Jakimś
niespotkanym cudem Niall dociera do własnego mieszkania - niemalże w
centrum Londynu - niezauważony, za co wielce dziękuje temu u góry, bo
teraz ostatnie, na co ma ochotę to fanki i zdjęcia. Dobrze wie, że
obiecał wrócić do prywatnego hotelu zaraz po wizycie, wie również, że
Harry zacznie odchodzić od zmysłów, ale w tej chwili potrzebuje czasu
dla siebie, by mógł przemyśleć wszystko na spokojnie, ponieważ nie jest w
stanie rozmawiać ani widzieć się z kimkolwiek.
Gdy tylko drzwi
mieszkania zamykają się za nim, wpada w szał i kilka różnych
przedmiotów, które znajdują się w pobliżu jego rąk i nóg, ląduje na
podłodze. Wściekłość nie trwa długo i niespodziewanie przemienia się w
krzyk i rozpacz, a jego oczy zaczynają piec od lecących z nich łez.
Ląduje na panelach i przez kilka kolejnych minut płacze, rozmyślając o
swoim beznadziejnym losie - pieprzone hormony i zmienność nastroju! –
krzyczy z twarzą wtuloną w kolana.
Kiedy nieco się uspokaja,
wstaje z podłogi i podchodzi do swojej kurtki, by wyjąć z niej kopertę
ze zdjęciami. Wraz z nią udaje się do salonu, gdzie siada na olbrzymiej,
jasnobeżowej kanapie i przygląda się czarnobiałym odbitkom, a jego dłoń
nieświadomie zaczyna gładzić jego brzuch i gdy tylko zdaje sobie z tego
sprawię, zaczyna płakać ponownie. Już nie tylko z samej bezsilności,
ale ze szczęścia, bo wie, że ma w sobie cząstkę Harry'ego –
najważniejszej osoby w jego życiu – ich wspólne dziecko. Maleństwo,
które poczęło się w ich pierwszą rocznicę. I Niall płacze, ponieważ jest
najszczęśliwszą osobą na ziemi, bo spełnia się jego wizja posiadania
dziecka wraz z zielonookim. A potem płacze, bo wie, że to, co się
wydarzyło, zmieni plany całego zespołu i na pewno nikt, a już w
szczególności przyjaciele, rodzina i zarząd, się z tego nie ucieszy,
tylko zniszczą jego i maleństwo, które zaczęło się w nim rozwijać.
Płacze, bo wie, że, choć Styles kocha dzieci i chce je mieć to na pewno
nie tak szybko i na pewno nie z kimś, kto odstaje od reszty normalnych
facetów. Płacze, bo nie może poradzić sobie z uczuciami i emocjami,
jakie szaleją w jego myślach, jakie rozrywają jego dusze, gdy hormony
zmieniają jego nastrój szybciej niż mrugnięcie oka. Rozpacza, bo zdaje
sobie sprawę, że od teraz jego życie będzie wyglądało zupełnie inaczej
niż każdego dnia do tej pory.
Gdy przestaje płakać i nieco się
uspokaja zdaje sobie sprawę, że jest już bardzo późno i za chwilę
zapadanie zmrok. W duchu opieprza się za swoją głupotę, gdy bierze do
ręki komórkę i widzi na niej kilkanaście nieodebranych połączeń od
Stylesa i reszty przyjaciół, a zaraz potem, zaskakując sam siebie,
troskliwie głaska swój brzuch, przepraszając za przeklinanie i cały
stres z nerwami, jakie fundował maleństwu w ostatnich godzinach, a nawet
i dniach.
Przed wyjściem z domu pospiesznie pakuje do niedużej
torby sportowej kilka obszernych bluz i szerokich koszulek, bo wie, że w
najbliższym czasie niezaprzeczalnie mu się przydadzą, ponieważ
ostatecznie postanawia nie informować o niczym bliskich tak długo, jak
długo będzie to możliwe. Postanawia, że zarówno jak i jego ukochany,
któremu na razie nie ma odwagi się przyznać, mimo, że obiecali sobie
szczerość i należą mu się wyjaśnienia, tak i nikt więcej oprócz niego i
doktor Vi niczego się nie dowie, tak długo, jak długo nad tym zapanuje.
Wychodząc
z domu, chowa do portfela zdjęcia USG, a potem zamawia taksówkę i każe
zawieźć się do najbliższej galerii, gdzie w pośpiechu wybiera kilka par
spodni, które będzie mógł nosić bez obawy, że ktoś zauważy jak tłusty
już jest i że nie mieści się w swoje ubrania, w których dotychczas
paradował na scenie. Choć zdaje sobie sprawę, że wszyscy zorientują się
szybciej, niż on sam, ponieważ on nie potrafił nawet połączyć ze sobą
niezaprzeczalnych faktów, by dowiedzieć się, że jest w cholernej ciąży, a
nie umiera na grypę czy inne okropne choróbsko.
W drodze
powrotnej do apartamentu modli się, by Harry nie zabił go za zniknięcie
na cały dzień i niedawanie jakichkolwiek znaków życia oraz o to, by nikt
nie dowiedział się o jego przypadłości - szybciej niż będzie to
konieczne, a najlepiej to niech nikt nie dowie się nigdy, niech to
pozostanie wieczną tajemnicą - z której jednocześnie miał ochotę się
cieszyć, ale i krzyczeć z rozpaczy wniebogłosy stojąc na moście przed
skokiem.
-Niall! – krzyk zdenerwowanego mulata wita go od progu –
na litość boską, gdzieś ty był cały boży dzień?! – pyta, zatrzymując
się przed nim, a w odpowiedzi chłopak nieśmiało wzrusza ramionami –
Liam! Louis! Nasza zguba się znalazła! – krzyczy w kierunku salonu, z
którego pospiesznie wypadają pozostali przyjaciele
-Horan! Debilu! Martwiliśmy się! – wita go Tomlinson
-coś
ty robił przez cały dzień?! – pyta Payne – nie przyszło ci do głowy, że
martwimy się o ciebie i o to, co się z tobą dzieje!? – kontynuuje,
przyglądając mu się uważnie, a Horan ma nieodparte wrażenie, że jego
przeszywające spojrzenie, prześwietla mu umysł i ciało i przyjaciel
dowiaduje się bez problemu o wszystkim tym, co chce ukryć – nic ci nie
jest?
-nie – zaprzecza – wybaczcie mi, trochę się zapomniałem – drapie się po karku
-nie
rób tak więcej, musieliśmy kryć tę twoją irlandzką dupę przed Paulem i
całą resztą – rzuca Louis, czym nieświadomie wzbudza w nim większe
poczucie winy, bo wie, że narażanie się ekipie, a tym bardziej Paulowi,
to ostatnia rzecz na jaką ktokolwiek kiedykolwiek miałby ochotę
-przepraszam chłopaki, to się więcej nie powtórzy, naprawdę, przysięgam – zapewnia
-no ja myślę
-a gdzie Harry?
-poszedł
chyba spać, bo narzekał na silny ból głowy po południu – informuje go
Malik, po czym razem z resztą spokojni o Irlandczyka wracają do salonu.
Blondyn
wchodzi na piętro po schodach z głową pełną myśli o tym jak przeprosić
Stylesa, bo jest całkowicie pewny, że migrena chłopaka, o ile była
prawdą a nie wymówką na ucieczkę do pokoju, to tylko jego wina. Po cichu
podchodzi do drzwi dzielących go od apartamentu zielonookiego i po
chwili zagląda do środka bez pukania, gdzie zastaje go całkowita
ciemność i cichy, stłumiony w poduszce szloch.
-Harry? – szepcze, odstawiając torbę na podłogę i zamykając drzwi – Hazz? Słonko?
-Niall? To ty? – ciemna postać podnosi się z łóżka i natychmiast zamyka go w ciasnym uścisku
-Harry, dlaczego płaczesz? – pyta, choć domyśla się, że to przez niego i zniknięcie
-gdzie byłeś cały dzień? Gdzie zniknąłeś? Tak bardzo się martwiłem i odchodziłem tu od zmysłów! – stara się uspokoić
-ci..
kochanie, już dobrze, jestem tu. Jestem tu cały i zdrów – wyprzedza
pytanie Stylesa, gładząc rozpalony policzek zielonookiego
-co u lekarza? – młodszy chłopak pociąga nosem
-nic – kłamie – jestem całkowicie zdrowy
-to skąd te dziwne przypadki?
-przemęczenie
i nadwyrężenie mięśni, które nieleczone dało takie a nie inne efekty –
kłamie ponownie, nie chcąc w tej chwili wyjawić mu prawdy, tak jak to
sobie wcześniej obiecał w swoim mieszkaniu – przejdzie niedługo,
dostałem trochę witamin, maść na silniejsze bóle i mam się po prostu w
najbliższym czasie oszczędzać. Nie martw się już, jest okej. Przejdzie
mi, szybciej niż nam się obu wydaje – uspokajał swojego ukochanego
kłamstwami, co w tej samej chwili wbijało mu sztylet w serce, jednak
wiedział, że w obecnej sytuacji tak będzie lepiej dla niego samego i
wszystkich wokół.
-cieszę się – mówi, po czym zachłannie wpija się w jego usta – a co z resztą dnia?
-byłem
u siebie w domu i na małych zakupach. Przepraszam, że nie dałem ci znać
przez cały dzień, ale miałem wyciszoną komórkę po wizycie u doktor Vi.
Wybaczysz mi? – pyta niewinnie
-tylko, jeśli mnie pocałujesz –
uśmiecha się cwaniacko – ale tak w ogóle, co ty porabiałeś przez cały
dzień? – dopytuje, przerywając pocałunek
-byłem w galerii po parę
nowych ciuchów i w swoim mieszkaniu też po ubrania, bo powoli nudzą mi
się te co mam teraz. Widzisz? – wskazuje na torbę przy drzwiach – mam to
wszystko tam.
-mogłeś dać mi znać, przyjechałbym i pomógłbym ci w zakupach, albo spędzilibyśmy trochę czasu sami u ciebie – uśmiecha się
-ale nie chciałem wzbudzać podejrzeń, wiesz, fanki i paparazzi, a tak mamy czas dla siebie samych teraz, tutaj
-dobrze słoneczko, bo stęskniłem się za przytulaniem ciebie
***
Odkąd
Niall dowiedział się, co mu dolega, a raczej, w jakim jest stanie,
zaczął poświęcać wolny czas na czytanie wszelkich ciążowych poradników w
Internecie, które dla bezpieczeństwa przeglądał w swojej komórce, która
zabezpieczona dodatkowym hasłem nie pozwalała nikomu na przejrzenie
historii użytkowania internetowej przeglądarki. Zaczął lepiej
kontrolować swoje ciało i to, co się z nim działo – na tyle ile mógł w
to ingerować, wiadomo, że są rzeczy, na które wpływu nie ma żadna ludzka
istota bez względu na to jak bardzo by się starała – choć zdawał sobie
sprawę, że zaraz trudno mu będzie ukryć powiększający się, dosyć powoli
jak na razie, brzuszek.
Dwa tygodnie po wizycie u dr.Vi blondyn
zauważył, że spodnie są mu coraz bardziej opięte w pasie, dlatego zaczął
zakładać długie tshirty z koszulami, sądząc, że więcej warstw ubrań
rozproszy uwagę ludzi od jego rosnącego wbrew woli ciała.
-Niall,
możesz mi wytłumaczyć, od kiedy to sam projektujesz sobie swoje stroje
na koncerty i inne ważne wyjścia? – docieka Lou, stojąc z założonymi na
biodrach rękami
-tak jakoś? Tak mi się podoba – rzuca – nie jestem dzieckiem, by trzeba było mi szykować ubrania
-tak,
ale pamiętaj, że ja tu pracuję nie tylko, jako fryzjerka, ale i wasza
stylistka, gdy nie ma Caroline.. – wzdycha - i powiedz mi, naprawdę,
dziś też zamierzasz wyjść w bluzce i koszuli? Człowieku, przecież ty się
w tym ugotujesz
-nie, nie. Tak jest okej, trochę mi chłodno – dodaje szybko
-niech ci będzie – rzuca i wychodzi z garderoby, a Niall prędko przebiera się, by nikt niczego nie zauważył.
W
trakcie show stara się zachowywać jak zawsze, jednak uwagi lekarki
wracają do niego wciąż i wie, że nie może się przemęczać, dlatego
rezygnuje ze skakania i ciągłego biegania po scenie. Stara się być
obecny i ciałem i duchem na koncercie, jednak w głowie siedzi mu myśl o
tym, że taki hałas szkodzi dziecku. I chociaż bardzo się stara, bez
przerwy odpływa w inny wymiar, na czym co chwila się przyłapuje.
Gdy
przychodzi czas na jego przemowę, nie może skoncentrować się na tym, co
mówi, ponieważ czuje na sobie wzrok tysięcy osób, które uważnie
obserwują jego ciało i to sprawia, że nerwowo gestykuluje rękami, chcąc
schować swój brzuch i sprawić, by stał się niewidoczny, bo ma wrażenie,
że już wszyscy dostrzegli, jak powiększa się z minuty na minutę i co
skrywa pod wszystkimi ubraniami.
***
Kiedy Harry wślizguje
się do łóżka i ochoczo przytula się do pleców Nialla, a swoją dłoń
układa na jego brzuchu, czuje, jak Horan napina swoje mięśnie i drży.
-Ni?
-tak?
-coś nie tak? Zrobiłem coś źle? – pyta zmartwiony i zdezorientowany
-czemu
tak sądzisz, kochanie? – Niall odwraca się do niego i całuje, sam
starając się o uspokojenie, ponieważ boi się, że gdy tylko loczek
potrzyma rękę na jego ciele, wyczuje, że coś jest nie tak i wszystkiego
się dowie.
***
Koncerty stają się ciężkimi do wytrzymania
chwilami, w których Horan walczy ze sobą i swoją obsesją. Stara się, by
nikt niczego nie zauważył, jednak robienie czegoś innego niż stanie i
śpiewanie wydaje mu się czymś złym i niedopuszczalnym, nieodpowiednim
dla podziękowania fanom za ich oddanie. Dodatkowo rezygnuje z grania na
elektrycznej gitarze, pozostając ze zwykłą, by nie zrobić krzywdy
dziecku.
Chwile, a przede wszystkim noce z Harrym są dla niego
jeszcze trudniejsze, ponieważ każdy dotyk Stylesa sprawia, że jego
ciałem wstrząsają niekontrolowane dreszcze i napięcie, a to wszystko
przez strach o to, że brunet czegoś się domyśli. Gdyby tego było mało,
walczy ze sobą, gdy spędza czas z przyjaciółmi, ponieważ kontrolowanie
zachcianek, wrażliwości i nagłych zmian humoru, nie idzie mu niestety
tak jak by tego chciał.
***
Podczas gdy trasa dochodzi do
równej połowy, Niall jest w siedemnastym tygodniu ciąży i drugi trymestr
trwa w najlepsze. Jak do tej pory, nikt o niczym się nie dowiedział, co
jednak nie było łatwym zadaniem, mimo to Horan jest z siebie dumny,
zadowolony i szczęśliwy. Cieszy się, ponieważ najbliższy miesiąc mają
wolny i będzie mógł zapewnić nieco spokoju swojemu dziecku, które
wystarczająco dużo ostatnio przeszło – będzie mógł wypocząć z dala od
hałasu i wiecznie otaczającego go tłumu ludzi.
Rozmyślania
Irlandczyka przerywa głos Harry'ego, który śmieje się w najlepsze i
nagle zdaje sobie sprawę, że wciąż siedzi na wywiadzie, a właśnie
odpłynął daleko we własne myśli.
-tak, jak widzisz, Niall jest w
ciąży – Styles dotyka jego brzucha – to stąd to rozkojarzenie – dodaje, a
niebieskookiemu na moment staje serce, a oddech więźnie w płucach, lecz
ponowny śmiech loczka i kobiety prowadzącej wywiad, uświadamia go, że
to tylko głupi żart i nikt o niczym nie wie, dlatego również chichocze,
próbując zatuszować swoją gafę i przywrócić równomierny oddech.
A
potem naprawdę się stara, by uważnie słuchać zadawanych pytań i
konwersacji, jaką nawiązuje z nimi prowadząca, jednak nie może się
skupić po żarcie swojego ukochanego, ponieważ jest świadomy tego, jak
bardzo Harry jest nieświadomy prawdziwości swoich słów, i nie wie, co ma
zrobić ze sobą i swoim życiem i tym wszystkim, co dzieje się w jego
życiu.
***
Miesięczny urlop to, to, czego potrzebują
wszyscy bez wyjątku, bo choć kochają siebie i swoją pracę, równie ważna
jest dla nich ich rodzina. Z całego urlopu jak zwykle najbardziej cieszy
się Horan, lecz tym razem nie z powodu samego odwiedzenia Irlandii i
Theo, lecz z możliwości pobycia samemu i wolnego czasu na uporządkowanie
wszystkich spraw, które zaczęły przytłaczać go zbyt bardzo. Chociaż
trudno rozstać mu się z Harrym, w głębi duszy cieszy się, że oboje
odpoczną przed tym, co Niall ma mu do powiedzenia, ponieważ zdaje sobie
sprawę, że po powrocie na trasę, jego problem będzie już zbyt widoczny,
by go dłużej ukrywać. Namiętny, przedłużający się pocałunek to ostatnia
rzecz, jaką Styles robi, zanim znika z walizką za drzwiami pokoju. W
chwili, w której Horan słyszy silnik odjeżdżającego samochodu, opuszcza
apartament i wychodzi z budynku, jako ostatni.
Kiedy znajduje się
w samolocie do Irlandii, zaczyna panikować o stan dziecka, ponieważ w
tym wszystkim zapomniał zadzwonić do dr.Vi, by dowiedzieć się, czy wolno
mu latać w ciąży, a teraz nie ma już odwrotu i jest za późno by szukać
odpowiedzi na dręczące pytanie, dlatego ma ogromną nadzieję, że krótka
podróż niczemu nie zaszkodzi.
W domu swojej rodziny pojawia się
tylko na kawę, a jego nastrój gwałtownie się zmienia, nad czym nie ma
żadnej kontroli. Ucieka do swojego dawnego pokoju i stara się uspokoić,
nim łzy pojawią się na jego twarzy, a gdy kilka głębszych wdechów pomaga
mu, wraca do salonu i przeprasza za ucieczkę, tłumacząc się wizytą w
łazience i na szczęście nikt nie zadaje zbędnych pytań.
Po całym
dniu spędzonym z rodzicami, a także Gregiem, Denis i małym Theo,
niebieskooki żegna się ze wszystkimi i wychodzi do swojego samochodu,
przy którym dopada go rodzicielka.
-Niall?
-tak mamo?
-stało
się coś? – pyta zmartwiona, a Niall ma ochotę wyznać jej całą prawdę,
rozpłakać się i schować w jej ramionach, tak jak robił to kiedyś, jako
mały chłopiec, gdy miał z czymś problem, by na końcu okazało się, że to
wszystko, to jedynie drobnostka lub nic nie znaczący zły syn.
-nie mamo, a co miało się stać? – pyta, posyłając jej lekki uśmiech
-dlaczego nie zostajesz u nas? Gdzie ty w ogóle jedziesz? – pyta i Niall ma wrażenie, że ona wie już wszystko
-potrzebuję
trochę ciszy i samotności, mamo – mówi spokojnie – nie martw się o
mnie, trochę odpoczynku od tego całego zgiełku i tłumów ludzi, dobrze mi
zrobi
-ale wciąż nie wiem, dokąd jedziesz – odpowiada zmartwiona, na co jej syn wzdycha
-dobrze,
powiem ci, ale proszę cie, niech to zostanie między nami, naprawdę chcę
odpocząć od wszystkich i wszystkiego. Obiecujesz?
-słowo matki – przysięga
-jadę
do Laytown i od razu informuję, tak, będę tam w domu i będę miał co
jeść. Proszę, zero martwienia się i dzwonienia – przytula ją na
pożegnanie
-uważaj na siebie i pamiętaj, że cie kocham i zawsze możesz przyjść do mnie, jeśli coś cie dręczy
-wiem to – uśmiecha się słabo i znika matce z oczu, zanim się rozpłacze i jego sekret wyjdzie na jaw zbyt wcześnie.
Nieco
ponad godzinę później Horan bezpiecznie dociera na miejsce, a przed nim
rozpościera się zniewalający widok nieba zlewającego się z taflą morza.
Parkuje swój samochód nieopodal drewnianej chatki i moment później stoi
przed jej drzwiami z walizką i siatkami z zakupami. Gdy tylko dostaje
się do środka, czuje przyjemny zapach drewna, którym rozkoszuje się i
który wprowadza go w idealny stan spokoju.
Pierwsza noc okazuje
się dla niego próbą. W nowym łóżku nie może znaleźć sobie miejsca, nie
mówiąc już o jakiejkolwiek wygodnej do spania pozycji. Gdy tylko
przysypia budzą go koszmary i jedynie, na co ma ochotę, to wtulenie się w
swojego chłopaka i jego wiecznie otwarte dla niego ramiona, jednak ten
znajduje się setki kilometrów od niego. Przez całą noc prawie w ogóle
nie może zmrużyć oczu, dlatego rano budzi się niewyspany i bez humoru, a
zimna połowa łóżka, tylko pogarsza jego nastrój, przypominając mu o
porankach spędzonych w ramionach zielonookiego, co sprawia, że łzy same
ciekną po jego policzkach, jednak nawet nie próbuje ich zetrzeć, tylko
mocno wtula twarz w poduszkę, głaskając swój brzuch.
Późnym
popołudniem jego żołądek i dziecko nie mają ochoty czekać ani jednej
chwili dłużej na jakikolwiek moment, w którym Niall postanowi
przygotować jakiś posiłek, dlatego skrupulatnie upominają się o
jedzenie, dlatego Horan niechętnie wydostaje się z pierzyny i zwleka się
z łóżka, a potem ubiera się w luźny dres.
-czego sobie życzy mój
mały książę lub księżniczka? – odzywa się do swojego brzucha, po raz
pierwszy odkąd dowiedział się, że jest w ciąży – płatki z mlekiem
wchodzą w grę? – pyta, przejeżdżając dłonią po podbrzuszu, po czym
szykuje sobie chrupki na mleku i gorącą herbatę.
***
Mija
pierwszy tydzień, a Nialla dopada depresja. Czuje się samotny,
opuszczony i niekochany. W dodatku beznadziejny. Nie odebrał ani jednego
telefonu od Stylesa, bo gdy ten to robił martwo wpatrywał się w zieloną
słuchawkę i czekał aż połączenie zakończy się – miał przez to wyrzuty
sumienia, ale nie mógł z nim rozmawiać bez przerwy płacząc. Zaczął
zastanawiać się, czy jego wyjazd na odludzie, to był dobry pomysł,
jednak ostatecznie dziękuje sobie, że postanowił oderwać się od
codzienności i zniknąć wszystkim z oczu.
Każdego dnia rozmawia
się swoim maleństwem i rozmyśla o tym, jakiej płci będzie ich dziecko.
Choć bez względu na to, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka, ma
nadzieję, że urodzi się zdrowe, bo to w końcu nie jest przypadek
normalnej, spotykanej na co dzień ciąży. Niall wyobraża sobie, że ich
dziecko, nieważne jakiej płci, będzie maleńką pociechą z blond loczkami i
niebieskozielonymi oczkami, które będą lśnić taką samą radością, jak te
Stylesa. W swoich wizjach widzi, jak razem z Harrym przytulają się na
kanapie, trzymając swoją kruszynkę w ramionach i po prostu cieszą się
swoim szczęściem. Jednak wie, że to tylko marzenie, które nigdy się nie
spełni.
W drugim tygodniu Horan wciąż walczy z okropnym
samopoczuciem i beznadziejnym nastrojem, spędzając całej dnie na
użalaniu się nad swoim życiem oraz rozmowami z brzuchem i jest pewny
tego, że gdyby nie troska o dziecko, już dawno umarłby pod kołdrą w tym
niedużym domku, do którego nikt nigdy nie zagląda.
Przechodząc
koło lustra, wiszącego na korytarzu, Irlandczyk zatrzymuje się przed nim
i przeciera oczy, nie wierząc temu, co widzi w odbiciu. Unosi swoją
bluzę i nieco opuszcza spodnie i dopiero teraz zdaje sobie sprawę, jak
bardzo widoczny jest już jego brzuch.
-o cholera! – szepta,
patrząc na swoje odbicie – teraz to ja już na pewno tego nie ukryję –
mówi dalej – kruszynko – głaszcze brzuch – czy ty musisz tak szybko
rosnąć? – pyta, układając obie dłonie na ciele i nagle czuje delikatne
kopanie, które sprawia, że wzrusza się bardziej niż powinien, jednak na
poważnie zaczyna bać się tego, co czeka go po powrocie, ponieważ jego
brzuch odstaje już zbyt bardzo i teraz naprawdę widać po nim trwającą w
najlepsze ciąże i już wie, że raczej nie zmieści się w nic innego, niż
spodnie dresowe.
***
Właśnie rozpoczynał się trzeci
tydzień ich urlopu, lecz Harry przestał traktować go jak urlop, a jak
największą w życiu mękę i karę. Nie mógł pojąć, co zrobił źle, że Niall
nie odebrał od niego ani jednego połączenia przez całe dwa tygodnie, a
brak wiedzy o tym, co dzieje się u jego chłopaka, zaczął doprowadzać go
na skraj wytrzymałości. Nie polepszyło mu się nawet wtedy, gdy zadzwonił
do rodziców chłopaka, ponieważ oni również nie odpowiadali na jego
telefony.
Nie wyjaśniając konkretnie niczego swojej mamie, zabrał
niedużą torbę i opuścił dom, kierując się na lotnisko, skąd udał się do
Irlandii. Całą drogę zastanawiał się, co mogło się wydarzyć i do głowy
przychodziły mu same najgorsze scenariusze, nic więc dziwnego, że po
jego policzkach popłynęły łzy, gdy matka Horana przekazała mu, iż w
Mullingar go nie znajdzie i ma zniknąć z przed ich domu jak najszybciej.
-ale
pani Horan – stara się opanować łzy i już wie, że robi z ciebie
kompletnego idiotę, ale to dzieje się wbrew jego woli – pani nic nie
rozumie.. – szlocha
-nie mogę ci powiedzieć, przykro mi Harry – mówi
ze smutkiem – mój syn poprosił o dyskrecję, a ja muszę dotrzymać słowa,
jako jego matka
-błagam panią – płacze dalej, próbując klęknąć przed kobietą, gdy ta chwyta go za ramiona
-dobrze – szepta – powiem ci, ale tylko dlatego, że martwię się o niego, a może tobie uda się dowiedzieć co go dręczy – dodaje
-tak
bardzo pani dziękuje, jest pani aniołem! – mówi, ocierając łzy i
przytulając się do Maury – obiecuję, że zrobię wszystko, co w mej mocy,
by wrócił z dobrym humorem – kontynuuje całując ją w policzek – będę
pani wdzięczny do końca życia – dodaje, wsiadając do taksówki z małą
karteczką od matki Nialla.
Czas okropnie mu się dłuży, gdy pociąg
mija kolejne stacje. Staje się coraz bardziej niecierpliwy i nerwowy,
ponieważ jedyne, czego chce w tym momencie, to znalezienie się przy
blondynie i utulenie go tak, jak każdego dnia trasy, by znów mógł czuć,
że ma w swoich ramionach cały swój skarb, cały prywatny świat.
Błękitnooki
spędza popołudnie samotnie, podziwiając widok z niewielkiego tarasu,
który przynależy do domku. Cieszy się wszechobecną ciszą i spokojem i
wszelkim brakiem ludzi w promieniu kilku kilometrów. Jego myśli są
skoncentrowane na tym, jak wytłumaczyć wszystko rodzinie, przyjaciołom, a
przede wszystkim Harry'emu, gdy siada na krześle owinięty w polarowy
koc z kubkiem ziołowej herbaty. Próbuje zebrać się do kupy, spoglądając
na niebo, to na nieduży klif, na którym znajduje się dom i taras i na
który ma idealny widok, ponieważ siedzi przy samej poręczy odgradzającej
bezpieczne miejsce od tego, w którym można stracić życie. I nagle myśli
o tym, co by było gdyby wychylił się zbyt mocno za barierkę i skoczył.
Gdyby skoczył i zniknął pod powierzchnią wody, nigdy się z niej nie
wynurzając, gdyby zniknął z swoim sekretem, nie dając poznać go światu,
ani najważniejszej osobie w jego życiu.
Tak to już jest, że
ludzie chcą likwidować to, co budzi w nich strach. Lecz czy to właśnie
przyszłość wzbudza w nas taki strach? Czy to refleksje o niej sprawiają,
że paraliżuje nasze ciała? Czy to tylko strach przed tym, że z niczym
sobie nie poradzimy i zupełnie nic nie pójdzie po naszej myśli? Może to
tylko lęk o to, że nic nam nie wyjdzie i wszyscy odrzucą nas ze swojego
życia? Lęk przed tym, by zrobić krok i spróbować. Lęk przed tym, że to
właśnie nasze życie się zepsuje, a nie kogoś innego. Lęk przed tym, że
to my decydujemy o tym, jak będzie przebiegało nasze życie i że
cokolwiek się wydarzy będzie się to działo za naszą sprawą. Lęk przed
własnym życiem, bo przecież nie boimy się cudzego, bo cudze przeżywa się
prościej, bo nie jest nasze. Bo w cudzym łatwiej analizować wątpliwości
i problemy, bo łatwiej nam przeżywać to, co pisane jest innym, niż
stawić czoła własnym problemom i zmartwieniom.
Horan zapatrzył
się w jeden punkt i siedział tak, kompletnie nieobecny i zamyślony,
wyłączony z rzeczywistości. Myśl o samobójstwie przeraziła go i sam nie
wiedział, dlaczego w ogóle o tym pomyślał, dlaczego chciał zabić siebie i
swoje dziecko. Swoje i Harry'ego. Nie wiedział, dlaczego przyszło mu to
do głowy, bo nagle odniósł wrażenie, że ma coś do stracenia i wcale nie
jest mu obojętne, jak skończy się jego los i wcale nie chce umierać, on
chce tylko być szczęśliwy. Chce tylko Harry'ego i ich dziecka.
Czas,
w jakim Styles pokonał drogę ze stacji kolejowej do wyludnionej
okolicy, powinien zostać uznany za światowy rekord, zapisany w księdze
rekordów Guinnessa. Na dworze panował już nieprzyjemny chłód i powoli
się ściemniało, a on pragnął tylko, znaleźć się przy blondynie, by
ogrzać się w jego ramionach. Jak na zawołanie, dostrzegł w oddali
nieduży drewniany domek, który musiał być tym, o którym mówiła mu Maura,
gdyż w pobliżu nie widział żadnej innej posiadłości, a nawet jednej
żywej duszy. Gdy dotarł do chatki, dostrzegł na tarasie siedzącą na
krześle postać, zostawił więc swoją torbę przy drzwiach i ruszył w jej
kierunku.
-Niall? – odzywa się, przerywając panującą dookoła ciszę i obserwuje zawiniętą w koc osobę
-Harry? – chłopak niemal krzyczy, widząc przed sobą bruneta, a jego twarz wyraża jedynie przerażenie
-wyglądasz,
jakbyś zobaczył ducha – kuca przy nim i kładzie ręce na jego kolanach –
co się dzieje Ni? Dlaczego nie odbierasz telefonów? – pyta, patrząc na
przestraszonego chłopaka
-nie będziesz chciał mnie znać.. – szepta i wpada w histerię, a Styles nie rozumie jego zachowania
-co
ty za głupoty wygadujesz – odpowiada, denerwując się coraz bardziej i
gdy chce przytulić niebieskookiego, ten zrywa się z krzesła, omal się
nie przewracając.
-to patrz na to! – zrywa z siebie koc – zobacz! A
teraz możesz już iść! – krzyczy przez łzy i robi to coraz głośniej, a
Harry po prostu zamiera i nie rusza się nawet wtedy, gdy zrozpaczony
chłopak wybiega z tarasu do domku. Jego serce staje i nie może nabrać
powietrza do płuc. Świat zaczyna wirować mu przed oczami i omal nie
upada na drewniany parkiet, gdyby nie balustrada tarasu. Nie może pojąć
tego, co zobaczył, nie może uwierzyć w to, co pokazał mu jego własny
chłopak. Jest w szoku, ponieważ nie może wmówić sobie, że to nie sen,
tylko najprawdziwsza rzeczywistość i on musi się z nią zmierzyć, bez
względu na to, jak bardzo chciałby w tej chwili uciec od wszystkiego i
zniknąć pod powierzchnią ziemi.
Ludzkie życie może zmienić się w
sekundę. W jej ułamek. Czasem to nawet nie mrugnięcie oka, lecz ta
niedostrzegalna chwila tuż przed nim, a ludzie nie są przyzwyczajeni do
radykalnych zwrotów akcji w swoim życiu i nigdy się do tego nie
przystosują. Jednak szok mija szybko, pozostawiając nas w środku
ogromnego, głębokiego oceanu, z którego nie ma ucieczki, ani żadnego
koła ratunkowego, w którym trzeba zmierzyć się z tym, co najbardziej nas
przeraża, by wydostać się na suchy, bezpieczny ląd.
Kilka minut
po całym zdarzeniu, Harry wciąż pozostawał jakby w innym wymiarze, ale
był świadomy tego, że musi iść do swojego chłopaka i poważnie z nim
porozmawiać, mimo że panicznie się bał. Zdawał sobie sprawę, że musi
zachować zimną krew i być facetem, a nie dzieckiem, które lęka się tak
wielu rzeczy. Przerażenie i szok bez przerwy pozostawały z nim i
domyślał się, że raczej szybko go nie opuszczą, ale postanowił pójść do
Horana, ponieważ rozmowa jest nieunikniona i nie można odwlekać jej w
nieskończoność. W drodze do drzwi zabrał pozostawiony przez blondyna koc
i swoją torbę.
-Niall? – odzywa się, gdy wchodzi do sypialni, w
której jego chłopak leży skulony na łóżku i płacze – oh Ni – szepcze i
sam zaczyna płakać, a jego serce ponownie łamie się na miliony maleńkich
kawałeczków, ponieważ boli go, że jego ukochany cierpi.
-odejdź – z
usta Horana wydobywa się ledwie zrozumiałe słowo, a Harry bez
zastanowienia wchodzi na łóżko i podnosi bezwładne ciało blondyna w
swoje ramiona i przytula go mocno, choć z wyczuciem, by nie zrobić
krzywdy dziecku. Po policzkach zielonookiego lecą łzy, jednak stara się
uspokoić Nialla kreśląc kciukiem wzorki na jego plecach. Przez następne
kilka minut siedzą splątani w pościeli i uspokajają się obaj. Płacz
cichnie, pozostawiając po sobie jedynie szloch i zaczerwienione oczy.
-Niall?
– szepcze Styles, unosząc twarz ukochanego – dlaczego mi nie
powiedziałeś? – pyta spokojnie, obserwując wykrzywiającą się w grymasie
buzie blondyna – hej, ale nie płacz. Już wszystko dobrze – dodaje,
zataczając maleńkie kółeczka na jego dłoni.
-bo.. ja.. nie wiem.. –
próbuje mówić – bo.. bałem się, że będziesz zły – szlochanie utrudnia mu
wypowiadanie słów – i.. ja.. bałem się.. że wylecę z zespołu
-oh Ni –
loczek przytula go ponownie – za co miałbym być zły? Za nasze dziecko? I
za co miałbyś wylecieć z zespołu? To niemożliwe słoneczko
-ja się bałem.. a teraz już tego nie ukryję
-kochanie, nie będziesz niczego ukrywał i chował się, bo nie ma takiej potrzeby
-ale oni mnie znienawidzą
-kto
niby? Chłopcy? Pewnie będą w szoku, ale pokochają to maleństwo i
gwarantuje ci, że nasze rodziny też będą zadowolone. A jeśli myślisz o
reszcie ludzi, to zaraz cie trzepnę, bo liczy się to, że jesteśmy razem i
mamy siebie, a z wszystkim innym poradzimy sobie razem wraz pomocą
przyjaciół
-ale to oznacza, że będziemy musieli przyznać się światu do naszego związku
-co
w tym złego? Przecież oboje pragnęliśmy mieć swobodę, by nareszcie bez
obaw robić to, na co mamy ochotę – składa pocałunek na włosach chłopaka
-nie jesteś zły? – upewnia się Irlandczyk, spoglądając w błyszczące łzami oczy bruneta
-o
co? Ja się bardzo cieszę – mówi, ostrożnie kładąc dłonie na brzuchu
Horana – ale trochę mi smutno, że nie powiedziałeś mi wcześniej i że nie
mogłem cię wspierać od samego początku.. Przegapiłem tyle rzeczy.. a ty
nie miałeś żadnego wsparcia i pomocy
-pomogłeś mi nieświadomie wiele
razy, gdy usprawiedliwiałeś mnie przed chłopakami.. tak bardzo cie
kocham Harry – szepcze Niall, całując go w usta
-który to tydzień? – Styles zadaje pytanie, kciukiem gładząc zaróżowiony policzek blondyna
-około dziewiętnastego lub dwudziestego
-piąty miesiąc? – zdziwienie maluje się na twarzy zielonookiego – udało ci się utrzymać to w tajemnicy tyle czasu?
-gdyby nie urlop, już byś się pewnie sam domyślił
-od kiedy wiesz? Od tej wizyty u lekarza, na którą kazałem ci iść?
-mhm
– potwierdza – wtedy zaczynał się trzeci miesiąc, to stąd te wszystkie
dziwne rzeczy, które mi się zdarzały. Mdłości, bóle, senność,
zachcianki.. i cała reszta
-chcesz powiedzieć, że.. – zaczyna brunet
-że
nie potrafiliśmy dodać dwa do dwóch i skojarzyć faktów, bo nigdy nie
myśleliśmy, że coś takiego jest w ogóle możliwe i że poczęliśmy to
dziecko w naszą rocznice
-oh – wzdycha, całując Nialla – to
wspaniale! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Jak bardzo szczęśliwy
jestem – dodaje, a potem przesuwa się za plecy chłopaka i przytula się
do nich, splatając swoje dłonie z tymi Horana, a chwilę później układa
głowę na jego ramieniu
-chcesz zobaczyć jak kopie? – pyta błękitnooki, przekładając ich ręce na swój brzuch
-a już kopie?
-słyszy
głos swojego tatusia, ma w końcu obu rodziców, więc się cieszy –
informuje – dobry wieczór maleństwo – odzywa się – przywitaj się ze
swoim drugim tatusiem – mówi wesoło, a potem oboje czują delikatne
kopnięcie i żaden z nich nie myśli o tym, co czeka ich dalej. Zajmują
się sobą i cieszą się chwilą, nadrabiając czas spędzony z dala od
siebie, a szczęście wypełnia ich dusze, tworząc magiczną atmosferę
-witaj
perełko – szepcze Harry, głaskając brzuch – miło cie widzieć, ciebie i
twojego dzielnego kochanego tatusia – wyznaje delikatnie całując
policzek chłopaka.
I nagle wszystko składa się w logiczną całość
i zaczyna do ciebie pasować, jak znajdujące się brakujące elementy
dziecięcej układanki. I żaden nie jest samotny. Teraz niczego nie
brakuje, bo Harry ma Nialla, a Niall ma Harry'ego. I obaj mają swoje
dziecko, a wizja Horana o szczęśliwej przyszłości zaczyna objawiać mu
się w szarej smutnej rzeczywistości.
Mój Boże... Co Ty ze mną robisz? Płakałam jak dziecko w momencie, kiedy Harry się dowiedział. Nie sądziłam, że zachowa się tak dojrzale i cieszę się, że Ni nie musi już niczego ukrywać. Czekam teraz tylko, aż chłopaki i ich rodziny się dowiedzą, z nadzieją, że to zaakceptują, bo nie przeżyje załamania chłopaków. Cudowny rozdział! Życzę dużo weny, dziękuje i do napisania przy następnym! <3 / BloodyPrincess
OdpowiedzUsuńOjeeej jaki wspaniały rozdział *.* jestem fanką twojej twórczości ;) naprawdę świetne. Czekam na next mam nadzieję że szybko sie pojawi :) weny :* :)
OdpowiedzUsuń