poniedziałek, 12 stycznia 2015

Rozdział VII



Od pamiętnej rocznicy minęło kilka dni, podczas których mieli trochę wolnego czasu na zwiedzanie i solidny odpoczynek. Niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy i wolność znów zostaje im ograniczona, ponieważ trzeba było wracać do pracy, zostając jedynie z trwałymi wspomnieniami i wiecznymi zdjęciami ze wspólnie spędzonych chwil.

Siedzieli właśnie na ważnym spotkaniu z zarządem, by omówić następną część trasy i jej dalszy przebieg, gdy nagle Niall ni stąd ni zowąd poczuł, jak robi mu się niedobrze – dopadło go wrażenie, iż zawartość jego żołądka postanowiła przywitać się z gardłem. Pospiesznie przyłożył dłoń do ust, by w razie czego zdążyć dobiec do łazienki nie robiąc bałaganu wokół i na moment przymknął powieki, aby się uspokoić i pozbyć nieprzyjemnego uczucia. Kiedy to zrobił, siedzący na przeciw niego Styles zmarszczył brwi i posłał mu pytające spojrzenie. W tym momencie żołądek blondyna postanowił drastycznie przypomnieć o swoim istnieniu, dlatego bez wyjaśnień, czym prędzej zerwał się z krzesła, przypadkowo przewracając je i wybiegł na korytarz, skąd natychmiast skierował się do pobliskiej łazienki. Upadł na płytki przed samą toaletą, gdy tylko zatrzasnął za sobą drzwi, jednak mdłości zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Przez kilka minut siedział na podłodze w obawie, że nieprzyjemne rewolucje w jego brzuchu powrócą i następnym razem nie zdąży tu dobiec. Jednakże, gdy nic takiego nie nadchodziło, wstał powoli i ostrożnie, a potem otrzepał swoje spodnie z kurzu. Wydostał się z kabiny i stanął przy umywalce, gdzie obmył twarz zimną wodą i patrząc w lustro, oceniał swój stan. Wiedział, że i tak nic nie poprawi jego wyglądu - bladej twarzy i zaczerwienionych od mocnego zaciskania powiek - dlatego wzdychając, opuścił pomieszczenie i wyszedł z powrotem na korytarz, gdzie ku swemu zaskoczeniu, zobaczył na nim zmartwionych chłopaków.

-co ci się stało Ni? – zasmucony Harry odezwał się natychmiast, gdy tylko zobaczył wychodzącego z łazienki Horana
-chyba coś, co zjadłem na śniadanie, mi zaszkodziło, ale spokojnie, już czuję się świetnie – odpowiedział, uśmiechają się lekko jakby dla potwierdzenia swoich słów i zapewnienia, że to co mówi jest stuprocentową prawdą.
-na pewno? – dopytał Payne, bacznie go obserwując
-słowo honoru! – odrzekł – inaczej bym do was nie wyszedł, prawda? Co ze spotkaniem?
-skończyliśmy wszystko omawiać – odparł mu Malik
-mówili coś ciekawego jak wyszedłem?
-to, co zwykle, dodając żebyśmy bardziej uważali na to, co jemy – Louis wzruszył ramionami.

Kiedy sytuacja powtórzyła się następnego poranka, gdy razem z Harrym jeszcze wygodnie leżeli w łóżku, przytulając się, zaczął rozmyślać o tym, co nieświeżego mógł zjeść zeszłego dnia, że wciąż mu to dokucza, jednakże nic, co mogłoby być zepsute, czym mógłby się struć, nie przychodziło mu do głowy. Dodatkowo musiał uspokajać i odrobinę okłamywać swojego chłopaka, który wciąż martwił się o jego niepoprawiający się stan zdrowia. 

To samo powtarzało się regularnie, przez kilka kolejnych dni, jednak w większości przypadków udało mu się nad tym zapanować na tyle, by nikt oprócz niego o tym nie wiedział. W dodatku wciąż czuł się zmęczony i zaczął zastanawiać się, czy nie ubzdurał sobie swoich nagłych napadów żołądkowych i to wszystko nie jest jakimś atakiem na tle nerwowym, czy z przepracowania. Starał się, jak mógł, zachowywać pozory świetnie czującej się osoby, jednak wychodziło mu to coraz gorzej z każdą jedną chwilą.

***

-czy wam nie wydaje się to dziwne? – odzywa się Liam, gdy po niedługim czasie wracają do studia nagraniowego – wyszliśmy na pięć minut, dosłownie pięć minut, a on śpi jak zabity! W dodatku to już czwarty, czy piąty raz w ciągu ostatniego tygodnia!
-może jest zajęty w nocy? – rzuca Louis, znacząco poruszając brwiami, na co Harry chciałby odpowiedzieć, że chyba kpi, bo Horan jest z nim, ale nie może zdradzić sekretu, dlatego w myślach liczy do dziesięciu, starając się, by nie palnąć czegoś głupiego i nie zdradzić się – no wiecie panienki, te sprawy – dodaje śmiejąc się
-nie wydaje mi się, żeby był do tego zdolny – Styles wtrąca bezuczuciowo, tak, by ominąć temat związku z Niallem, ale jednocześnie rozwiać głupie domysły Louisa czy całej reszty chłopaków  – może to z przepracowania, ostatnio mamy naprawdę napięty grafik i ja też jestem już dosyć zmęczony
-możesz mieć rację – popiera Payne i dalej wpatruje się w śpiącego przyjaciela
-może damy mu chwilę? Niech się zdrzemnie, a my zjemy, co przynieśliśmy. Nam też przyda się mała przerwa – mówi Malik i siada przy niedużym metalowym stole.

Pół godziny później farbowana blond czupryna podnosi się z niewielkiej kanapy. Chłopak jest wyraźnie zdezorientowany i nie wie, dlaczego smacznie spał, zamiast ćwiczyć do koncertów z resztą, gdy dostrzega ich szepczących między sobą przy małym stoliku w rogu pomieszczenia.
-um.. hej? – odzywa się, podchodząc do przyjaciół
-oo.. kogóż to moje piękne oczy widzą? Niall? No, kto by pomyślał, nie wierzę – uśmiecha się Lou – dobrze się spało, blondasku?
-ktoś tu chyba nie sypia za dobrze w nocy, co? – Liam bardziej stwierdza niż pyta, a Harry posyła mu pytające spojrzenie
-wybaczcie.. – mówi zmieszany, drapiąc się po głowie – to był ostatni raz
-ostatnio też tak mówiłeś – wtrąca się Tomlinson, a Horan niezwłocznie rumieni się, ponieważ to naprawdę nie jego wina, że tak się dzieje.
-dobra, zjedz lunch, twój ulubiony, co prawda już nie taki ciepły, ale nigdy ci to nie przeszkadza, a potem robimy próbę i spadamy do domu – odzywa się Malik, podając Irlandczykowi pudełko.
-nie, dzięki, nie jestem głodny i nie mam ochoty na fastfooda – odpowiada i szybko odwraca się w kierunku swojej gitary, starając się, by nie zwymiotować z obrzydzenia, jakie wywołał w nim tłusty kurczak w chrupiącej panierce, a cztery pary oczu jego przyjaciół wlepiają się w siebie w totalnym szoku.
-Niall? – Styles odzywa się niepewnie
-tak?
-nie jesteś głodny? – pyta, lecz blondyn ponownie kręci głową
-źle się czujesz? – dopytuje Payne
-czuję się znakomicie, ale nie jestem głodny. Czy to takie dziwne? – wzdycha - Chodźcie, gramy – woła, ustawiając się na swoim miejscu na prowizorycznym podeście.

***

-Niall! – krzyk Louisa słychać w całym tourbusie
-nie drzyj się tak do jasnej cholery, głowa mi pęka – jęczy, gwałtownie łapiąc się dłońmi za głowę – zaraz umrę
-Horan, nie żartuj sobie do cholery, za trzy godziny jest nasz koncert – mówi, przysiadając się koło blondyna – skąd ten ból?
-nie mam najmniejszego, zielonego pojęcia, ale naprawdę będę bardzo wdzięczny, jeśli nie będziesz krzyczał – mówi, delikatnie masując skronie
-Zayn, daj no mu jakąś tabletkę – nakazuje – bo ja chyba zaraz wyjdę z siebie i stanę obok
-chcesz zrobić z niego lekomana, czy co? – pyta, szukając kolorowych pastylek
-moja wina, że to znów jego dopada jakaś migrena? Choć może to coś więcej, bo ma rozpalone policzki, jakby miał gorączkę – mówi, uważnie obserwując kulącego się na fotelu Irlandczyka.

Wieczorem już nikt nie pamięta o tym, co dolegało Horanowi przed południem, ponieważ skacze i bawi się w najlepsze z całym tłumem roześmianych fanek, do momentu, gdy omal nie upada na scenę przez niespodziewane zawroty głowy, które wzięły się nie wiadomo skąd i nie wiadomo gdzie zniknęły. Po chwili wstaje z podestu i przeprasza zdezorientowanych fanów za zamieszanie, posyłając chłopakom bezradne spojrzenia i wzruszenia ramion, a potem znów wygłupia się ze wszystkimi. I naprawdę, nikt nie ma bladego pojęcia, co właśnie wydarzyło się na scenie i dlaczego, ale nie rozmyślają o tym, ponieważ koncert trwa w najlepsze.

***

Gdy zegarek wskazuje kilka minut po czwartej Horan zostaje nagle wybudzony z przyjemnego snu, przez ostry ból brzucha. Omal nie jęczy i piszczy, gdy dopada go silny skurcz. I chociaż bardzo się stara, jego stłumiony głos wydostaje się z pod poduszki, na co Harry gwałtownie zrywa się z materaca i zapala lampkę nocną, by zobaczyć, dlaczego jego chłopak zwija się z bólu.

-jezu Ni, co ci? – krzyczy, starając się przytulić Horana
-boli.. – jęczy
-co cie boli słoneczko? Brzuch? – pyta, a jego serce krwawi i łamie się, ponieważ jego delikatny i wrażliwy Niall cierpi
-tak – odpowiada, wykrzywiając usta, a po jego zaczerwienionych policzkach płyną słone łzy
-ci.. – szepcze Harry, gładząc go po plecach – nie płacz kochanie, proszę – czuje jak i jego łzy wydostają się z pod zmęczonych powiek – daj, pomasuje cie trochę – mówi i kładzie Horana na plecach, a potem bardzo delikatnie układa dłonie na brzuchu chłopaka i powoli zaczyna nimi ruszać, tworząc kółeczka. Ma nadzieję, że ciepło jego rąk i powolne rozmasowywanie mięśni nieco mu pomogą. Na szczęście kilka minut później zielonooki uspokaja się, bo słyszy miarowy oddech Irlandczyka. Ostrożnie zakrywa go kołdrą i zaraz po zgaszeniu lampki układa się przy nim i przytula go, starając się, by go nie obudzić. Tej nocy Styles śpi niespokojnie, ponieważ bardzo martwi się o Nialla, nic więc dziwnego, że rano budzi się w kiepskim nastroju i z fioletowymi sińcami pod oczami, a do tego jest przemęczony, jednak wie, że nic nie zwolni go od pracy, dlatego postanawia wziąć letni, orzeźwiający prysznic. Gdy chłodna woda spływa po jego nagim ciele, dobiega go dziwny dźwięk, zdecydowanie nie taki, jaki chciałby usłyszeć i jako powinien słyszeć o poranku, więc kiedy tylko odsłania prysznicową zasłonkę, widzi klęczącego przy muszli Nialla, który wymiotuje. Prędko wyłącza wodę, a potem wychodzi z kabiny i owija się jasnym, bawełnianym ręcznikiem, by znaleźć się przy błękitnookim. Głaska go po plecach, by wesprzeć go w trudnej chwili i na całe szczęście szybko znajdują się z powrotem w sypialni.

