania, tak samo Harry i Niall, w głębi duszy skakali jak szaleńcy, bo nie będą musieli ratować swoich rozerwanych duszy wspólnymi zdjęciami i nagraniami z czasów x-factora. Będą razem, będą blisko siebie.

***

-ludzie! Czy wy możecie uświadomić sobie, jakie my mamy ogromne szczęście?! – Liam ni stąd ni zowąd, odezwał się, stając na środku garderoby i zwracając na siebie uwagę reszty chłopaków – dopiero, co przegraliśmy x-factora, a teraz jesteśmy przed kolejnym koncertem z Up All Night Tour! Naszej własnej trasy! Z naszymi własnymi piosenkami, z naszej własnej płyty! To jest takie nierealne, boże, niech mnie ktoś uszczypnie, bo jak chyba śnię! To wszystko jest czymś więcej, niż tym, o czym zawsze marzyłem! – Payne ekscytował się dalej, gdy nagle zapiszczał przeraźliwie głośno – Lou! Za co to?! – wydarł się masując ramie
-hm.. – podrapał się po brodzie – niech no pomyślę.. bo sam chciałeś! A po drugie, uspokój się w końcu!
-jesteś takim idiotą, Louis
-wzajemnie
-oh, zamknijcie się obaj – Malik przerwał ich głupią wymianę zdań – zaraz nasłuchamy się krzyków naszych szalonych fanek. Swoją drogą, zauważyliście, jak się namnożyły od X-Factor Tour? – zapytał, zapinając czerwoną bluzę
-jak króliki! – rzucił Lou
-chłopcy? – Payne odezwał się cicho, jak gdyby coś nagle się stało – kocham was, wiecie? – zapytał rozkładając ramiona na grupowy uścisk.
-oh, ile czułości, Li – Tomlinson przedrzeźniał go - jak doświadczona mamuśka gromadki małych pociech.

Wszystko, co do tej pory się wydarzyło, przerosło ich wyobrażenia i oczekiwania tego, jak miałaby wyglądać ich wspólna przyszłość. Ich życie nabrało niewyobrażalnego tępa, a także szalonych barw i niezliczonych błysków fleszy. Stali się rozpoznawalni, gdziekolwiek by się nie pojawili. Stali się niezależni od swoich rodzin, lecz zyskali nową, własną rodzinę, siebie nawzajem. I chociaż byli jak bracia na dobre i złe, pustka, jaką wywoływał brak kontaktu z rodziną i domem doskwierał im dosyć często. I tylko ten, kto został tak nagle oderwany od swojego rodzinnego zakątka, może zrozumieć, przez co przechodzą w trudnych chwilach.

Jednak minusy, jakie przynosiła im sława, nie miały większego znaczenia w porównaniu z satysfakcją po udanej próbie i występie, czy nieustannych pochwałach oddanych fanek. Wdzięczność za możliwość rozwijania muzycznych zdolności, czy zwiedzania nowych miejsc i poznawania nowych ludzi, zaczęła towarzyszyć im każdego dnia i stała się nieodłącznym elementem ich życia.

***

Nie bali się krytyki, byli do niej przyzwyczajeni, jeszcze z czasów x-factora, gdy ich występy były bacznie obserwowane przez jurorów, a także wszystkich widzów. Nie prosili się o pochwały. Wykonywali swoją pracę, starając się, by każdego dnia być lepszym, niż poprzedniego, by każdy zaśpiewany wers brzmiał o niebo lepiej, niż wcześniejszy. A przy tym wszystkim starali się pozostać sobą i twardo stąpać po ziemi, mimo młodego wieku i początkach długiej muzycznej ścieżki w szalonym i ciągle zmieniającym się świecie show biznesu.

Wszystkie pozytywne opinie przyjmowali z radością i z satysfakcją z wykonanej ciężkiej pracy. Ogarniał ich zachwyt, gdy nawet w Ameryce zawładnęli wszystkimi możliwymi szczytami list przebojów. Lecz równie skrupulatnie analizowali uwagi i wytykane im błędy, by popracować nad nimi i pozbyć się ich możliwie jak najszybciej. I chociaż nieraz były to słowa bolesne, wiedzieli, że ścieżka ku spełnieniu marzeń nie jest najprostszą i przyjazną dla człowieka, który by osiągnąć sukces, potrzebuje zarówno pochwał jak i krytyki, bo bez niej nie da się rozwijać i dążyć do wyznaczonego sobie celu. Człowiek, który nie słucha innych i nie przemienia się, nigdy nie stanie się sobą, nigdy nie będzie taki, jaki chciałby być.

***

..He takes your hand
I die a little
I watch your eyes
And I'm in riddles
Why can't you look at me like that
..*

Ukrywanie uczyć, nigdy nie było dobrym wyjściem z sytuacji, ale strach przed wyjawieniem krępującej prawdy często zwycięża i potem cierpi się podwójnie, bo do wszystkiego dołącza zazdrość.

..When you walk by
I try to say it
But then I freeze
And never do it..
..My tongue gets tied
The words gets trapped..*

W ostatnich tygodniach Niall nawet kilka razy dziennie przeżywał swój mały prywatny koszmar, gdy widział, jak wspaniale jego obiekt westchnień bawi się z Louisem. Przeżywał jeszcze większe piekło, gdy zdał sobie sprawę, że fani zaczęli kochać ich wygłupy i wpierać niewinny flirt, tworząc oddane grupy Larry shipperek. Jego serce pękało również wtedy, gdy sam był świadkiem ich wspólnych interakcji. Łamał się wewnętrznie, za każdym razem, kiedy Harry przytulał Louisa, lub Louis zaczepiał Stylesa i fenomenalnie się z nim bawił.

