czwartek, 30 maja 2013

XVIII "Ostrze"

"Zaufanie"

-Niall'eeeeeer !- krzyczałem z kuchni do chłopaka znajdującego się w sypialni na górze- idziesz ?!
Kiedy po dłuższej chwili nawoływania mi nie odpowiadał wyłączyłem ogień pod patelnią, wytarłem dłonie o fartuch i ruszyłem w kierunku schodów- Niall'er jeśli jeszcze śpisz będę dla ciebie bezwzględny- odezwałem się na tyle głośno bo mnie usłyszał. Dotarłem na górę i złapałem za klamkę, powoli otworzyłem drzwi. Zobaczyłem blondyna zawiniętego w kołdrze i trzęsącego się jak galaretka.

-boże Niall ! Co ci jest ?!- zawołałem siadając na jego łóżku- źle się czujesz ?
-chyba się przeziębiłem...- powiedział zachrypniętym głosem a ja położyłem dłoń na jego czoło
http://media.tumblr.com/tumblr_mamja3kKX31qk1wta.gif-no faktycznie...raczej masz gorączkę..oj Niall coś ty robił ?
-nie wiem...- wyszeptał
-czekaj no, zaraz wracam. Nie wychodź z pod kołdry to ci tu trochę przewietrzę- powiedziałem otwierając okno i odsłaniając rolety. Szybko zbiegłem na dół, wstawiłem na gaz czajnik z wodą. Wyciągnąłem z szafki dwa talerze i ułożyłem na nich jajecznicę, chrupiący bekon i grzanki z masłem. Dodatkowo pokroiłem pomidory i dołożyłem je do zestawu śniadaniowego. Kiedy woda się zagotowała zalałem dwa kubki z herbatą. Dodałem miodu i cytryny. Całość wylądowała na tacy a ja jeszcze zaglądałem do szafki z lekami, by znaleźć coś na wzmocnienie Horan'ka. Niestety znalazłem tylko jedną tabletkę witaminy C i jakieś wapno- no cóż, teraz mu to dam a potem wybiorę się na zakupy- pomyślałem łapiąc za drewniane rączki tacy.

-usiądź proszę- odezwałem się do blondyna i postawiłem na stolik nocny tacę ze śniadaniem. Zamknąłem okno by nie przewiało chłopaka bardziej.
-och Harry... jesteś kochany- powiedział wysilając się na uśmiech a mi się ciepło na sercu zrobiło
-nie ma sprawy- odrzekłem i posłałem mu zachęcający uśmiech- smacznego.

-dziekuje, to było pyszne- powiedział w moim kierunku Niall
-to jeszcze weź to- podałem mu tabletki- a zaraz pojadę na zakupy to kupię więcej bo się skończyły
-nie musisz...
-tak a ty mi tu będziesz zdychał.. lodówka też już prawie pusta. Poza tym muszę załatwić kilka spraw.
http://25.media.tumblr.com/893c64bf429db10cf1e6ce8875629efe/tumblr_mnh8722Miw1qhov9io2_250.gif-no dobrze...
-dobrze, więc czego potrzebujesz ?
-niczego..
-Niall, proszę cie
-mógłbyś mi proszę podać chusteczki z łazienki i jakąś bluzę z szafy?
-nie ma sprawy- odpowiedziałem kierując się do łazienki. Bez problemu znalazłem pudełko z chusteczkami. Wyjąłem dla niego ciepłą bluzę z górnej pułki jego komody i podałem mu- a co będziesz robił? Chcesz jakąś książkę? Może podać ci pilota do tv? O...a może laptopa ?
-hmn..jeśli możesz to podaj mi proszę laptopa
-na pewno nic więcej?
http://25.media.tumblr.com/700ad80a353b3b92f406e677d90f6381/tumblr_mmh0rvRVtI1s6cxiio2_250.gif-Harry spokojnie, mam chusteczki, laptopa, zrobiłeś mi herbatę, najadłem się, jest okej- uśmiechnął się
-no dobrze...ale w razie czego dzwoń...gdybyś zgłodniał coś tam w lodówce jeszcze znajdziesz, ja powinienem wrócić późnym popołudniem
-załatw sobie wszystko na spokojnie.
-pa Niall- zawołałem wychodząc z sypialni- do później, jak coś to dzwoń
-okej ! pa- odkrzyknął i wziął na kolana laptopa. Zszedłem na dół, założyłem trampki i kurtkę i wyszedłem z domu, zakluczając drzwi.
"Od odpowiedzialności nie uciekniesz"

Wsiadłem do samochodu i zatrzasnąłem za sobą drzwiczki. Wsunąłem kluczyk do stacyjki i przekręciłem go, samochód bez problemu odpalił a ja zapiąłem pasy. Ostatni raz spoglądając na dom ruszyłem z podjazdu.  Jechałem dosyć szybko, maksymalnie koncentrując się na drodze. Bez przerwy myślałem o Zayn'ie, myślałem tylko o tym, jak wspaniale by było przywalić mu w te jego twarzyczkę i skończyć z nim za to co zrobił blondynowi. Nigdy mu tego nie wybaczę.  Kiedy w głowie tworzył mi się obraz Malik'a  mocno zacisnąłem palce na kierownicy powodując lekki ból. Kiedy dłonie mi pobielały odpuściłem. Dojechałem pod dom byłego szefa, zgasiłem silnik i wysiadłem z pojazdu.

http://25.media.tumblr.com/tumblr_m7ldjbfnyA1r7gwtlo1_500.gifNiestety bezskuteczne dzwonienie i walenie do drzwi nie przyniosły żadnych efektów. Po raz kolejny nie było go w domu. Wściekły wsiadłem do samochodu. Zacisnąłem dłonie w pięści na kierownicy. Głowa również wylądowała na kierownicy. Siedziałem w ciszy słysząc swój przyspieszony nierówny oddech i bicie serca.- niech jak cie dopadnę... nawet jeśli będę miał na ciebie tu czekać dniami i nocami to tak nie uciekniesz od odpowiedzialności !- kiedy trochę się opanowałem znów ruszyłem w drogę. Tym razem do supermarketu po zakupy i do apteki po leki dla Niall'a.

"A co dzieje się ,kiedy nawet e-mail wpływa na twoje czyny ?"

-oj Harry, Harry jaki on opiekuńczy- mówiłem sam do siebie kiedy usłyszałem jak jego samochód rusza z pod domu. Założyłem na siebie bluzę, którą podał mi Styles przed wyjściem i wygodnie ułożyłem się z laptopem na kolanach. Szybko włączyłem system a następnie internet. Postanowiłem wejść na pocztę, na którą nie wchodziłem od kilku dni- pewnie będzie spam, jak zwykle, same reklamy zachęcające do kupowania- pospiesznie wpisałem hasło i czekałem na załadowanie wiadomości. 

Po szybkim uporaniu się z reklamami i tudzież podobnymi ofertami i zaproszeniami do sklepu ujrzałem kolejne wiadomości. Chwilę zastanawiałem się nad otwieraniem jej, jednak w końcu moja dłoń na myszce kliknęła ten nieszczęsny przycisk.

Witaj słońce,
Jak u ciebie? Dobrze się czujesz? Gotowy na nowe wyzwania?

Chwilę myślałem nad sensem tej wiadomości i osobą, która mogła ją wysłać. Niestety nie było ani podpisu ani niczego co mogło by mi pomóc odszyfrować nadawce. Wyszedłem z mejla i kliknąłem kolejnego.

Kochanie..
Dlaczego nie odpisałeś na poprzedniego mejla ? Obraziłeś się? Jak się czujesz?

I znów nie było żadnych danych nadawcy, na tego również nie odpisałem. Wróciłem do strony głownej poczty i kliknąłem kolejną wiadomość.

Niall, ty chyba nie myślałeś, że się mnie pozbędziesz, prawda? Dlaczego nie odpisałeś na moje dwa poprzednie mejle? Czyżbyś chciał mojej kolejnej wizyty? Wolisz jak sam przychodzę i sprawdzam co u ciebie, jak się czujesz i co robisz? No na własne życzenie, proszę bardzo. Mam nadzieję, że już skończyłeś z tym lalusiem? Mam nadzieję, że już więcej nie zobaczę tego palanta wyglądającego jak baba, pedał jakiś. Skończyłeś z nim prawda ?! Czy może ja mam to zrobić? Myślę, że niedługo się spotkamy i wrócimy do czasów z przed twojego wypadku, kiedy byliśmy razem, szczęśliwi i zakochani.. Tylko że potem tobie coś odjebało i mnie zostawiłeś.. wiem że to przez tego pedała, do dziś żałuje, że go zatrudniłem, jak mogłem cie wtedy posłuchać mogłem się czegoś domyślisz kiedy prosiłeś mnie, żebym go zatrudnił. Pewnie już wtedy mnie zdradzałeś, co!? O nie nie mój drogi.. już ja sie z nim policzę, a potem znów będziemy razem.

No tak..już wiem, to musiał być Zayn, no bo kto inny by tak pisał. Na samą myśl o ostatniej wiadomości dłonie mi zadrżały. Postanowiłem jednak zobaczyć, co znajduje sie w ostatnim mejlu.

Niall kurwa Horan mać.. czy ty myślisz, że jak będziesz ignorował moje wiadomości, to się mnie pozbędziesz !? Zapamiętaj sobie, jesteś mój, mój i tylko mój. Rozumiesz ? Nie spocznę dopóki znów nie bedziesz ze mną a ten pedał nie przestanie się z tobą zadawać. Niedługo znów się zobaczymy, szykuj się.
twój kochany Zayn x

"Stojąc nad prze­paścią próbo­wał zeb­rać siły do wiel­kiego sko­ku, wie­dział, że nie może się już cofnąć..."

Poczułem łzy na policzkach, odstawiłem laptopa na bok łóżka i odkryłem kołdrę. Powoli wyplątałem się z pościeli i wstałem. Po dwóch stronach twarzy utworzyły się dwa potoki łez. Płacz trochę utrudniał mi widzenie, miałem zamglone spojrzenie, jednak nie zwracałem na to uwagi. Myśli jakie teraz mną targały były nie do opisania. Stanąłem przy oknie, otworzyłem je na oścież i wychyliłem się. Nie było szczególnie wysoko, ale na tyle idealnie, że mógłbym tego nie przeżyć.

Wspiąłem się na parapet i rozglądałem się po okolicy. W pobliżu nie było żadnych spacerowiczów, żadnych dzieci , nikogo. Nie byłoby świadków zdarzenia. Bez problemu zakwalifikowaliby to do samobójstwa i nie bawili w żadne dochodzenia. Chwyciłem się ręką ramy okna i zamknąłem oczy, ujrzałem siebie lecącego w dół z niebywałą prędkością,  pochyliłem się delikatnie w przód i zachwiałem.

 "Za wcześnie na skok, za późno na wy­cofa­nie, tak oto so­bie egzys­tuję w tym stanie. "

-dziękuje za wszystko...- szepnąłem sam do siebie gdy nagle gwałtownie otworzyłem oczy i mocno oplotłem rękoma plastikową ramę okna- co ja kurwa robie !? Przecież nie skoczę przed dom bo na bank ktoś mnie zobaczy i...- zszedłem z parapetu i z hukiem zatrzasnąłem okno. Osunąłem się na ziemie i skuliłem. A potem znów łzy zaszkliły mi niebieskie tęczówki. Obraz nie był wyraźny, był rozmyty przez łzy kapiące na moje ubrania. A potem jakbym znów stracił nad sobą kontrolę. Jakby ktoś mną sterował, jakbym nie był świadomy swoich czynów. Wstałem z podłogi i rzuciłem się na swoje komody, po kolei wysuwałem szuflady rozgrzebując ubrania w poszukiwaniu małego pudełeczka.

-no kurwakurwakurwa...nie nie ! Przecież to musi gdzieś być...- kląłem sam do siebie wywalając kilka bluzek na podłogę- mam !- chwyciłem w dłonie pudełko po zapałkach i potrząsnąłem nim koło głowy. Pudełeczko zabrzęczało a ja je powoli otworzyłem. Moim oczom ukazały się dwa błyszczące srebrne ostrza. Ostrożnie wyjąłem jedno z nich i chwyciłem je w palce. Pozostałe odłożyłem na nocną szafkę. Usiadłem na łóżka i podciągnąłem rękawy bluzy.

http://25.media.tumblr.com/b44f8955dbabdd1e7d69027a32811523/tumblr_mlbnr6qIf71ryt4kpo1_250.gifDziałałem jakby we śnie, jednocześnie będąc świadomy tego co się dzieje. I nie zapanowałem nad tym, bo.. bo jakbym tego chciał ? Miałem już dość wszystkiego. Dość Zayn'a, który znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie, który mnie wykorzystywał i nie rozumiał co to znaczy koniec. Chory człowiek bo inaczej się go nie da nazwać. I ja. Słaby bezsilny. Totalne dno..

Ostrze dotknęło mojego nadgarstka. Strach ogarnął moje ciało, dłonie trzęsły mi się strasznie, oddech i serce przyspieszyły swoją prace. A wtedy bez zastanowienia przesunąłem ostrze po skórze. Poczułem delikatny ból. Powstała rana trochę się zaczerwieniła. 

Myślisz że jeśli będziesz mnie straszył listami, mejlami to do ciebie wrócę ?

Palce ponownie nakierowały żyletką na moją rękę. Kolejne cięcia przeszły przez mój nadgarstek. Na skórze tworzyły się równoległe paski, które zaczęły krwawić. Nie zwracałem na to uwagi. Znów dotknąłem skóry ostrzem. I znów zatopiłem je w ciele, powoli i dokładnie sunąc dłonią czułem jak żyletka rozcina skórę. Krew spływała po wierzchu dłoni i kapała na moje ubrania i pościel.

Gdybym wiedział, jaki będziesz nigdy bym z tobą nie był... gdybym wiedział, że taki będziesz nigdy nie zaczął bym u ciebie pracować...gdybym wiedział co się stanie nigdy nie wyleciałbym z Irlandii. 

Na co były te miesiące, tygodnie, dni spędzone właśnie z tobą? Na co było wykorzystywanie nawet pojedynczych minut, czasem nawet kilku sekund żebyś mnie przytulił..żebyś całował moje ciało, moje usta.. Na co były nieskończone słodkie słówka, na co było to wszystko..?

Ręce nie wyglądały już normalnie, wokół mnie było pełno czerwonych plam. Ale to dawało mi ulgę, czułem ból ale nie taki zły, czułem ulgę od wszystkiego.. jakbym uwalniał się od całego świata, a przede wszystkim od Zayn'a. Od osoby, którą jeszcze niedawno kochałem ponad życie.. do czasu dopóki nie zniszczył mnie..

imageRany znajdowało się już coraz wyżej, od samych nadgarstków po łokcie. Idealnie jedno przy drugim. Obserwowałem je i z dokładnością kreśliłem kolejne żyletką. Nie byłem już obecny. Mój umysł się wyłączył. Nie panowałem nad niczym. Po prostu chciałem ulgi. Po prostu chciałem spokoju.
Żyletka znajdujące się w lewej dłoni wbiła się w kolejny fragment skóry, a potem zrobiło mi się szaro przed oczami. Plecami uderzyłem w pościel znajdującą sie za mną. Jeszcze przez moment słyszałem cichą prace laptopa przy głowie a potem była ciemność. I nie było już nic.

_______________________________________________________________________________
Witam i od razu przepraszam za długą nieobecność !:c Ale wszystko się na siebie nałożyło, wycieczka szkolna a potem przygotowywanie przedstawienie w szkole więc były próby i jeszcze nauka więc nie miałam kiedy :< Teraz już kontynuuję pisanie normalnie. Jak sami widzicie wg rozpiski już niedługo i koniec tego opowiadania. Myślę już nad kolejnym ale zobaczymy co z tego będzie. Na razie zapraszam do czytania i komentowania tego rozdziału !:) Muszę znać waszą opinie, żeby pisać dalej wiec wiecie co robić c:
czytasz= komentujesz klikasz :> pozdrawiam i do następnego !:)

niedziela, 19 maja 2013

XVII "Kontrola"



 "Mógłby to być pew­ne­go rodza­ju szok, gdyż wcześniej ta­ki obrót spra­wy nie przyszedł by mi na­wet do głowy"

-Niall ! Niall'er kurwa obudź się ! Co ci się stało ?!- krzyczałem kiedy nie odpowiadał. Na policzkach poczułem łzy. Zakręciło mi się w głowie- Horan do cholery !

Po ilości porozrzucanych butelek dookoła sądziłem, że musiał być nieźle wstawiony. Wszędzie walało się szkło. Każda z butelek była opróżniona do dna. Na podłodze znajdowała się spora ilość zdjęć. Zdjęć, które leżały złożone w kopercie na jego komodzie w sypialni. Drzwiczki do barku były otwarte, a wewnątrz znajdowała się jeszcze spora ilość alkoholu. Dostrzegłem kilka rozdartych zdjęć na ławie i dwie stłuczone butelki.

Najbardziej martwiły mnie zadrapania na jego dłoniach i liczne fioletowe plamy. Na niektórych ranach dopiero co zaschła krew. Siniaki znajdowały się na udach, brzuchu, rękach, ramionach i zapewne na plecach. Zastanawiałem się, kto mógł mu to zrobić. Przecież nie urządził się tak sam. Jedyną osobą, która przyszła mi do głowy, był Zayn- jeśli to ty to cie kurwa chamie zajebie i zrównam z ziemią- kląłem pod nosem starając się nie wybuchnąć złością, zbierającą się w moim ciele.


Delikatnie podniosłem Niall'a z kanapy do pozycji stojącej. Niestety nie był w stanie iść. Podniosłem go. Jego ręce przełożyłem sobie za głowę, moje dłonie znalazły się na jego szanownych czterech literach. Po pijanemu jego ciało zachowywało się jak bezwładny worek ziemniaków i mimo że Horan wcale nie jest taki ciężki, wędrówka po schodach nie była łatwa. Starałem się nie robić mu krzywdy by rany i siniaki na jego ciele nie sprawiały mu bólu. W czasie drogi po schodach Irlandczyk przebudził się.
-mamusia ? Mamusia..- bełkotał pijany wtulając się we mnie
-nie Niall'er..Harry- odpowiedziałem mimo że on tak mnie nie rozumiał. Jednak jego przytulenie się do mnie sprawiło mi ogromną radość pomijając fakt że był nietrzeźwy. Zaniosłem go do pokoju i ostrożnie położyłem na łóżku, powoli rozplatając jego ciasny uścisk na moim karku. Kiedy leżał już na materacu zdjąłem z niego spodnie i okryłem jego ciało kołdrą. Sprawdziłem czy już wszystko dobrze, zgasiłem światło, po cichu zamknąłem drzwi i zszedłem na dół do salonu gdzie czekało na mnie pobojowisko.

"Im bar­dziej myślisz ,że nic cie już nic nie zaskoczy, tym większe­go szo­ku w życiu doznasz"

Głośno westchnąłem widząc po raz kolejny syf jaki znajdował się w salonie. Prędko udałem sie do kuchni, gdzie szybko znalazłem worki na śmieci. Wróciłem z nimi i powoli zbierałem każdą butelkę do siatki. Bez problemu zgarnąłem potłuczone szkoło z ławy. Na sam koniec wyzbierałem wszystkie zdjęcia Horan'a. Spakowałem je do koperty i odłożyłem na komodę. Zamknąłem barek i przekręciłem kluczyk znajdujący się w zamku drzwiczek. Wyjąłem go i upewniłem się, że nie idzie go otworzyć. Wyjąłem własne klucze od domu i przypiąłem klucz do pozostałych. Sprzątając przypomniały mi się chwile porządkowania domu Niall'a sprzed dwóch miesięcy, kiedy przygotowywałem się na jego powrót do domu. Kiedy chowałem wszystko co mogło mu przypomnieć o Malik'u, kiedy sprzątałem i układałem wszystko na miejsce by nie przywracać mu bolesnych wspomnień. Przypomniałem sobie jak myślałem o tym, co prowadziło go do takiego zachowania i postępowania dopóki nie dowiedziałem się o Zayn'ie.

 "Zno­wu zna­lazłem się w pun­kcie, gdy nie wiem, dokąd zdążam."

Uprzątnąłem salon i wstawiłem worki na korytarz. Pootwierałem okna by wywietrzyć zapach alkoholu z pomieszczenia, w którym wyraźnie dało się wyczuć wódkę i irlandzką wishey. Zmęczony usiadłem w fotelu powoli pijąc, przygotowaną chwilę wcześniej, herbatę.

I co teraz? Co teraz będzie? Niall znów zamknie się w sobie ? Znów będzie bez życia? Znów zniknie mu jego apetyt ? Czy znów będzie trzeba od nowa go aklimatyzować ? Znów będzie trzeba do niego dotrzeć? A co jeśli tym razem się nie uda? Jeśli on nie da sobie pomóc? Co jeśli nie będzie już niczego chciał ? A co jeśli znów spróbuje sie upić? Nie daruję tego Zayn'owi. Ja go po prostu zabiję, pójdę za to siedzieć ale go zabiję, zabiję za to co zrobił Niall'erowi. Za to jak go krzywdzi.

Targały mną mieszane uczucia. Miałem już tego wszystkiego dość, dość Malik'a psującego życie Horan'a i tego jak się nad nim znęcał, miałem ochotę zabić go za to wszystko co mu zrobił.

I co ja mam teraz zrobić? Co ja mam dalej robić ? Jak ja mam się zachować? Co zrobić z Zayn'em ? Co zrobić z Niall'em? Co zrobić ze sobą ...?

"Po długich ty­god­niach poz­bierałeś się, a teraz nagle znów roz­sy­pujesz się na kawałki."

-Ała...- usłyszałem ciche jęknięcie dochodzące z schodów, kiedy kończyłem przygotowanie naleśników.
-Dzień Dobry- przywitałem Niall'a, który łapał się za głowę mając wymalowany grymas na twarzy.
-Harry !?- krzyknął zdziwiony- Harry co ty tutaj robisz !?
-naleśniki- odpowiedziałem spokojnie
-ale...ale...- znów złapał się za głowę-ale ty byłeś u mamy i siostry..
-byłem i wróciłem
-wcześniej ?
-jutro masz wizytę u lekarza.
-o rzesz...
-siadaj do stołu- rzuciłem stawiając na drewnianym blacie dwa talerze naleśników. Blondyn posłusznie zajął swoje miejsce a ja nalałem soku pomarańczowego do dwóch szklanek. Postawiłem jedną dla siebie i drugą przy ręce Horan'a. Sam wróciłem jeszcze do szafki ze szklankami. Wyjąłem jedną z nich i rozpuściłem w niej tabletkę wapna i witaminy C- wypij to- rzuciłem dając mu do ręki naczynie
-co to?
-wypij, to ci pomoże
- w czym? Chyba nie zmieni mojego życia..
-tym zajmiemy się potem..a to pomoże ci na razie na kaca.

-Niall'er- odezwałem się siadając na przeciwko niego na fotelu
-słucham ?
-co się stało?
-nic.
-co się stało?- powtórzyłem pytanie
-nic.
-to Zayn, prawda? To on ci to zrobił.
-co?
-te siniaki, zadrapania.
-nie.
-a co się niby stało?
-zleciałem ze schodów, sam wiesz jaka ze mnie niezdara
-nie kłam
-nie kłamie
-kłamiesz, gdybyś spadł ze schodów nie miałbyś krwawiących zadrapań
-ale..
-to Malik. Jak go kurwa znajdę to mu wypierdolę...- rzuciłem krótko, starając się opanować gniew.
-a.....- urwał
-powiedz mi...powiedz mi dlaczego szukałeś ratunku w wódce ?- zapytałem patrząc na niego ze smutkiem
-ja...ja nie wiem...
-dlaczego nie zadzwoniłeś do mnie..?
-ja...nie wiem..on...ja..miałem dość...

"Życie składa się z mo­mentów, w których człowiek mu­si wstać prędzej czy później, a po­tem zno­wu prędzej czy później mu­si upaść. "

-Niall Horan !- usłyszeliśmy głos ,dobrze nam znanej, pielęgniarki
-dzień dobry- powiedzieliśmy równo wchodząc do gabinetu lekarza
-dzień dobry Niall, dzień dobry Harry- zwrócił się do nas lekarz prowadzący całą sprawę Irlandczyka
-więc po porannych badaniach krwi...- zapatrzył się w kartki z wynikami a ja w duchu modliłem się by alkohol, który Niall'er wczoraj wypił nie wyrządził mu większej szkody.- jest dobrze
-naprawdę ?-zapytałem
-tak, jego wyniki są coraz lepsze...no Niall zdradź mi swą tajemnice i powiedz w jaki sposób tak szybko odzyskujesz siły ?
-tak jakoś..- wzruszył ramionami i się uśmiechnął
-no dobrze tylko powiedz mi...dlaczego masz siniaki na plecach ramionach i brzuchu?- zwrócił się do blondyna a mi serce stanęło
-ja..ja zleciałem ze schodów, niezdara ze mnie
-oj Niall Niall uważaj na siebie chłopcze
-dobrze, dobrze

Po dłuższej rozmowie z doktorem dowiedzieliśmy się, że ze stanem zdrowia Horan'a jest coraz lepiej. Cieszyliśmy się, że lekarz łyknął haczyk ze schodami i nie dopytywał nic więcej, cieszyłem się, że w badaniach nie wyszło nic o ilości spożytej przez niego, dzień wcześniej, alkoholu. Choć jego fizyczny stan zdrowia uległ poprawie i zmianie na lepsze, nie można było tego powiedzieć o stanie psychicznym, zauważyłem smutek w jego oczach i już wiedziałem ,że muszę się nim zająć. Zająć tak, aby znów wróciła mu chęć do życia, a Zayn'a spotkać i doprowadzić do odpowiedzialności za jego czyny.

________________________________________________________________________________
witajcie kochani !:)
i kolejny rozdział dla Was ♥
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny, być może dopiero w następną sobote..środa czwartek i piątek jestem na klasowej wycieczce i nie będzie mnie w domu, chyba że uda mi się dodać coś we wtorek, no ale zobaczymy, pozdrawiam Was i do następnego !
czytasz=komentujesz i klikasz :))

środa, 15 maja 2013

XVI "Kieliszek"

"Dzień za dniem mijają a tajemnice nadal się nie ujawniają.."

Kilka kolejnych dni minęło szybko i leniwie. Praktycznie nic nie zrobiłem poza ciągłym ukrywaniem posiniaczonych ramion. Ogólny ból całego ciała prawie całkowicie zniknął. Niestety fioletowe ślady na ramionach wolnym tempem zmieniały swoją barwę na zielone a następnie na żółte, aż do momentu kiedy stopniowo znikały. Kilkakrotnie zdarzyło się jeszcze, że musiałem okłamywać Harry'ego kiedy przypadkiem łapał mnie za ręce i ściskał ramiona. Na szczęście udało mi się przekonać go, o tym, że nic mi nie jest. Czas leciał a Styles znów musiał odwiedzić matkę i siostrę. Nie miałem mu tego za złe jednak smutno mi było z tego powodu, że znów zostanę sam i nie będę , miał się do kogo odezwać.

-Niall, wybacz mi, sam nie chce jechać tam by znów siedzieć z samymi babami,ale muszę odwiedzić matkę..
-Harry, spokojnie nic się nie stanie. Już raz zostałem sam. Pamiętasz ?- zapytałem z udawanym uśmiechem na twarzy, przypominając sobie ostatni napad Malik'a
-na pewno ?
-jedź, jedź i pomóż rodzinie przy okazji pozdrów Anne i Gemme.
-dziękuje Niall. Wrócę najszybciej jak się da bo wizja siedzeniami z samymi kobietami mnie nie pociesza.
-dobrze Harry, uważaj tylko na siebie
-obiecuję- pomachał mi dłonią na pożegnanie, kiedy zapiął pas bezpieczeństwa. Włożył kluczyk do stacyjki i odpalił samochód. Powoli wyjeżdżał z podjazdu, a następnie zniknął na ulicy. Samotnie powróciłem do mojego domu.

 "Jest na świecie ta­ki rodzaj smut­ku, które­go nie można wy­razić łza­mi. Nie można go ni­komu wytłumaczyć. Nie mogąc przyb­rać żad­ne­go kształtu, osiada cias­no na dnie ser­ca jak śnieg pod­czas bez­wiet­rznej nocy. "

Wróciłem do salonu, zastanawiając się co mógłbym robić przez resztę popołudnia. Znudzony powtórkami w telewizji, wyłączyłem grające pudło i udałem się do kuchni. Wyciągnąłem z zamrażalnika gotową pizzę. Jak zawsze dołożyłem do niej własnych składników z lodówki, posypałem dużą ilością sera i wstawiłem do pieca. Niedługo potem zajadałem się smacznym wypiekiem z ciągnącym się serem przed ekranem komputera. Przeglądałem różne stronki, jednak to też szybko mnie znudziło. Postanowiłem użyć mojego basenu ogrodowego. Prędko przebrałem się w kąpielówki, wziąłem duży ręcznik z łazienki i zszedłem na dół. Sprawdziłem czy drzwi do domu są dobrze zamknięte i korzystając z wyjątkowo ładnej, jak na Londyn, pogody i grzejącego słonka wyszedłem na taras z tyłu domu. Rozłożyłem ręcznik na jednym z leżaków przy basenie i bez zastanowienie wskoczyłem do orzeźwiającej wody.

Bez problemu zanurzyłem całe ciało pod powierzchnią wody, zszedłem do samego dnia rozkoszując się wolnością. Kiedy poczułem,że brakuje mi powietrza wynurzyłem się. Przy brzegu basenu zobaczyłem Zayn'a. Stał tam w czarnych rurkach i czarnej koszulce. Jego ręce skrzyżowane na piersi, groźny a zarazem obojętny wyraz twarzy.
-błagam boże, powiedz,że to tylko sen...błagam, niech go ktoś zabierze...- lamentowałem w duchu
-długo będę na ciebie czekał ?- zapytał oschle
-czego ty ode mnie znów chcesz ?-zapytałem prawie szeptem, starając się opanować strach
-jeszcze się pytasz?- spojrzał na mnie groźnie- ciebie.
-jak tu wszedłeś ?- zapytałem przypominając sobie,że dokładnie zamknąłem drzwi
-eee..przez płot?- zapytał jakby to była jedna z normalniejszych rzeczy do robienia
-wyjdź...- szepnąłem
-co?- oburzył się
-wyjdź, nie słyszałeś ?
-hahhaha dobre...ty mi rozkazujesz ?- zapytał śmiejąc się
-po prostu daj mi wreszcie spokój..- opuściłem wzrok na tafle wody
-to z nim skończ.
-z kim?
-nie udawaj głupiego. Z tym popierdolonym lalusiem ! Jak mu tam? Harry
-nie mów tak o nim- moje zdenerwowane rosło w siłę
-ojej, czyżbym cie uraził ? Coś cie z nim łączy ?
-nie.
-więc w czym problem ?
-zostaw mnie. Zostaw mnie i daj mi w końcu spokój !
- to do mnie wróć.
-nie. nigdy.
-no to w takim razie nie mamy o czym rozmawiać. Wyłaź z basenu.- zażądał ostro. A ja wiedziałem, że jestem na przegranej pozycji. Znów. Przecież nie mogłem zostać w tym basenie na zawsze, poza tym on mógł tu do mnie wejść.
-idziesz, mam ci pomóc czy może wejść do ciebie ?
-daj mi spokój.- odpowiedziałem krótko powoli wychodząc po drabince. Malik podszedł do mnie z ręcznikiem i założył mi go na ramiona, zawinął go na moim ciele uniemożliwiając mi ruch rękoma. Chwilę później poczułem jego dłoń na swoim karku a usta na moich własnych. Znowu robił to samo, a ja nie mogłem nic na to poradzić, bo byłem za słaby. Za słaby na to by mu się postawić. Zostawiał pocałunki na mojej twarzy przez kilka chwil, potem pchnął mnie w kierunku drzwi. Weszliśmy do domu, a stamtąd do salonu.
-skąd wiesz kiedy przyjść ? Skąd wiesz kiedy jestem sam a nie z Harry'm ?- szepnąłem
-czary mary- rzucił i jak jakąś szmatę rzucił mnie na kanapę w salonie. W jego rękach czułem się jak marionetka. Jak kukiełka, która pociąga się za sznurki, a ona robi to, co się chce. Dotykał mnie całował robił wszystko by było mu dobrze.

 "Nig­dy nie jes­teśmy bar­dziej sa­mot­ni, niż leżąc w łóżku z naszy­mi ta­jem­ni­cami i wewnętrznym głosem, którym żeg­na­my lub przek­li­namy mi­jający dzień. "

Późnym wieczorem zostawił mnie. A wychodząc szyderczo się śmiał i obiecywał, że to nie koniec. A ja po raz kolejny czułem się jak pracująca dla niego dziwka, znów czułem się brudny. Pusty i samotny. Kiedy usłyszałem odjeżdżający samochód pozamykałem wszystkie zamki w drzwiach. Łzy lały się strumieniami po moich policzkach. Malik ponownie pozostawiał ślady na moich ramionach, plecach, brzuchu i udach. Wszystko mnie bolało, a fioletowe znamiona już ukazywały się na mojej bladej skórze. Wiedziałem, że tym razem może mi się nie udać ukryć tego przed Styles'em.

Udałem się pod prysznic, teoretycznie stałem pod strumieniem ciepłej wody i liczyłem na to,że zaraz się obudzę a to wszystko okaże się jednym długim sennym koszmarem. Niestety. To nie sen tylko cholerne posrane życie, w którym pewien popieprzony człowiek nie daje mi żyć, tylko mnie zastrasza i przychodzi na seks kiedy mu się żywnie podoba, człowiek, który zrobił sobie ze mnie prywatną męską dziwkę. A ja nic nie mogę na to poradzić. Wyszedłem z pod prysznica, wytarłem ciało ręcznikiem. Mój wzrok omijał lustro, nie miałem ochoty na siebie patrzeć. Włożyłem na siebie czystą parę bokserek i migiem wskoczyłem pod kołdrę. Leżałem w łóżku, w ciemnym pokoju wpatrując się w sufit. Z minuty na minutę czułem do siebie coraz większe obrzydzenie, bo w końcu co za facet pozwoli z siebie zrobić kogoś takiego? Jak zaklęty wstałem, wciągnąłem na siebie parę szarych dresowych spodni, narzuciłem na siebie bluze i zszedłem na dół.

"Tyl­ko bar­dzo nie­szczęśli­wi ludzie są w sta­nie pogrążyć się w alkoholizmie."

Wparowałem do kuchni trochę zdenerwowany. Czułem się, jakby ktoś mną sterował, jak w grze komputerowej. Tak jakbym nie mógł sam kontrolować swojego ciała, jakbym przeniósł się w inny wymiar. W tej chwili nie liczyło się dla mnie już nic, po prostu miałem dość. Wyjąłem z szafki szklankę, chwilę poszukałem w zamrażalniku i wyjąłem na stół schłodzoną wódkę. Byłem zdziwiony, że coś udało mi się znaleźć, sam nie wiedziałem skąd to się tam wzięło. W końcu nie kupowaliśmy z Harrym alkoholu, tylko od czasu do czasu po butelce piwa. Odkręciłem lekko przymarzniętą zakrętkę i nalałem płynu do szklanki. Zmrożona wódka w połączeniu z ciepłym powietrzem mieszkania spowodowała jej parowanie. Uniosłem szklankę do góry i za jednym razem wlałem sobie w usta całą zawartość szkła.

-o rzesz kurwa...jakie to zimne !- wydarłem się sam do siebie kiedy lodowata wódka przemierzała moje gardło- brawo za inteligencję, to było w zamrażalniku- powiedziałem sam do siebie i trzepnąłem się w czoło.
Bez namysłu wlałem kolejną porcje alkoholu do szklanki. Przez moment ogrzewałem go w dłoniach a następnie wszystko znalazło się w moich ustach. Jedna za drugą kolejką lądowały w mojej buzi, nie czułem już strachu przed piciem. Kiedy ze szklanej butelki nie wypadała ani kropla, podniosłem się z miejsca. Pierwszy litr wódki już za mną.

"Świat się zmienia, słońce zachodzi, a wódka się kończy. "

Wolnym krokiem zmierzyłem do salonu w poszukiwaniu czegoś do picia. Niestety w kuchni nic już nie znalazłem. Usiadłem na jednym z foteli zaraz przy komodzie z domowym barkiem. Przekręciłem kluczyk i otworzyłem szafkę. Moim oczom ukazały się lśniące i napełnione po brzegi butelki z różnego rodzaju alkoholem. Wyjąłem pierwszą z nich i nalałem złocistorudego napoju do szklanki. Podniosłem szkło i przyłożyłem do ust. Przechyliłem i poczułem słodko-cierpki smak Whiskey. Z kieszeni bluzy wyjąłem kopertę ze zdjęciami, którą przyniosłem z mojej sypialni. Wyjąłem plik fotografii i ułożyłem je obok siebie.

Szklanka za szklanką znikały. Butelki w szaleńczym tempie stawały się puste. Mój umysł przestał myśleć o tym, że to co robię jest złe i nieodpowiedzialne miałem po prostu dość. Przekładałem zdjęcia i rozrzucałem je po podłodze.

-o tak...-mówiłem do siebie łapiąc w rękę jedno ze zdjęć- tacy szczęśliwi i zakochani...- wskazywałem palcem na dwie postacie siedzące przytulone do siebie na ławce- tyle mi obiecywałeś...- mówiłem biorąc spory łyk kolejnego kieliszka wódki czy czegoś podobnego- a kiedy ja chciałem bez kłótni się rozstać..- szeptam i opróżniam szklankę do dna- ty, zamieniasz się w chorego psychopatę i wykorzystujesz mnie seksualnie..jak śmiesz...- czuję łzy na policzkach i rosnącą we mnie złość. Kolejna pusta butelka ląduje na podłodze a ja wyrzucam kolejne zdjęcia w powietrze. Fotografie bezwładnie opadają po całym pokoju.

Kiedy nie chce mi się bawić w nalewanie do szklanki, piję prosto z butelki. Rozmawiam sam ze sobą, wspominając dobre chwilę spędzone z Malik'iem. Alkohol w takiej ilości coraz bardziej działa na moje ciało. Mieszanka jaką sobie zafundowałem wyłączyła mnie z rzeczywistości, procenty mieszają się z krwią, są już w całym ciele, rozpalają mnie i temperatura mojego ciała wzrasta. Ściągam z siebie bluzę i rzucam ją byle jak na oparcie fotela. Wstaję z niego i chwiejnym krokiem ruszam do szafki po kolejną butelkę. Nie myślę już trzeźwo. Zachowuję się teraz jak typowy alkoholik. Ale nie myślę o tym. Omal nie przewracam się kiedy idę w kierunku kanapy, siadam na nią i bezwładnie na nią opadam. Plecami uderzam w oparcie, co powoduje ból w miejscach, które zostały posiniaczone przez Zayn'a. Przez zamglone spojrzenie widzę nadal mocno fioletowe olbrzymie siniaki na moim brzuchu i ramionach.

Na moment, jakby wróciła mi świadomość. Poczułem się okropnie, wiedząc jak się upiłem, nie chciałem by Harry widział mnie w takim stanie, na szczęście on był u rodziny i nie musiałem się niczego obawiać. Chwilę później znów czułem w ustach alkohol. Irlandzka Whiskey pozostawiała goryczkę na języku. Oparłem się o oparcie sofy. Po raz kolejny napiłem się z butelki, następnie trzymając ją w ręcę trzymałem przy boku. Zamknąłem oczy a potem była już tylko ciemność.

"Niespodzianki niespodziankami.."

Postanowiłem zrobić Niall'owi niespodziankę i wrócić wcześniej. Mama czuła się zdecydowanie lepiej, a Gemma wspaniale sie nią opiekowała. Anne już nawet wróciła do pracy, więc spokojnie mogłem wrócić do domu. Po drodze wstąpiłem do Nandos, wiedziałam jak Horan uwielbia jedzenie stamtąd, więc kupiłem nam na kolację. Z uśmiechem na ustach dojechałam pod dom blondyna, zaparkowałem samochód i już stałem pod drzwiami, dzwoniąc. Niestety nikt mi nie otworzył, stwierdziłem,że Irlandczyk musiał być w łazience i po prostu nie słyszał. Wyjąłem z kieszeni klucze, które dostałem od Niall'era i wszedłem do środka. 
-Niall !- krzyknąłem ściągając buty- Niall niespodzianka ! Wróciłem !- krzyczałem idąc w stronę światła palącego się w salonie.
-Kurwa Niall !- wrzasnąłem widząc Horan'a na kanapie w samych spodniach, posiniaczonego. Wokół niego walało się stos szklanych butelek i zdjęcia. Siatki z jedzeniem wypadły mi z rąk a ja podbiegłem do blondyna- Niall ! Niall'er kurwa obudź się ! Co ci się stało ?!- krzyczałem kiedy nie odpowiadał. Na policzkach poczułem łzy.

________________________________________________________________________________
Hej kochani ♥
Specjalnie dla Was napisałam rozdział, chodź mam mnóstwo nauki do sprawdzianów i kartkówek więc liczę na to,że to docenicie i ładnie ocenicie w komentarzach poniżej !:)
Następny rozdział zgodnie z rozpiską ukaże się na blogu, a tym czasem zapraszam do czytania i komentowania tego, starałam się c: pozdrawiam i do następnego ♥
czytasz=komentujesz i klikasz :3

niedziela, 12 maja 2013

XV "Mistrz śmiemy"

 "przygnębienie niczym bu­merang, wra­ca zaw­sze ze zdwo­joną siłą"

Po wyjściu Zayn'a nie miałem na nic ochoty, chciałem tylko by  okazało się to jednym wielkim okropnym koszmarem., bym zaraz mógł się obudzić i zapomnieć o tym. Niestety bez skutków. Załamany wstałem z łóżka i udałem się pod prysznic. Za wszelką cenę unikałem spojrzenia w lustro. Było mi wstyd. Wstyd za samego siebie. Czułem odrazę do mojego ciała. Mimo porządnego szorowania, ciągle miałem uczucie tego brudu'. Ciągle czułem się jak przydrożna dziwka. Obojętny na wszystko, wytarłem ciało ręcznikiem, założyłem na siebie spodnie od piżamy i już leżałem w łóżku. Całą noc nie spałem, jeśli udawało mi się zmrużyć oczy, zaraz budziły mnie koszmary. Rano wstałem ledwo żywy, dlatego po zjedzeniu, a raczej wmuszeniu w siebie śniadanie ułożyłem się na kanapie w salonie, włączyłem telewizor i znużony nudnymi programami odpłynąłem w krainę Morfeusza

."Z wy­boru czy z ko­nie­czności sa­mot­ność bo­li tak samo."

-Matko święto, boże..-zdziwiony gadałem sam do siebie widząc datę i godzinę w telefonie- spałem cały dzień i noc, a na dodatek mamy teraz 5nad ranem a ja już wyspany. Poczułem dosyć mocne uczucie ukłucia w żołądku. Chwilę później usłyszałem burczenie w brzuchu. Chcąc nie chcąc ruszyłem się z pod koca do kuchni, by zrobić sobie śniadanie.

Podczas jedzenia przygotowanego przeze mnie posiłku czułem się taki samotny. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie miałem do kogo odtworzyć buzi, a sam do siebie gadać nie będę. W domu było słychać każdy, nawet najdrobniejszy dźwięk. Przez moment myślałem o Harry'm. Juz chciałem się odezwać, ale przypomniało mi się o jego nieobecności.

 "Łzy tak sa­mo jak deszcz... pa­dają w naj­bar­dziej nieod­po­wied­nim momencie."

Bezczynnie siedziałem na fotelu wpatrując się w zmieniające się obrazy kolejnego nudnego programu telewizyjnego i zastanawiałem się co mogę robić. Starałem się czymś zająć myśli, posprzątałem w kuchni, włączyłem i powiesiłem pranie, jednak w mojej głowie nadal ukazywały się obrazy z odwiedzin Malik'a w moim domu. Za wszelką cenę starałem się nie myśleć o tym co po raz kolejny mi zrobił. Niestety, fioletowe odciski jego palców na obu moich ramionach, mówiły same za siebie miałem nadzieję,że znikną zanim Harry wróci do domu. Znudzony bezczynnym siedzeniem wyłączyłem tv i ruszyłem do mojej sypialni. Pech chciał że podkusiło mnie na podejście do regału z książkami. Chwyciłem w dłoń kopertę i wyjąłem z niej ogromny plik zdjęć. Kolejno przeglądałem jedno za drugim.

Po pewnej chwili poczułem łzy na policzkach a potem osunąłem się na podłogę. Przeglądałem fotografie mimo zamazanego przez łzy, obrazu w moich oczach. Kolejne obrazki przechodziły przez moje palce a ja myślałem o Zayn'ie. O nim o tym jak dobrze mi z nim było. No właśnie 'było'. Tylko,że o on nie może tego zrozumieć..Nie wiem jak mogłem go kochać, kiedy on tak mnie krzywdził i krzywdzi nadal..

-Niall ! Niall'er !

Usłyszałem krzyk Harry'ego i zamykające się za nim drzwi. Natychmiast zerwałem się z podłogi, schowałem zdjęcia w kopercie i rzuciłem ją na książki a sam wbiegłem do łazienki i po cichu zamknąłem drzwi przekręcając kluczyk od środka. Odkręciłem wodę pod prysznicem, kiedy usłyszałem kroki Styles'a na schodach. Nie chciałem by widział mnie w takim stanie. Nie chciałem by widział, że płakałem, nie chciałem by dowiedział się o tym co znów zaszło.

-Niall ! Wróciłem !

Modliłem się by drzwi dobrze się zamknęły a on nie mógł wejść do środka, potrzebowałem jeszcze chwili by się uspokoić i by moja zaczerwieniona twarz wróciła do normlaności

-Zaraz zejdę na dół- odpowiedziałem i ochlapałem twarz zimną wodą.

Harry wyszedł z sypialni i najwyraźniej poszedł na dół, ja sam zwilżyłem i roztrzepałem swoje włosy, popsikałem się dezodorantem i zakręciłem wodę. Stałem chwilę przed lustrem uważnie się sobie przyglądając i sprawdzając czy nie ma żadnych oznak płakania. Wyszedłem z łazienki i pospiesznie wyjąłem z szafy bluzę dresową, założyłem ją chowając siniaki na ramionach.

-Hej Harry !- krzyknąłem wchodząc do kuchni
-Hej Niall'er !- odpowiedział rozkładając ramiona a ja ochoczo się w nie wtuliłem. Znów poczułem się bezpieczny i szczęśliwy. Brakowało mi go.
-Jak mama?
-Wszystko dobrze
-jest  już w domu?
-tak Gemma się nią zajmuje, to była jakaś paskudna grypa a mama była osłabiona po przeziębieniu i dlatego tak to się skończyło, ale jest już dobrze
-mogłeś z nią jeszcze zostać
-dzięki stary, towarzystwo samych kobiet jakoś nie jest interesującym zajęciem- zaśmiał się- chodź, zjemy
-Nandos !- zawołałem i uśmiechnąłem się
-wybacz, że nie przygotowałem nic sam ale jechałem prosto do ciebie
-no co ty, daj spokój, Nandos zawsze i wszędzie !

"Trzeba się bardzo namęczyć, by ukryć ból i smutek"

Siedzieliśmy razem na kanapie oglądając film, chciałem wstać gdy nagle Harry złapał mnie za ramię i pociągnął z powrotem na siedzisko. Złapał dokładnie w miejsce siniaków pozostawionych po Malik'u. Poczułem ostry ból, zacisnąłem zęby.
-Niall?
-tak?
-stało się coś?
-nie, dlaczego pytasz?
-tak jakoś zbladłeś...
-nie nie, nic mi nie jest
-na pewno?
-tak- Harry ponownie ścisnął mnie za ramie nieświadomy bólu jaki mi sprawia, łapiąc w miejsce idealnie naznaczone przez Zayn'a. Tym bardziej zabolało jeszcze bardziej, oprócz zębów zacisnąłem powieki, omal nie wydałem z siebie przeraźliwego jęku.
-Horan, coś mi tu kłamiesz
-dlaczego tak uważasz?
-jesteś blady jak ściana
-jest okej, po prostu trochę mi ciężko na żołądku, chyba za dużo zjadłem
-idę zrobić nam herbaty
-dziękuje Harry- powiedziałem mu kiedy uniósł się z kanapy i ruszył do kuchni. Sam wstałem i biegiem udałem się do łazienki. Przez moment próbowałem rozmasować pulsujące z bólu ramie, klnąc w duchu. Muszę bardziej panować nad tym co robie, bo jeszcze się coś wyda, a tego muszę uniknąć.


Załatwiłem swoje potrzeby, umyłem ręce i zszedłem na dół do Harry'ego. Właśnie wchodził do salonu z dwoma kubkami gorącej parującej herbaty. Zwabiony ich silnym aromatem, prędko poszedłem za nim. Usiedliśmy na przeciw siebie na sofie, zwróceni w swoim kierunku. Podciągnąłem pod brodę kolana i chwyciłem w dłonie kubek z napojem. Styles wykonał te same czynności. Rozmawialiśmy ze sobą o wszystkim i o niczym, o głupotach i sprawach kraju. Co jakiś czas wybuchaliśmy śmiechem, nieraz robiło się naprawdę poważnie. Cieszyłem się,że Harry już wrócił i nie muszę siedzieć sam. A w duchu cieszyłem się widząc uśmiechniętego Styles'a który nie dowiedział się o przyjściu Zayn'a do mojego domu i tego co mi zrobił.



_________________________________________________________________________________

Hej kochani ♥
A oto i kolejny rozdział opowiadania !
Dziękuje za komentarze pod poprzednim rozdziałem,aż się wzruszyłam :')
Naprawdę miło jest czytać,że komuś podoba się to co piszę.
W tym tygodniu mam strasznie dużo sprawdzianów, niby po egzaminach gimnazjalnych a jest więcej nauki, niż przed nimi -,- postaram się dodać coś w środku tygodnia, a jeśli nie to dopiero w piątek :c
Zobaczymy co da się zrobić ! A na razie czekam na opinie dotyczące tego rozdziału :)
czytasz= klikasz i komentujesz :)


środa, 8 maja 2013

XIV "Deja vu"

 "Nić życia jest mie­sza­nym włóknem, dob­ro i zło prze­wijają się razem"

Dni leciały jeden za drugim. Nawet nie zauważyłem kiedy minął dobry miesiąc od powrotu  Niall'a do domu. Chłopak na prawdę wyglądał coraz lepiej i nawet nie wracała do minionych zdarzeń. Większość dni spędzaliśmy u niego w domu, siedząc na kanapie przed telewizorem lub grając w gry na play station. Dość często wybywaliśmy z domu do galerii handlowych, w których spędzaliśmy całe dnie. Horan'owi powrócił apetyt z przed wypadku, coraz częściej śmiał się do łez i po prostu się cieszył. Bardzo podobał mi się taki obrót sprawy. W ostatnim tygodniu kontaktowałem się nawet ze swoją rodziną, na szczęście po dokładnym opisaniu wszystkich zdarzeń wybaczyli mi moje egoistyczne zachowanie. Odzywała się do nas również rodzina Niall'a z Irlandii. Jego matka była załamana, sądziła, że nie żyje. Miała w głowie najgorsze scenariusze, dlatego tu mieliśmy więcej problemu z tłumaczeniem. Kiedy blondyn z nią rozmawiał zaczęła mu się wydzierać do słuchawki, że pakuje się i przyjeżdża do nas, dlatego sprawnie odebrałem słuchawkę z ręki blondyna i wytłumaczyłem jego rodzicielce moje zaangażowanie w pomoc jej synowi i moją całodobową pomoc w razie potrzeby. Uspokojona, w końcu normalnie i bez krzyków porozmawiała z Niall'em, a my oboje mieliśmy wreszcie czyste sumienia po wyjaśnieniach rodzinom naszego tajemniczego zniknięcia. Mnie osobiście nadal dosyć często dręczyły myśli dotyczące Zayn'a. Nadal zastanawiałem się co on kombinuje, czy nadal planuje sie odegrać na swoim byłym kochanku czy może zostawi go w spokoju. Chciałem by za to zapłacił, by zapłacił za to co zrobił Irlandczykowi, jednak nie chciałem przyjaciela narażać na nieprzyjemne sytuacje w sądzie i ponowne wracanie do zdarzeń.

-hej Niall'er !- zawołałem radośnie zamykając za sobą drzwi wejściowe
-hej Hazz !- odpowiedział mi a ja ruszyłem w stronę jego głosu
-a ty co porabiasz ?-zapytałem widząc go w fartuszku z miską i różnymi składnikami na blacie
-chciałem upiec babeczki
-ooo.. babeczki, uwielbiam babeczki. Może Ci pomogę ?- zapytałem i nie czekając na odpowiedź narzuciłem na siebie drugi fartuch z wieszaka- okej to zabieramy się do pracy.
-od czego mam zacząć?-zapytał ukazując szereg białych ząbków
-mleko, cukier i jajka ładnie do miski poproszę- odpowiedziałem sam wyciągając pół kostki masła do miski i wkładając ją do mikrofalówki, żeby się rozpuściła. Minutę później dołożyłem do mieszanki Niall'a masło, wsypałem proszku do pieczenia i zacząłem mieszać.
-to wszystko ?
-nie
-a co jeszcze?
-trzeba dodać mąki, wsypiesz?-zapytałem nie odrywając wzroku od drewnianej łyżki zanurzonej w cieście.
-jasne- odparł rozbawionym głosem, a ja uniosłem głowę zdziwiony. Gdy tylko to zrobiłem na mojej twarzy wylądowała spora ilość mąki. Horan stał rozbawiony i śmiał się w najlepsze.
-tak chcesz się bawić? Nie ma sprawy- rzekłem oddając mu własną porcją białego proszku. Zaraz w moich włosach wylądowało jajko na co ja oddałem mu mlekiem. Kuchnia zaczynała wyglądać pobojowisko a my dwoje jak malutkie dzieci, które nie potrafią same zjeść obiady tylko wszystko na siebie wywalają. Mąka i pozostałe składniki lądowały  to na nas, to na blacie, to na podłodze. Wszędzie coś się walało.
-dobra, dobra !- krzyknęliśmy jednocześnie- rozejm!- i zaczęliśmy się śmiać widząc bałagan który sami sobie zrobiliśmy.
-ja nie sprzątam- rzuciłem szybko
-ja też nie!
-ty zacząłeś ty sprzątasz !
-pfy !
-posprzątamy razem, głupku. A teraz chodź skroimy owoce.- razem stanęliśmy przy blacie, każdy z nas kroił truskawki w równą kostkę. Lekko przepychaliśmy się łokciami, ciągle się śmiejąc. Owoce wylądowały w misce a po dokładnym wymieszaniu - w papierowych papilotkach do babeczek. Ciastka wylądowały w gorącym piekarniku a my zgodnie posprzątaliśmy cały bałagan. Wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w czyste ciuchy, zaraz po mnie wszedł tam Niall. Kiedy Horan się kąpał ja wyjąłem babeczki z pieca i ostrożnie przełożyłem je na tackę. Przygotowałem dwie kawy i razem ze słodkim zabrałem je do salonu.

"Zawsze, kiedy wydaje Ci się, że jest już dobrze, coś się stanie."

Oboje siedzieliśmy rozłożeniu na kanapie po zjedzeniu ogromnej ilości babeczek, które wyszły naprawdę znakomite. Oglądaliśmy jakiś serial w telewizji, z którego co chwilę się śmialiśmy wymyślając własne teksty wypowiadane przez aktorów. Nasze spokojne popołudnie przerwał mój dzwoniący telefon.
-Gemma?- zapytałem zdziwiony, ponieważ siostra praktycznie nigdy nie dzwoni do mnie sama
-Harry !? Harry ! Musisz natychmiast przyjechać !-krzyknęła przestraszona
fun-direction:

Narry Storan Moment | Niall comforts Harry
-Co ?! Dlaczego !? Gemma co się stało?- krzyknąłem zrywając się z kanapy, czułem rosnącą panikę wewnątrz mojego ciała. Niall wyłączył telewizor i wpatrywał się we mnie ze strachem wymalowanym na twarzy- Gemma mów !
-Mama jest chora i jest w szpitalu, nie wiemy dokładnie dlatego musisz przyjechać. Dasz radę?
-Tak..- spojrzałem na przestraszonego Niall'a- tak..myślę, że tak.

-Harry ?- odezwał się cicho Niall, kiedy włożyłem komórkę do kieszeni- co się stało ?
-moja mama. Jest w szpitalu, muszę do niej jechać. Wybacz mi Niall...
-oh Harry..- szepnął przytulając mnie- będzie dobrze, zobaczysz ! Jedź do niej, ja sobie poradzę
- na pewno?-zapytałem chwytając go za ramiona i z troską na niego spojrzałem
-tak
-dziękuje Niall. Wrócę jak najszybciej się da. Ale zawsze będę pod telefonem pamiętaj.
-dobrze Harry, uważaj na siebie i pozdrów mamę- mówił do mnie kiedy wsiadałem do samochodu.




* * *
" I nag­le po­jawia się w Twoim życiu oso­ba, która od­mienia wszys­tko. Po­kazu­je jak wyjść z dna, po­maga, uśmie­cha się i przez cały ten czas trzy­ma Cię za rękę. Wie­rzy, że dasz radę..a potem znów pojawia się ten, który wywołał całe to zamieszanie"

 Było mi okropnie przykro, że mama Hazzy się rozchorowała i trafiła do szpitala, dodatkowo głupio mi było, kiedy Harry tak bardzo martwił się o zostawianie mnie zanim do niej pojechał. Nie chciałem by się tak zamartwiał tylko myślał o pomocy mamie. Kiedy tylko wyszedł wróciłem do salonu i rozsiadłem się na kanapie. Przełączałem kanały, próbując znaleźć coś do obejrzenia gdy zadzwonił mój telefon.
-hej Niall
-hej Harry i jak tam?- zapytałem chcąc sie dowiedzieć co z jego mamą
-Gemma trochę przesadziła opisując mi całe to zdarzenie, ale faktycznie mama jest w szpitalu, tyle że czuje się dużo lepiej i myślę, że nie będzie tu długo leżeć, więc szybko wrócę.
-to dobrze, cieszę się. Pozdrów ją ode mnie.
-a co u ciebie Niall'er? Wszystko w porządku ?
-tak spokojnie, nic się nie dzieje, Z głodu nie umrę, lodówkę mam pełną, dam sobie radę- zapewniałem
-no dobrze, w takim razie ja wracam na odział do siostry i mamy
-dobrze Harry, do usłyszenia
-trzymaj się- odpowiedział, a ja ucieszyłem się,że tak się o mnie martwi, to było miłe.
Kiedy tylko się rozłączyłem usłyszałem pukanie do drzwi, zastanawiałem się kogo tu sprowadza i w jakim celu, jednak szybko uniosłem swoje cztery litery z sofy i udałem się na korytarz. Bez zastanowienia otworzyłem drzwi i zamarłem w bezruchu.

"I nag­le Ty znów po­jawiasz się w moim życiu... i świat się wali. "

Moim oczom ukazała się olbrzymia sylwetka Zayn'a. Wyglądał tak samo jak go zapamiętałem. Idealnie ułożona fryzura, dwudniowy zarost, ciuchy dopasowane do ciała, podkreślające jego każde atuty. Jego czekoladowe tęczówki uważnie mi się przyglądały, przeszywając mnie na wylot. Nie byłem w stanie wydusić ani jednego słowa z siebie. Byłem przerażony.
-no no, znów się spotykamy Horan.- rzucił sarkastycznie- stęskniłeś się za mną? Bo ja za tobą bardzo- z jego ust padały kolejne słowa, po których wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi a ja cofnąłem się do tyłu o kilka kroków.
-czego chcesz?- wyjąkałem
-ciebie- rzucił przypierając mnie do ściany i zachłannie wpijając się w moje usta. Próbowałem go od siebie odsunąć, na marne, był ode mnie tysiąc razy silniejszy. Nie poddawałem się, chciałem go odepchnąć jednak on znów pokazał na co go stać. Wróciły wspomnienia. Wróciło wszystko co działo się rok temu. To właśnie przez niego trafiłem do szpitala i właśnie przez niego omal nie odszedłem z tego świata.. Harry tak się starał a on znów wszystko pieprzy. Znów wszędzie mnie całuje, znów każe sobie usługiwać. Znów jest tak jak było wcześniej.

"Cza­sem wy­daje mi się, że całe mo­je życie to jed­no wiel­kie de­ja vu. "

Poddałem się mu, tak nie wygrałbym walki, tak nie byłem wstanie zrobić niczego by od niego uciec. Co najwyżej mogłem tylko sobie zaszkodzić. On tak zrobiłby to czego chciał i tak. Nie było sensu, bym ja, milion razy słabszy od niego próbował mu przyłożyć. Poddałem się i pozwoliłem na to by robił co ze mną chciał. Czułem się jak zabawka, jak manekin. Byłem bez życia i bez uczuć. Tylko czekałem aż skończy. Czułem palący ból, niechęć i odrazę do samego siebie. A on tylko wstał ubrał się i zerknął na mnie
-ty chyba nie myślałeś, że ci odpuszczę, prawda?- zapytał śmiejąc się- jeszcze się spotkamy- rzucił i wyszedł, chwilę później słyszałem pisk opon. Zostałem sam, nagi we własnym łóżku. Czułem się jak zwykła tania dziwka do usług. Nie chciałem na siebie patrzeć, nie chciałem siebie oglądać. Nie miałem na nic ochoty ani chęci. Chciałem by to się nigdy ine wydarzyło. By cały ten okropny rozdział mojego życia zniknął. Nie miałem już siły na Malik'a. Miał nade mną przewagę i robił ze mną, co chciał.

"Trud­no jest za­pom­nieć o złych chwi­lach…
tak sa­mo jak trud­no jest nie tęsknić wspo­minając dobre"

Leżę samotnie, czuję się brudny, nie żebym się nie mył bóg wie ile. Po prostu czuję się jak jedna z tych szmat które dają dupy, żeby zarobić. Czuję sie pusty. Nienawidzę siebie..Zastanawiam się jak mogłem go kochać. Jak mogłem kochać, kogoś takiego jak on. A on? Jeśli mnie kochał, to dlaczego tak sie zachowuje? Dlaczego tak postępuje w stosunku do mnie? Traktuje mnie jak przedmiot, którego używa, gdy jest mu potrzebny..


___________________________________________________________________________
Hej kochani :)
a więc mamy i kolejny rozdział, zgodnie z planem. Mam nadzieję, że się podoba
czekam na wasze opinie i do następnego !:3
czytasz= komentujesz, klikasz :)

niedziela, 5 maja 2013

XIII "Zabawa w detektywa"

"Zabierz mnie tam gdzieś najdalej gdzie najwolniej płynie czas,
Z Tobą za rękę przed siebie w nieznane będę szedł" 

Powoli uniosłem powieki rozglądając się po pomieszczeniu. Próbowałem ustalić, gdzie obecnie się znajduję, gdy poczułem, grzejące mój bok i ramie,  ciepło- Niall. Szybko uświadomiłem sobie,że znajdujemy się w jego domu, nie w szpitalu. Chciałem wstać i przygotować nam jakieś śniadanie, jednak uniemożliwiało mi to, przylegające do mnie ciało Horan'a. Ponownie oparłem głowę na tył kanapy, nie chcąc budzić blondynka. Dłuższą chwilę przyglądałem się niedużemu ogródkowi na tyłach domu przez duże okno, do czasu gdy leżący obok chłopak nie poruszył się. Już myślałem,że się obudził, jednak ten, tylko obrócił się w drugą stronę tym samym pozostawiając mi wolną przestrzeń na opuszczenie kanapy. Ostrożnie uniosłem zdrętwiałe ciało z wygodnej sofy, chwyciłem z fotela obok koc złożony w kostkę. Rozwinąłem go i delikatnie
przykryłem nim Niall'era tak, aby było mu ciepło. Na palcach wyszedłem z salonu i jak najciszej potrafiłem przymknąłem drzwi. Nie chciałem by jakikolwiek hałas zbudził Irlandczyka. Niech sobie chłopak wypocznie we własnym domu, a nie szpitalnym łóżku.

"Z życiem jest jak z go­towa­niem – 
we wszys­tkim trze­ba sta­rać się zacho­wać od­po­wied­nie proporcje."

Dokładnie przypominając sobie cały przepis na naleśniki, którego nauczyła  mnie mama, kolejno wyciągałem potrzebne składniki na blat. Przygotowałem dużą plastikową miskę i jeden za drugim produktem lądował wewnątrz. Po odstawieniu pozostałych pudełek do odpowiednich szafek, znalazłem w szufladzie drewnianą łyżkę, którą wszystko dokładnie wymieszałem. Ciasto przybrało doskonałą konsystencje i było gotowe do smażenia. Z dolnej szafki wyciągnąłem patelnie i rozgrzałem ją na kuchence gazowej.Odmierzałem porcje ciasta i wylewałem na gorącą patelnie. Kiedy góra naleśników urosła do rozmiarów maksymalnych po całkowitym opróżnieniu miski ze słodkiej mieszanki, zgasiłem gaz i odstawiłem tackę placków na bok. Na stół wjechały jeszcze 3słoiki z dżemem, Nutella i truskawki. Kiedy woda się zagotowała zalałem dwa kubki herbaty. Do kompletu dostawiłem dwa talerze i sztuce. Wszystko było gotowe i mogłem już iść po Niall'a.

"Uwiel­biam gotować,
ale bar­dziej od te­go kocham pat­rzeć jak Ci smakuje"

Głęboki oddech i już uchyliłem drzwi salonu, powolnym krokiem dotarłem do kanapy, na której jakiś czas temu zostawiłem Horan'a. Przez krótką chwilę przyglądałem się śpiącemu chłopakowi- wyglądał tak słodko, uroczo i bezbronnie. Od razu było widać spokojny wyraz twarzy, który rzadko towarzyszył mu w szpitalnych murach- delikatnie chwyciłem za ramie blondyna.
-Niall..-szepnąłem- Niall'er..
-hmnmmm..?-szepnął podnosząc powieki ku górze
-choć, wstawaj..
-nie...proszę
-śniadanko na stole, kochanie- powiedziałem szczerząc szereg ząbków w uśmiechu. Horan podniósł się z kanapy i razem za mną ruszył do kuchni.
-naleśniki !-krzyknął głośno zasiadając do stołu
-uważaj bo ciepłe- pouczyłem przysiadając się na przeciwko
-uwielbiam naleśniki, ale nie musiałeś tego robić- mówił z pełnymi ustami
-cała przyjemność po mojej stronie. 

Cały posiłek zjedliśmy w radosnej atmosferze, Niall'owi nareszcie dopisywał humor, uśmiechał się i był chętny do rozmowy, wziąłem to za dobry znak jako pierwsze kroki po leczeniu. Kiedy skończyliśmy jeść, kazałem Irlandczykowi iść na górę się ogarnąć, w czasie kiedy sam posprzątałbym kuchnię, jednak ten nawet nie chciał o tym słyszeć i to mnie wywalił pod prysznic a sam chciał posprzątać. Bronił się tekstami o tym,że nie jest kaleką i sierotą by nic nie móc robić. Nie chciałem sie z nim kłócić dlatego uległem. 

Ruszyłem do łazienki, wziąłem szybki orzeźwiający prysznic. Szybko wyszedłem z kabiny owijając się ręcznikiem. Bez trudu odnalazłem suszarkę, którą w miarę udało się doprowadzić do porządku moje loki. Ubrałem się w czyste ubranie, rozwiesiłem mokre ręczniki i wyszedłem do sypialni Niall'a. Nasłuchiwałem czy przypadkiem Horan nie wybiera się jeszcze na górę. Stwierdzając bezpieczny teren wspiąłem się na palce przy największej szafie w sypialni i ściągnąłem z niej groźby do Niall'era, które ukryłem przed nim w trakcie sprzątania domu.

-Nialler !- zawołałem z korytarza do blondyna, który zalegał na kanapie przed telewizorem
-co? gdzie ty idziesz?-zapytał spoglądając na mnie zdezorientowany
-łazienkę masz już wolną a ja wychodzę
-dlaczego?- spytał domagając się odpowiedzi
-muszę załatwić kilka spraw w urzędzie za twój i mój dom.. wszystkie sprawy dotyczące naszych domów, którymi nie zajmowaliśmy się od pół roku mogą źle się skończyć jeśli tego nie sprawdzę..a raczej ine chcemy wylądować na ulicy, prawda?- zapytałem wstając z kolan, po zawiązywaniu butów.
-wrócisz?
-wrócę
-kiedy?
-kiedyś.
-Harry !
-Niall
-...ni..-urwał
-spokojnie, wrócę. Tylko załatwię te głupie dokumenty i będę z powrotem, dobrze?
-okej
-a ty grzecznie mi tutaj, okej ?-spojrzałem na niego groźnym wzrokiem
-będę, jak zawsze.
-no ma nadzieję- rzuciłem klepiąc go w lewe ramię
-grzecznie mi tam i nie krzycz na panie- zaśmiał się a ja mu zawtórowałem
-będę, będę. Jak zawsze- posłałem mu ciepłu uśmiech- pa Niall- odezwałem się wychodząc z posesji.
-pa Harry, do później-odpowiedział zamykając drzwi i przekręcając zamek
"Ba­wiąc się w de­tek­ty­wa oszu­kuję świat."
I kogo ja oszukuje? Sam siebie. Sam siebie i Niall'a Horan'a. Mojego najbliższego przyjaciela, tylko po to by oszczędzić mu cierpienia. Mam nadzieję,że kiedyś mi to wybaczy. Znów okłamałem go, co prawda sprawa w urzędzie to była kwestia złożenia podpisu na obu dokumentach dotyczących w domu i już mógłbym wracać. Jednak nie, bo przecież ja to Harry Styles i zawsze muszę robić wszystko inaczej.

Wysiadłem z samochodu pod piekarnią, w której jeszcze do niedawna pracowałem. Na drzwiach wisiała kartka o treści nie bardzo mnie zaskakującej, a mianowicie o zamknięciu do odwołania. Musiałem dostać się do środka i bardzo ucieszyłem się kiedy oba klucze- srebrny i złoty- pasowały do zamków. Malik nie wymienił ich, a to tylko działał na moją korzyść. Rozejrzałem się po ulicy i przemknąłem do wnętrza piekarni. Zamknąłem za sobą drzwi i w razie czegoś przekręciłem na raz wewnętrzny zamek. Bez żadnych zahamowań wdarłem się do gabinetu Zayn'a. Od razu chwyciłem w dłonie ukryty w jego biurku notes z ważnymi adresami, telefonami i tudzież podobnymi rzeczami. Bez problemu odnalazłem jego adres domu, w którym już byłem. Udało mi się również, znaleźć informację na temat jego bliskich i tego skąd jest, jednak nie chciałem wplątywać to całej jego rodziny.  Zszokowała mnie natomiast krótka notatka o rzekomej dziewczynie. Do tej pory sądziłem,że ten bezuczuciowy dupek jest gejem, a tu proszę, czyżby bi? Dokładniej przeczytałem jego zapis o niejakiej Perrie Edwards. Miał zapisany jej adres domu i małe zdjęcie, blondynka z różowymi końcówkami, no świetnie sobie Malik wybrałeś, twój poziom widzę. Szybko wystukałem adres w telefonicznej nawigacji by w razie czego mieć go pod ręką. Odłożyłem wszystko na miejsce i wyszedłem z gabinetu. Rozglądając się jeszcze raz, kierowałem się w stronę wyjścia. W ostatniej chwili moją uwagę przykuł aparat znajdujący się na najwyższej półce zaraz przy wejściu na zaplecze. Praktycznie podbiegłem tam, by sprawdzić sprzęt, w głębi serca liczyłem na to, że niezastane tam nic, tylko pustą kartę pamięci. Jednak to, co tam zobaczyłem na tych kilku zdjęciach wywołało jeszcze większą niechęć, złość i furię w stosunku do mulata. Na tych kilku pojedynczych fotografiach wyraźnie widać znęcającego się Zayn'a nad Niall'erem i w sumie sam torturowany blondyn. Widocznie był to aparat Malik'a.
-ja.cie.kurwa.zabije.jak.cie.sukinsynu.dopadnę.- wycedziłem przez zęby sam do siebie, starając się uspokoić, licząc do dziesięciu i biorąc głęboki oddech. Niewiele pomogło jednak byłem już w stanie wyjść stamtąd i ruszyć dalej. Zabrałem ze sobą aparat i wyszedłem z piekarni.

-otwórz.te.zjebane.drzwi.kurwa.mać- drugi raz tego dnia ciśnienie podnosiło mi się maksymalnie, przyprawiając o zabójczo szybki rytm serca. Po raz kolejny stwierdziłem ,że w jego domu nikogo nie ma, chciałem, a raczej musiałem się z nim zobaczyć dlatego postanowiłem skorzystać z niejakiej pani Edwards w tym celu. W krótkiej chwili pokonałem trasę z domu Malik'a do domu Perrie. Dzwoniłem do drzwi kilkakrotnie. Po raz kolejny nikt nie otwierał mi drzwi. Byłem już wściekły. Miałem dość tego ciągłego zlewania wszystkich i samego zastraszania blondynka. Kiedy moje dłonie oplotły szczeble furtki, a głos wydarł się na maksymalny w tej chwili, w drzwiach pojawiła się zakochana para.
-dłużej się kurwa nie dało?- wycedziłem przez zaciśnięte ze złości zęby, kiedy podchodzili do furki. Miałem ochotę wypruć falki Zayn'owi i przypieprzyć mu w ten jego ryj.  Opanowałem się trochę.
-czego?- zapytał obojętnie mulat
-czego?! czego?! Do jasnej cholery człowieku omal nie spowodowałeś śmierci Niall'era !
-a szkoda- odparł krótko
-na co wysyłasz mi groźby żebym zostawił Niall'a ? Tak tego nie zrobię.
-jeśli nie jest mój nie będzie nikogo- uciął z frustracją wymalowaną w oczach i na twarzy
-ty jesteś jakiś chory ! O proszę proszę, najpierw kręcą się chłopcy teraz widzę jakaś blondyneczka, niezły gust Malik, naprawdę.
-masz coś do tego frajerze ?- zapytał z chamskim uśmieszkiem
-zapłacisz za to.
-uuuuuuuuu...mam się bać małej lokowatej dziewczynki?- drwiący ton i uśmieszek nie znikał z jego ust. Bez zastanowienia, w przypływie siły i energii wymierzyłem Zayn'owi pięścią prosto w twarz. Nie chciałem uciekać się do przemocy, jednak on mnie do tego zmusił. Zaraz złapał się za twarz, starając się znaleźć coś do tamowania krwi z nosa. 
-ty też chcesz oberwać?-zapytałem, widząc, że blondynka stoi trochę przestraszona- te groźby, te zdjęcia, słowa, nagrania, wszystko. Nie myśl, że to ci ujdzie na sucho- zauważyłem przelotny strach w czekoladowych oczach Malik'a. Usatysfakcjonowało mnie to. Zmierzyłem parę z góry do dołu i wsiadłem do samochodu. Spojrzałem na nich groźnie a potem odjechałem wprost do domu Niall'era. 
-jeszcze się spotkamy. Jeszcze się policzymy. Zobaczycie.- szepnąłem sam do siebie powoli się uspokajając.
"Życie to bru­tal­na, za­pierająca dech w pier­siach za­bawa –
 jak ska­kanie ze spa­dochro­nem al­bo niebez­pie­czna górska wspinaczka."
____________________________________________________________________________
Hej kochani !♥
Wybaczcie za kolejną nieobecność !:<
Ale tak jakoś wyszło, że w środę miałam gości, w czwartek świętowałam swoje 16urodziny a w piątek byłam nad morzem i w sumie nie miałam jak dodać. No ale mam nadzieję, że będzie ok. Myślę, że nie będzie teraz problemów z dodawaniem ;) Pozdrawiam Was wszystkich i do następnego :3
*Ja osobiście Perrie lubię !:) To jest tylko na potrzeby opowiadanie wymyślone.
czytasz= komentujesz i klikasz :)