-Niall? – odzywa się Harry, siadając przy chłopaku
-mhm?
-musisz iść do lekarza – stwierdza
-lekarz? Po co mi lekarz? Nic mi nie jest – Irlandczyk zaprzecza pospiesznie
-chcesz mi powiedzieć, że takie silne bóle brzucha i wymioty, to nic?
-już mi dobrze – zapewnia, przytulając się do bruneta
-ale Ni, ja się o ciebie martwię – szepcze w jego włosy
-ale nie masz czym się denerwować. Jest dobrze, naprawdę. Widocznie szkodzą mi napoje energetyczne i chipsy – chichota, całując loczka, który naprawdę z całych sił stara się wierzyć zapewnieniom Horana. 

W następnych dniach Niall cieszy się zdrowiem. Bo odkąd odstawił niezdrowe, gazowane napoje i chrupki pełne chemii, jego nudności i bóle brzucha ustały, z czego ogromnie się cieszy, ponieważ znów ma siłę na wygłupy i ciężką pracę i nikt nie marudzi o jego samopoczucie.

***

Trasa, to nie tylko śpiewanie, ale również dbanie o formę z prywatnym trenerem, dlatego kilka razy w tygodniu regularnie ćwiczą, co przynosi pożądane efekty wymarzonej sylwetki. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że ból każdego najdrobniejszego i najmniejszego mięśnia w ciele odbiera jakąkolwiek chęć i możliwość na wykonywanie czegokolwiek innego niż chodzenie, które również nie jest łatwe.

-Niall! Co z tobą? Nie ćwiczysz już tydzień! Dalej, do roboty! – Mark stara się zagonić blondyna do ćwiczeń
-ale Mark, ja nie mogę – jęczy Horan, nawet nie ruszając się z kanapy
-mówiłeś mi tak też wczoraj i przedwczoraj i trzy dni temu – mężczyzna stoi z założonymi na piersi ramionami, a wyraz jego twarzy mówi sam za siebie - jest zły na podstawę Nialla
-ale to naprawdę nie moja wina, że nie mam na to siły. Wszystko mnie boli – lamentuje
-jak cie wszystko boli, to może zbiera ci się na grypę i potrzebujesz lekarza, co? – pyta
-nie, nie – zaprzecza szybko
-ostatni raz, ostatni cholerny raz ci się upiecze – mówi i wychodzi trzaskając drzwiami, zostawiając Nialla samego z własnymi myślami.

Chłopak zastanawia się, co mu dokucza, gdyż zawsze to on był tym, który motywował wszystkich do ruszania się i biegania, a teraz nie ma na to ani ochoty, ani siły. Nagle nachodzi go olbrzymia chęć na lody. Bardzo dużo lodów. Dlatego bez zastanowienia zabiera sobie całe pudełko z zamrażarki i siada z nimi wygodnie, choć już wie, że będzie tego żałował, gdy znów dopadną go nieprzyjemne mdłości i będzie spędzał długi czas w łazience. Ku zaskoczeniu nic takiego się nie pojawia, lecz po kilku łyżkach traci ochotę na jakiekolwiek jedzenie, co jest zdecydowanie nie w jego stylu.

***

..Midnight memories!
Oh, oh, oh!
Baby you and me,
Stumblin’ in the street
Sing it! Sing it! Sing it! Sing it!
Midnight memories!
Oh, oh, oh!
Anywhere we go,
Never sayin’ no
Just do it!
Do it! Do it! Do it..!

Trwa wieczorny koncert i wszyscy bawią się wspaniale. Humory dopisują wszystkim, a Horan stęsknił się za wspólnym tańcem ze Stylesem, dlatego gdy tylko nadarza się okazja, znajduje się obok niego i razem wykonują swój wymyślony układ. Znów śpiewają do siebie teksty piosenek, a pożądanie budzi się w ich oczach, zapowiadając ciekawy wieczór i nowe wspomnienia pełne braku jakichkolwiek granic i namiętności. Jednak, gdy tylko udaje im się dostać do apartamentu, Niall jak wariat biegnie do łazienki. Powraca szybko i przeprasza kochanka. Wracają do przerwanego pocałunku, lecz w momencie, w którym docierają do łóżka całkiem nadzy, Irlandczyk całuje przelotnie loczka i ponownie znika za drzwiami łazienki.

W chwili, w której sytuacja powtarza się po raz piąty w ciągu pół godziny, Harry traci cierpliwość i ubiera na siebie bokserki, po czym układa się pod kołdrą. Oboje stracili ochotę na cokolwiek szalonego, pożądanie ucichło, a magia prysnęła, jak bańka mydlana. Niall wie, że to jego wina, ale nie może zapanować nad tym, co wyprawia jego ciało i naprawdę nie ma pojęcia, czemu jego pęcherz nie współpracuje z nim, bo w końcu nie pił zbyt wiele w ostatnich godzinach, dlatego przeprasza ukochanego i spędzają wieczór na przytulaniu i oglądaniu durnej komedii w telewizji.

***

-co tu tak śmierdzi?! – krzyczy Niall, wchodząc do studia nagraniowego – boże, kto tu palił – wrzeszczy i otwiera wszystkie okna w pomieszczeniu, a chłopcy patrzą na niego zdziwieni
-nikt tu nie palił – informuje Tomlinson
-jak to nie?! Jezu, Malik, musisz palić?! To obrzydliwie śmierdzi! Ja zaraz zwymiotuje! – Horan dramatyzuje dalej
-nigdy ci to nie przeszkadzało – broni się mulat
-ale teraz mi to przeszkadza! – pyskuje – rzuć to świństwo! To okropne i potem śmierdzisz i to się tu zbiera w takim małym pomieszczeniu, a ja tak nie mogę pracować! Tak się nie da! – przystaje na środku pokoju i spogląda na nic niemówiących przyjaciół. I to trwa dosłownie ułamek sekundy, gdy stróżki łez kreślą drogę po jego policzkach, a on zanosi się coraz większym płaczem, po prostu stojąc ze spuszczonymi wzdłuż ciała rękoma. Chłopcy mają wrażenie, że właśnie śnią, bo co do cholery właśnie odstawił Horan? Lecz dociera do nich, że to nie sen, tylko najprawdziwsza rzeczywistość, a ich przyjaciel stoi przed nimi szlochając w niebogłosy, choć jeszcze minutę temu mógłby zabić Zayna i roznieść calusieńki pokój w drobny pył.

Gdy pierwszy szok opada, zgodnie dopadają Nialla i zamykają go w szczelnym uścisku, do chwili, w której cichy szloch nie ustaje całkowicie. Kompletnie nie rozumieją zachowania chłopaka, ale nie chcą go o nic wypytywać, by nie pogorszyć całej sytuacji, więc wszystko zwalają na przemęczenie z powodu napiętego w ostatnim czasie grafiku.

-ja.. ja przepraszam Zi – wyjękuje blondyn – nie chciałem cie zranić – dodaje głośno pociągając nosem – i was też przepraszam za swoje zachowanie – mówi, spoglądając na wszystkich z niewinną, skruszoną minką
-nie szkodzi – odzywa się Liam – nawet najlepszym się zdarza – śmieje się, pstrykając palcami w jego zaczerwieniony nos  – ale teraz się uśmiechnij i zaczynajmy nagrania
-dobrze – odpowiada, ocierając policzki i od razu rusza po gitarę, jednocześnie zastanawiając się, co za przedstawienie właśnie urządził i jakim prawem krzyczy, a zaraz płacze bez powodu, lecz nic nie wymyślił, dlatego pozbył się z głowy denerwujących myśli, by jak najdokładniej skoncentrować się na śpiewaniu.

***

-Lou, podałbyś mi proszę dżem? – prosi grzecznie
-mhm – pełne usta nie pozwalają mu odpowiedzieć, jednak podaje mu słoik z owocową konfiturą, nawet nie zerkając na jego talerz.

Siadają wspólnie przy stole i śniadanie rozpoczyna się od dziwnej ciszy. Cztery pary oczu zastygają wlepione w jedzącego Horana, który jak gdyby nigdy nic niczym się nie przejmuje i zajada z apetytem przyrządzony przez siebie posiłek.

-co? – mówi z pełnymi ustami, gdy dostrzega dziwnie spojrzenia kolegów
-jak ty to możesz w ogóle jeść?! – Tomlinson odzywa się nieco zbyt głośno – co z tobą znów nie tak? – dopytuje, patrząc na talerz Nialla – co to za świństwo jest!
-a co ci w tym nie pasuje? – blondyn również reaguje nieco zbyt gwałtownie
-może to, że to obrzydliwe – twarz Louisa wykrzywia się w grymasie
-sam jesteś obrzydliwy! – dogryza Irlandczyk, wracając do konsumpcji posiłku
-od kiedy to, je się parówki z dżemem?! Od kiedy to, do kanapek z miodem dodaje się majonez?! – wyraźnie oburzony Lou nie zamierza dać spokoju
-ej, wyluzujcie, daj mu spokój Lou – ucisza go Payne, starając się zapanować nad tym, by z samego rana nie wybuchła tu niepotrzebna awantura – jak mu tak smakuje, to niech sobie tak je, byle by nie zwrócił tego na naszych oczach – dodaje, starając się ukryć obrzydzenie. I nikt, naprawdę nikt nie ma pojęcia, skąd pomysł na jedzenie takiego świństwa.

***

Jak przed każdym koncertem piątka przyjaciół wygłupia się w garderobie. To stało się już ich tradycją, lecz tego wieczoru, norma nieco się zmienia i blondyn nawet nie rusza się z podłogi, grzebiąc w swojej komórce.

-hej! Horan! – krzyczy Lou – rusz się!
-wal się Tomlinson – nawet nie podnosi wzroku znad telefonu i spędza kolejne minuty przeglądając instagrama, ignorując krzyki Zayna, Liama, Harry'ego i Louisa, którzy wydurniają się w najlepsze, tłukąc się puchowymi poduszkami.

Siedzi na dywanie całkiem spokojnie do momentu, w którym widok zasłania mu poduszka lecąca prosto w jego twarz. I to naprawdę nie powinno sprawić nikomu większej krzywdy, ani bólu, jednak Horan twierdzi zupełnie inaczej.

-to mnie kurwa bolało! – krzyczy rozzłoszczony
-te, blondi, nie dramatyzuj – rzuca Malik wesoło – to tylko poduszka, zawsze się tak bawimy głupku – wzrusza ramionami, chcąc kontynuować zabawę
-to mnie bolało! Bolało, rozumiesz! – wrzask Nialla zmienia się w pisk, a w jego oczach pojawiają się łzy
-księżniczko – wtrąca Tomlinson – nie zachowuj się jak baba w ciąży, nie dostałeś wcale tak mocno – dodaje
-ale to mnie bolało! – Horan jęczy, a na jego policzkach pojawiają się łzy. Styles szybko znajduje się przy blondynie i przytula go do siebie
-dajcie mu spokój – mówi posyłając im znaczące spojrzenia, choć sam nie wiedział, o co chodzi jego chłopakowi. Przyjaciele odpuszczają i zajmują się sobą, a Harry wyprowadza Nialla na korytarz – Ni? – szepcze – Ni? Co ci jest? – mówi dalej, unosząc podbródek Horana
-nic – odpowiada ocierając łzy
-coś się stało?
-nie – zaprzecza
-coś cie martwi? – Irlandczyk zaprzecza ponownie, a Styles niepokoi się bardziej – mogę coś dla ciebie zrobić?
-przytul mnie – mówi, wtulając się w ciało bruneta, a on po prostu obejmuje go ramionami i delikatnie głaszcze jego plecy, bo naprawdę w tym momencie nie wie, co innego może zrobić, bo jego rozum odmawia zabawy w psychologa i analizowania zachowania starszego chłopaka. 

***

-Lou! Lou! Lou albo Caroline!
-czego ty tak krzyczysz Horan? – stylistka pojawia się obok niego
-co wyście mi zrobiły z ubraniami? – pyta wskazując na spodnie
-a co niby miałybyśmy ci z nimi zrobić? – pyta zdezorientowana
-kto je prał? Kto zniszczył mi moje ukochane spodnie?
-ale jak je zniszczył? – pyta, wciąż nie rozumiejąc chłopaka
-one się prały w złej temperaturze i się skurczyły – wyjaśnia
-ale Nialler, one były prane jak zawsze i nikt ci ich nie zniszczył
-jak nie, jak tak i widzę, bo nie mogę ich ubrać
-a może to dlatego, że ostatnio nie ćwiczysz za dużo, co? – pyta i odchodzi nie czekając na odpowiedź, zostawiając Nialla samego, a ten staje przed lustrem w samych bokserkach i przygląda się sobie dokładnie – no, Horan, wpieprzasz, co popadnie i nie ćwiczysz nawet chwili dziennie, to masz, co chciałeś, obrzydliwy grubasie – myśli dotykając widocznej fałdki na brzuchu – dziwne, że fanki cie nie wyzywają, zapuściłeś się i wyglądasz okropnie – rozmyśla dalej, patrząc z obrzydzeniem na swoje ciało. 

Po chwili ma dość i sam wybiera sobie strój, szukając luźniejszych spodni i dłuższej koszulki, a ostatecznie postanawia wziąć się za siebie i swoje dogłębne lenistwo, a także obżarstwo, jak najszybciej, nim, niewielka jak na razie, fałdka tłuszczu rozrośnie się w zastraszająco szybkim tempie.

Gotowy na koncert wraca do garderoby, gdzie dostrzega uśmiechniętego Harry'ego z Theo na rękach. Przez moment obserwuje, jak jego ukochany bawi się z małym i jak bardzo się w to angażuje. Słyszy jak zielonooki mówi do malca, sprawiając, że ten śmieje się radośnie. Jego serce bije mocniej i rozgrzewa się, ponieważ, cholera, Harry i dzieci to najpiękniejszy i najsłodszy widok w jego życiu.

-zobacz Theo – szepcze Harry – tatuś chrzestny wreszcie przyszedł! – woła radośnie, obracając się z chłopcem w kierunku blondyna i posyła mu najpiękniejszy uśmiech, jaki tylko można sobie wyobrazić.
-hej Theo! – Niall wyciąga ręce po malucha, jednak ten wtula się w Stylesa, chichocząc wesoło, dlatego Horan przytula ich dwójkę, niepostrzeżenie całując zielonookiego, który promienieje ze szczęścia na tę pieszczotę.
Uczucie miłości i radości, jakie wypełnia jego duszę, gdy wyobraża sobie, jak wraz z Harrym wychowują dzieci, sprawia, że zapomina o tym, jak nienawidził siebie jeszcze kilka minut temu. Pozostaje z wizją wspólnej, kolorowej i obiecującej przyszłości - szczęśliwej rodziny - i jest prawie pewny, że Styles zgodzi się na adopcje, gdyby kiedyś postanowili mieć własne dzieci, a nie tylko opiekę nad kuzynostwem.

***

-który z was zjadł herbatniki z czekoladą?! – Styles trzaska szafką i obraca się do siedzących razem przyjaciół – no pytam coś – ponawia, zakładając ręce na biodra – jak dzieci, jak malutkie rozwydrzone bachorki – wzdycha – nawet przyznać się nie potrafią
-nie możesz zjeść innych ciastek? Albo czegoś innego? – odzywa się Lou, nie odrywając głowy od ekranu, gdzie właśnie rozgrywa się mecz piłki nożnej, między nim a Zaynem.
-nie, bo mam ochotę na te z czekoladą – kłamie, ponieważ to Niall prosił go, a wręcz błagał, by przyniósł mu właśnie te ciastka, a on nie mógł mu odmówić, bo jak tu odmówić tak słodkiemu pocałunkowi i uroczemu spojrzeniu swojego wybranka?  – nie będę jadł czegoś, na co nie mam ochoty – staje obrażony
-to zrób sobie kakao i weź zwykłe herbatniki i masz problem z głowy – Malik wzrusza ramionami, podając Liamowi pada do gry, by i ten mógł się do nich przyłączyć
-swoją drogą, co robi Niall? – pyta Payne
-śpi – znów kłamie, ponieważ wie, że jego chłopak czeka na niego i przekąskę. Kiedy chłopcy ponownie zajmują się grą Harry korzysta z rady Zayna i przyrządza dwie gorące czekolady i wraz z ciasteczkami ulatnia się do części sypialnej tourbusa.
-Ni – zaczyna, gdy drzwi zasuwają się za nim – wiem, że tak bardzo chciałeś herbatniki z czekoladą, ale musisz zadowolić się tym, co mam, bo te żarłoki zjadły tamte ciastka
-okej – rzuca krótko i zabiera się za przygotowaną przez loczka przekąskę – dzięki – dodaje, gdy kąciki jego ust są całe od czekolady, więc Harry po prostu scałowuje ją.

***

Czwórka przyjaciół zrywa się z łóżek tourbusa, kiedy z głębokiego snu wyrywa ich głośny trzask drzwi. Nikt nie wie, o co chodzi, dopóki nie zauważają zniknięcia Horana i palącego się w łazience światła. Kilka sekund po tym, słyszą wymiotującego Nialla i wszyscy zastanawiają się, co znów mu zaszkodziło, gdy ten, jak gdyby nigdy nic wraca do części sypialnej busa.

-czemu nie śpicie? – pyta zdziwiony, widząc rozbudzonych kumpli – kurcze, nie chciałem was budzić – drapie się po głowie – wybaczcie – dodaje przymykając drzwi
-lepiej się czujesz? – Payne upewnia się
-tak, a teraz chodźmy już spać – mówi, ucinając temat i wdrapuje się na swoje łóżko i zasłania ciężką bordową kotarę – dobranoc! – krzyczy i chowa się pod ciepłą kołdrą, czując, że jego żołądek postanawia jeszcze się z nim zabawić, jednak stara się o tym nie myśleć, dlatego po kilku dłuższych minutach masowania podbrzusza udaje mu się zasnąć.

Rankiem docierają na miejsce i mogą przenieść się do pokoi hotelowych, gdzie spędzą kilka następnych dni, bo chociaż przybyli do Londynu, postanowiono, że bezpieczniej będzie, gdy będą razem, niż w okupowanych przez fanki domach, z których nie mogliby wyjść do studia czy na próbę. Na całe szczęście, menadżerowie wynajęli dla nich, jeden z lepszych londyńskich ośrodków, gdzie cały budynek jest otoczony dużym ogrodem i wysokim płotem, przez który fanki nie mają najmniejszej możliwości przedostania się na teren prywatnego apartamentu, by śledzić ich, za co chłopcy są niezmiernie wdzięczni, a potem szybko znikają w swoich pokojach.

Harry nie wytrzymuje zbyt długo sam w czterech ścianach, dlatego sprawdza czy na korytarzu nie ma nikogo i wymyka się pod drzwi Nialla. Po chwili pukania bez odpowiedzi postanawia wejść do środka i zaraz po tym, gdy zamyka za sobą drzwi, jego żołądek podchodzi do gardła, gdy po raz kolejny słyszy wymiotującego Horana. Nie chce mu przeszkadzać, dlatego rozsiada się na jego łóżku i czeka, aż wyjdzie z łazienki.

-Harry? – na twarzy Irlandczyka wymalowany jest szok i zdziwienie – dawno przyszedłeś?
-chodź no tu – mówi i kiedy blondyn zbliża się do niego, ciągnie go na swoje kolana, a potem ciasno oplata jego ciało ramionami.
-co jest? – pyta starszy, zerkając w tęczówki ukochanego
-to może ty mi to powiesz, hm?
-ale mi nic nie jest i nic się nie stało – spogląda na Harry'ego niewinnie
-takie cudowne baśniowe bajeczki to możesz opowiadać reszcie, ale nie mnie, choć i oni przestają ci już wierzyć, a jak tak dalej będzie, ktoś z zarządu się zorientuje i wszyscy będziemy mieć nad sobą pół szpitala
-ale mnie nic nie dolega
-tak? To jak wytłumaczysz mi to wszystko, co się z tobą dzieje, hm? Albo, chociaż fakt, że wymiotowałeś dziś w nocy i teraz, przed chwilą. To się zdarza zbyt często Niall. Idziesz do lekarza i nawet nie chcę słyszeć odmowy, bo osobiście cie tam zawiozę – mówi poważnie
-nie potrzebuję lekarza, Harry, kochanie, nic mi nie jest
-minę smutnego szczeniaczka zachowaj na potem, już zbyt wiele razy odmówiłeś wizyty, bo jestem zbyt uległy, a ja nie pozwolę i nie dopuszczę do tego, by dopadło cie coś strasznego. Idziesz i koniec, bo jeśli nic ci nie jest, chcę żeby potwierdził to ktoś, kto się na tym zna – stanowczość w jego głosie jest wyczuwalna i chociaż chciałby wierzyć swojemu chłopakowi, musi usłyszeć diagnozę profesjonalisty, bo martwi się o Horana i jego zdrowie, bardziej, niż o swoje własne.
-okej, pójdę – poddaje się i zgadza się niechętnie, wiedząc, że tym razem Styles nie da mu spokoju – ale tylko mnie tam zawieziesz i sobie pojedziesz – zastrzega – inaczej nie pójdę – dodaje, a brunet idzie na kompromis, ponieważ chce, by jego ukochany wreszcie był zdrowy.

Godzinę później loczek podjeżdża na tyły kliniki, gdzie nie widać żywego ducha, lecz obojgu o to właśnie chodziło. Im mniej osób wie, tym mniejsze prawdopodobieństwo na rozsiane niepotrzebnych plotek.
-dzięki – mruczy Horan, całując Stylesa – to do później
-zaczekam tu na ciebie – informuje
-to nie ma sensu Hazz, jedź, proszę, nie wzbudzaj podejrzeń, ja wrócę zaraz po wizycie, nie martw się tak o mnie – uśmiecha się lekko i ponownie całuje Harry'ego
-leć już – odwzajemnia uśmiech i gdy tylko Horan znika za drzwiami, odjeżdża z parkingu z nadzieją, że jego najgorsze obawy nie sprawdzą się, a jego chłopak wróci do domu cały i zdrowy.
Blondyn wszedł po schodach kliniki na pierwsze piętro, gdzie w recepcji okazał swoją kartę, po czym skierowano go pod odpowiedni gabinet na końcu korytarza. Nie zdążył usiąść na plastikowym krzesełku, gdy zawołano go do środka.
-dzień dobry – przywitał się
-dzień dobry Niall, jak samopoczucie? – lekarka uśmiecha się
-całkiem dobrze
-jak trasa? – pyta
-wspaniale! Choć dni koncertów mijają nie wiadomo kiedy – odpowiada z szerokim uśmiechem
-co więc cie do mnie sprowadza, słoneczko? Skoro jeszcze nie tak dawno, na kontroli przed nową trasą, ty, tak jak twoi przyjaciele, tryskaliście zdrowiem i energią – pyta przeglądając dokładnie kartę pacjenta i wszystkie zawarte w niej kolumny i dopiski.
-cóż, więc.. w sumie, uważam, że to nic takiego, choć to bywa nieco męczące – zaczyna
-co jest męczące? Coś ci dolega? – kobieta unosi brwi
-bóle brzucha, dość często wymiotuję, a zaraz potem mam ochotę zjeść wszystko, co popadnie i co znajdzie się w zasięgu mojej ręki – odpowiada, a lekarka przygląda się mu nieco zaskoczona
-migreny, gorączka? – zadaje pytanie, rozpoczynają uzupełnianie jakiejś tabelki
-zdarza się
-brak apetytu?
-miewam, choć na co dzień raczej jem normalnie, oczywiście pomijając napady obżarstwa
-hmm.. – kobieta zamyśla się – senność? Zmęczenie? Bóle mięśni?
-o tak, denerwuje mnie to, bo zawsze to ja byłem tym, który kazał wszystkim się ruszać, a teraz sam obrastam tłuszczem i nie mieszczę się w ulubione spodnie, bo nie mam siły ćwiczyć i najchętniej spałbym niemal cały czas – dodaje, a doktor spogląda na niego w milczeniu i zamyśleniu – zanosiło się jak na grypę, więc mnie tu przysłali
-grypę? – pyta – a ile to już trwa?
-dosyć długo
-a tak dokładnie? Miesiąc? Dwa? Trzy?
-myślę, że nie dłużej niż trzy miesiące, coś koło tego – wzrusza ramionami i spogląda na kobietę, która siedzi zdezorientowana na krześle – coś nie tak?
-nie, nie.. tylko – zawiesza – zastanawiam się, co to może być – mówi, lecz w jej głowie pojawia się tylko jedna myśl. Tylko jedno zjawisko pasuje jej do opisanych objawów, jednak nie chce wierzyć w to, co podpowiada jej umysł – dobrze – odzywa się po chwili ciszy – zdejmij koszulkę, rozepnij spodnie i połóż się na kozetce.

W gabinecie zapada cisza i słychać jedynie głębokie oddechy Nialla, gdy dr.Vi osłuchuje jego plecy i klatkę piersiową. Następnie dotyka jego brzucha i ostrożnie uciska niektóre miejsca w nieznanym Horanowi celu. W umyśle kobiety coraz więcej chorób znika z listy podejrzeń i jest praktycznie pewna swoich pierwszych przypuszczeń, które wciąż pozostają dla niej nierealne. 

-dobrze Niall – zaczyna, siadając na krześle obok
-nic mi nie jest, tak? – uśmiecha się i chce wstać
-czekaj, czekaj, mam pewne przypuszczenia i trzeba je wykluczyć.. – dodaje nieco ciszej, ponieważ jest świadoma tego, że kolejne badanie tylko potwierdzi jej teorie, bo widziała już zbyt wiele kobiet z takimi przypadkami.
-czy to coś groźnego? – uśmiech znika z buzi Horana
-myślę, że nie, ale chodź, upewnimy się – dodaje, kierując chłopaka do drugiej części gabinetu, w którym stoi ultrasonograf – połóż się tu – nakazuje, uruchamiając sprzęt i przysiadając się na krześle obok – to może być nieco zimne – ostrzega, biorąc do ręki żel – uważaj
-jezu! To lodowate! – wzdryga się, gdy przezroczysta maź ląduj na jego skórze
-spokojnie – mówi, rozprowadzając substancje po całym brzuchu Nialla – dobrze, a teraz zobaczmy, co ciekawego tu mamy – informuje go, przykładając niewielką końcówkę ultrasonografu do jego podbrzusza. Powolne ruchy sprawiają, że Irlandczyk musi się powstrzymywać przed ruszaniem się, bo łaskota go to. Kiedy dr.Vi uważnie wpatruje się w ekran urządzenia, Horan patrzy w sufit i cierpliwie czeka na diagnozę, ponieważ i tak nie widzi niczego sensownego w czarno-białym zamazanym obrazku – to niemożliwe – ciszę przerywa szept kobiety – to po prostu niemożliwe – mówi zakrywając usta dłonią
-co jest nie tak? Co ze mną?! Mam raka? Umieram? – panikuje, patrząc na zszokowaną lekarkę
-w żadnym wypadku! Żadnego umierania! Wręcz przeciwnie – dodaje, lecz Niall wciąż nie rozumie kobiety siedzącej przy nim
-jesteś wrażliwy na zapachy?
-tak
-oraz na ból, choć pewnie wcześniej często ci się to nie zdarzało? – kontynuuje
-mhm – potwierdza skinieniem
-zawroty głowy?
-występowały, ale co to ma do tego? – pyta zniecierpliwiony i przestraszony
-niczego się nie domyślasz, Niall? Zachcianki, mdłości, brak apetytu, zmęczenie, bóle, zawroty głowy, senność, przewrażliwienie, zmiany nastroju i w końcu wzrost wagi? Naprawdę nic nie przychodzi ci do głowy? – pyta, patrząc jak chłopak leżący obok robi się blady jak ściana – połącz te wszystkie fakty słoneczko – uśmiecha się
-nie.. – mówi bezgłośnie, a w jego oczach pojawiają się łzy – pani żartuje, to nie może być prawda, to nie może być to, o czym myślę! To niemożliwe! To wbrew naturze! – krzyczy, nie kontrolując łez – to na pewno musi być coś innego! – lamentuje
-badania i objawy nie kłamią, nie płacz kochanie, na pewno sobie poradzisz – pociesza go, gładząc jego ramie – zobacz – wskazuje palcem na małą, jasną plamę na ekranie komputera, w której Niall dostrzega coś podobnego do minimalistycznego okropnie małego dinozaura, który jest bardziej jak przerośnięta fasolka niż człowiek – to twoje maleństwo, twoje i zapewne równie szczęśliwego tatusia – dodaje, a blondyn czuje jak się czerwieni – nie ma się czego wstydzić, miłość to miłość, a wasza dwójka doczeka się na pewno uroczego potomka – podaje chłopakowi papierowe ręczniczki, by oczyścił swój brzuch z żelu, a sama drukuje dla niego zdjęcia USG – teraz zrobimy ci badania krwi i będziesz wolny, tylko proszę cię, uspokój się i nie płacz – stara się pocieszyć niebieskookiego
-ale pani nie rozumie, to może i jest cud, ale na pewno nie dla mnie, to nigdy nie powinno się wydarzyć, nigdy..
-kochanie, fakty mówią same za siebie, mężczyzna jest potrzebny do poczęcia dziecka, spałeś z jednym i masz swoje maleństwo tu – dotyka jego brzucha – nie było zabezpieczeń, masz konsekwencje, miłe konsekwencje
-a skąd ja miałem wiedzieć, że mogę być w ciąży?
-jesteś wyjątkowy, ale nie jedyny, na świecie było już kilka takich przypadków i choć wydaje się to wbrew naturze, to jednak możliwe
-ale to wszystko zepsuje..
-co zepsuje?
-wszystko, po prostu wszystko.. – ponownie zanosi się niepohamowanym płaczem
-chodzi ci o zespół i karierę? To niczego nie zmieni i jestem całkowicie przekonana, że twoi przyjaciele ci pomogą i pokochają tego szkraba.

Doktor Vi poprosiła o natychmiastowe wyniki, dlatego po kilku ukłuciach i jękach Horana, siedzą z powrotem w jej gabinecie, a kobieta analizuje skomplikowane wykresy i zapiski w skupieniu, lecz ostatecznie uśmiecha się do siedzącego przed nią przerażonego chłopaka

-nic nie jest ani tobie, ani dziecku, jesteście zdrowi i oby tak dalej, bo nic nie zapowiada, żeby coś złego mogło się wydarzyć. Wracając do objawów, które przedstawiłeś mi na początku, żadne z nich nie są groźne, lecz normalne w ciąży. Radziłabym jednak unikać rzeczy, po których ci niedobrze i przerzucić się na warzywa i owoce. Na ból głowy nie powinieneś narzekać już tak często, jeśli ograniczysz hałas, choć przy twojej pracy to dosyć trudne, więc przepisze ci tabletki nieszkodzące dziecku. Poranne mdłości zaczną ustępować w tym okresie, jednak zachcianki, a także wrażliwość na ból, zapachy i zmienność nastroju pozostaną z tobą do końca, a te ostatnie mogą się nawet nasilić – mówi, wciąż promieniejąc, a Niall wpatruje się w nią przerażony.
-a ja brałem kilka razy różne tabletki.. – przyznaje się
-to widocznie masz szczęście, że bez konsultacji je jadłeś i nic się nie stało, bo dziecko jest w stu procentach zdrowe – pociesza – może tylko reagować na chemiczne jedzenie, więc unikaj dań z proszku i niezdrowych słodyczy
-to by się zgadzało, by wymiotowałem po wszelkich chipsach i innych takich przekąskach
-coś cie jeszcze martwi? – pyta spokojnie
-kt.. który to miesiąc? – wyjąkuje, spoglądając w oczy dr.Vi
-cóż, wynika na to, że zaczynasz ostatni etap pierwszego trymestru – informuje, jednak szybko dostrzega, że chłopak jej nie rozumie– sam widziałeś, że twoja pociecha jest już dostrzegalna, a to oznacza ósmy, bądź dziewiąty tydzień – tłumaczy
-a..
-potrzebujesz jakiejś porady słonko? – dopytuje wciąż uśmiechnięta
-można cofnąć czas? – pyta, choć zna odpowiedź
-przykro mi, ale nie. Mogę ci jedynie poradzić, byś unikał przemęczania się, ogranicz ćwiczenia, albo w ogóle od razu z nich zrezygnuj. Nie dźwigaj, śpij dużo, jedz zdrowo i przede wszystkim się nie martw. Podziel się radosną nowiną z bliskimi, a co najważniejsze z ojcem dziecka, którego chciałabym poznać na kolejnej wizycie, i cieszcie się razem waszym cudownym szczęściem. I radziłabym kupić luźniejsze spodnie, mogą ci się przydać w najbliższym czasie – chichocze, podając Horanowi kopertę że zdjęciami USG, wraz z receptami i poradnikiem o ciąży.
-dziękuje..
-głowa do góry, trzeba być dobrej myśli! A teraz uciekaj i widzimy się za jakiś miesiąc na kontroli i nie zapomnij o swoim wybranku, chcę go poznać jak najszybciej – doktor Vi żegna się z nim, przytulając go – będzie dobrze Niall, nie znam cie od wczoraj, wiem, że dasz radę!

1 komentarz:

  1. :o w się tego nie spodziewałam. A rozdział jak zwykle świetny :) nie mogę doczekać się co będzie dalej :D

    OdpowiedzUsuń