..I hear the beat of my heart getting louder
Whenever I'm near you..

..But I see you with him slow dancing
Tearing me apart
Cause you don't see
Whenever you kiss him
I'm breaking..

..Oh how I wish that was me..

..He looks at you
The way that I would
Does all the things, I know that I could
If only time, could just turn back..
..Cause I got three little words
That I've always been dying to tell you..*

Horan nie zakodował momentu, w którym dla ukrycia smutku, zbliżył się do Zayna i to właśnie z nim spędzał większość czasu na scenie, a także poza nią, by wyczyścić swoją pamięć z uczucia, jakim obdarzył zielonookiego, jednak z każdym kolejnym Larry momentem czuł się bardziej pusty i rozdarty emocjonalnie. Jego myśli i uczucia doprowadzały go na skraj wytrzymałości, ponieważ był świadomy tego, że nigdy nie będzie mógł mieć Harry’ego tylko dla siebie. To raniło jego serce jeszcze bardziej, bo do chwili zanim Louis zaczął spędzać z jego wybrankiem tyle czasu, mógł go podziwiać i wielbić bez większych życiowych rozterek.

..I’m broken, do you hear me?
I’m blinded, ‘cause you are everything I see
I’m dancing, alone
I’m praying that your heart will just turn around..

..And as I walk up to your door
My head turns to face the floor
Cause I can’t look you in the eyes and say..

..When he opens his arms and holds you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah
When he lays you down I might just die inside
It just don’t feel the right
Cause I can love you more than this
Can love you more than this
..**

I niestety, niewiedza o własnych uczuciach doprowadzała obydwóch do psychicznego wyczerpania. Obaj cierpieli nieświadomie. Obaj walczyli wewnętrznie by zapomnieć. I obaj uciekali się do spędzania czasu z przyjacielem, zamiast szczerze porozmawiać. Ranili siebie na własne życzenie. Zadręczali siebie samych, gdy unikali wspólnego spędzania czasu. Cierpieli, widząc siebie z kimś innym. Nie mogli pokonać w sobie lęku. Oddalali się od siebie i z własnej inicjatywy umierali wewnętrznie, bo nie potrafili znieść widoku sytuacji, w których w ramionach kumpla z zespołu usilnie chcieli się pocieszać, co przynosiło zdecydowanie odwrotny skutek.

..If I’m louder, would you see me?
Would you lay down in my arms and rescue me?
Cause we are the same
Yo
u save me
But when you leave it’s gone again..

..And then I see you on the street
In his arms I get weak
My body fails, I'm on my knees
Praying..**

Tak bardzo jak chcieli uciec gdzieś, gdzie nie będzie ludzi, tak bardzo chcieli kochać i wykrzykiwać o tym całemu światu, by znów poczuć się dobrze i szczęśliwie, by znów móc cieszyć się ze spełniania marzeń z przyjaciółmi.

..Shut the door
Turn the light off
I wanna be with you
I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try
Heart beats harder
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face..

..If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time
..***

Nie zdawali sobie sprawy, że gdyby tylko zaprzestali ucieczek, gdyby tylko wyznali prawdę, słońce powróciłoby do nich ze zdwojoną mocą. Gdyby tylko przestali sztucznie się pocieszać w ramionach przyjaciół, zbędne uczucie rozpaczy i zazdrości zniknęłoby.

..Hands are silent
Voice is numb
Try to scream out my lungs
But it makes this harder
And the tears stream down my face..

..Close the door
Throw the key
Don't wanna be reminded
Don't wanna be seen
Don't wanna be without you
My judgement is clouded
Like tonight's sky
..***

Gdy miłość wkroczy w nasze życie ze swoją prywatną nieskończoną miłosną armią, nie ma przed nią ucieczki, lecz tak często uciekamy się do niej, bojąc się tego, co może się wydarzyć. Uciekamy, bo sądzimy, że tak będzie lepiej dla nas i innych. Staramy się robić wszystkie rzeczy, byleby unikać obiektu westchnień i zapomnieć o tym, co się czuło. Za wszelką cenę staramy się znaleźć tysiące zajęć z innymi ludźmi, by tylko nie przebywać z sympatią, choć ranimy siebie i bardzo często naszego wybranka.

Czasami wystarczy tylko zatrzymać się, by przerwać to, co nas krzywdzi. Niekiedy wystarczy tylko przystanąć i zobaczyć, że nasze wyobrażenia nie pokrywają się z rzeczywistością, że jest inaczej, niż nam się wydawało. Często wystarczy dokładnie spojrzeć w oczy. (W te niegdyś błyszczące żywą radosną zielenią, które przygasają z dnia na dzień, gdy Ziall rani jego serce. W te niegdyś lśniące błękitnym niebem i oceanem, które gasną, gdy Larry wdziera się w jego dusze.) Czasami wystarczyłoby pomyśleć, by to, co niewidoczne dla oczu, stało się widoczne dla nich i duszy, by to, co okalecza zniknęło i zamieniło się w szczęście. 

Czasami tylko pragnie się, by cofnąć czas, by nigdy nie zaczynać nowego rozdziału, by nigdy się nie zakochać..


* „I Wish” (X/x)
** “More Than This” (
X/x)
*** „Moments” (
X/x)

1 komentarz:

  1. Jej boski rozdział *.* naprawdę świetnie piszesz ;D jestem ciekawa co będzie dalej, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń